niedziela, 29 września 2013

Rozdział 1

Harry

-Karen, zmień kroplówkę proszę-usłyszałem męski głos nad sobą. Próbowałem otworzyć oczy, co okazało się trudniejsze niż myślałem.
-Panie doktorze!-zauważyłem koło mnie kobietę w średnim wieku. Rozejrzałem się po pokoju i zorientowałem się, że jestem w szpitalu. Nagle wszystko mi się przypomniało... Przyjazd do Los Angeles, kłótnia z Taylor i moja szybka jazda, bez większego celu. Chciałem się podnieść, jednak poczułem tylko ból. Koło mnie od razu znalazł się dość młody chłopak ubrany w kitel.
-Jak się pan czuje?
Gdy chciałem odpowiedzieć, że w porządku, stało się coś dziwnego. Nie mogłem wykrztusić z siebie słowa. Mimo, że bardzo chciałem mój głos odmawiał mi posłuszeństwa. Lekarz wyglądał na zdziwionego. Zapisał coś na kartce.
-Słyszy mnie pan, tak?-pokiwałem głową.-Dziwne...
Pokazałem gestem, że chciałbym coś do pisania. W mgnieniu oka pojawiła się koło mnie kobieta z kartkami i długopisem.
-Jak długo tu leżę?-napisałem z lekką trudnością ponieważ dłonie były w ranach i bliznach.
-Tydzień-odpowiedział.
-A co z moim głosem?-wyskrobałem szybko.
-Cóż, muszę powiedzieć, że to dość dziwny przypadek, gdyż słyszy pan co się do pana mówi, więc aparat słuchowy w normie, jednak coś nie tak jest z pana strunami głosowymi... Musimy zrobić badania i ustalić, co dalej.
Popatrzyłem na niego, do końca nie rozumiejąc, co się stało. Bałem się o to spytać, ale trzęsącymi dłońmi napisałem krzywe literki:
-Czy wyzdrowieję?

Melanie

-Mel, idziesz dzisiaj na imprezę do Rush’a?-usłyszałam głos mojej przyjaciółki Vitorii.
-Nie wiem, nie mam ochoty na zabawę... Poza tym mam dzisiaj trening i jeszcze muszę jechać do szpitala...
-Oj ty to zawsze masz wymówkę!-opuściłyśmy aulę uniwersytecką i skierowałyśmy się do wyjścia.-Myślę, że powinnaś to przemyśleć! Rush jest twoim chłopakiem, no i wiesz to niezłe ciacho...
-Czy tu chcesz ukraść mi chłopaka?-zaśmiałam się.
-Nie, ja nie. Dobrze wiesz, że mam Josha...Ale sądzę, że Riley ma go na oku.
Wzruszyłam ramionami.
-Ja i Rush jesteśmy już razem rok, sądzę, że nie zdradzi mnie z Riley, bo nie przyjdę na jedną imprezę...
-Nie to miałam na myśli...
-No to, o co ci chodzi?
-Po prostu, sądzę, że powinnaś się zabawić. Zawsze masz treningi, albo wolontariat, albo zajmujesz się bratem.
-Może masz rację... Ale dzisiaj naprawdę nie mogę. Muszę opiekować się Toby’m, bo mama musi zostać dłużej w pracy.
-Ty to zawsze jesteś pracowita... Ja w ogóle się dziwię, że jeszcze masz czas robić te głupie referaty i się uczyć-przekroczyłyśmy próg szkoły i znalazłyśmy się na dworze.-Może jutro się spotkamy? Wiesz babski wieczór... Obejrzymy jakieś filmy, poplotkujemy...
-Świetny pomysł.
-Zawsze mam takie...
-Z tym się nie zgodzę-zaśmiałyśmy się.
-Okej, to u mnie o 18.00.
-Do zobaczenia, Tori.
-Na razie, Mel.

Harry

Nie chcę tu być. Pielęgniarki przychodzą tu, co kilknaście sekund sprawdzając czy przypadkiem niczego mi nie potrzeba. Przynoszą jakieś okropne leki, które są na chuj wie co, a fanki czekają pod szpitalem. Denerwuję mnie fakt, że nie mogę do nich wyjść, bo wiem, że się martwią. Doceniam ich oddanie. Stoją tam po kilka godzin dziennie, tak naprawdę po nic. Mój telefon dzwoni cały czas, jednak nawet gdybym chciał nie mogę nic powiedzieć. Napisałem tylko Louis’owi sms’a z adresem szpitala. Nie licząc 754857 wiadomości od Taylor, były też nieodebrane połączenia od chłopaków, mojej mamy i dziennikarzy.
Zabierają mnie, co chwilę na jakieś badania co doprowadza mnie do pasji, a wciąż nic nie wiadomo. I jeszcze gdy chcę coś powiedzieć, muszę pisać to na kartce. Najgorsze jest to, że nie wiadomo, czy... Nawet nie chcę o tym myśleć. Proponowali mi, że sprowadzą nauczyciela języka migowego. Czy ich zdrowo pojebało? Już nie będę mógł mówić? Delikatnie próbowali mi powiedzieć, że ja już nigdy więcej słowa nie powiem?
Gdy pielęgniarka o imieniu Ally, która była naprawdę bardzo natrętna przyniosła mi leki, coś we mnie pękło. Zerwałem z siebie igły i mimo ogromnego bólu próbowałem wstać. Nagle zleciały się wszystkie pielęgniarki z dyżuru i próbowały mnie przytrzymać i nakłonić do ponownego położenia się. Niemal siłą przywarli mnie do łóżka, więc moja kolejna próba ucieczki się nie uda. Bolało mnie wszystko. Miałem wrażenie, że nawet moje włosy. Przejechałem po nich dłonią. Jak bardzo chciałbym być teraz w domu, zdrowy, a nie leżeć tu i czekać, aż powiedzą mi, że nie ma już szans, żebym wrócił do śpiewania, a chociaż mówienia.

Melanie

Gdy przyniosłam pani Graham herbatę ze szpitalnej stołówki i wymieniłyśmy uwagi na temat pogody, opuściłam salę 118 i skierowałam się ku recepcji. Zaniosłam jej kartę do Bonnie i oparłam się o blat recepcji na oddziale intensywnej terapii. Przede mną znajdowała się sala 239, która nie wiem czemu była zasłonięta roletami. Pięlegniarki wchodziły tam, co sekundę. Po chwili spokoju usłyszałam trzask jakby ktoś walnął o coś w ścianę. Podskoczyłam w miejscu i ujrzałam, że Ally i Renee opuszczają zasłoniętą salę. Miały przerażenie w oczach, a raczej zdziwienie.
-Nienormalny...
-Zaproponowałam mu tylko, czy chce nauczyciela języka migowego...
-Emm, sorki-zatrzymały się i spojrzały się w moją stronę.-Kto tam leży?
-Pan Styles.
-Oh, co z nim nie tak?
-Nie chce sobie pomóc.
-Może z nim pogadam?
Dziewczyny zaśmiały się do siebie.
-Jasne, tylko uważaj, żeby cię nie zaatakował-weszły do windy, a ja skierowałam się do białych drzwi z numerem 239. Zapukałam i niepewnie otworzyłam drzwi. Ujrzałam przed sobą chłopaka, który wyglądał mniej więcej na mój wiek. Miał czerwone oczy, nogę w gipsie i rany na rękach. Spojrzał na mnie lekko zdziwiony, jednak po chwili jego twarz zmieniła się w zupełnie obojętną. Gdy podeszłam bliżej, poznałam go. Wiedziałam kto to jest i nie mogłam uwierzyć. To był ten Styles. Znany Styles z Wielkiej Brytanii, obiekt westchnięć. Potrząsnęłam głową. Nieważne jak bardzo chciałabym skakać, muszę zachować powagę. W końcu leży tu i wygląda naprawdę okropnie i smutnie.
-Hej-szepnęłam.
Wyglądał na zdenerwowanego, jednak widziałam ból w jego oczach. Sięgnął po kartkę i napisał:
-Nie chcę żadnego nauczyciela języka migowego.
Weschnęłam i spojrzałam na niego. Wyglądał na nieobecnego.
-Czemu nie chcesz dać sobie pomóc?
-Bo nie warto-przeczytałam na kartce.
Podeszłam do okna i zauważyłam kilknaście dziewczyn ubrane w koszulki z napisem I One Direction, albo Uśmiechnij się Harry!
-Okej, zaraz wrócę.
Wyglądał na bardzo obojętnego. Miał chyba gdzieś czy tu jestem czy nie.
Zeszłam na dół po schodach i wyszłam do dziewczyn, które stały przed szpitalem.

Harry

Co to za dziewczyna? Nie była pielęgniarką, ani lekarzem. Kim w ogóle ona jest, żeby mi mówić co mam robić? Choć muszę przyznać, że jest naprawdę ładna i zdaje się, że nie była tu, bo jestem Harry z One Direction. Może mi się zdawało, ale wyglądała na kogoś kto sie mną przejął. Kurde, chyba te leki mają jakieś skutki uboczne. Mimo, to niecierpliwie czekałem aż dziewczyna wróci bo w głębi duszy tego chciałem. Usłyszałem nagle krzyk dziewczyn na zewnątrz, a raczej pisk. Chciałem się podnieść, jednak po ostatnim razie pielęgniarki wręcz przybiły mnie do tego łóżka. Drzwi się otworzyły a w nich znalazła się kolejna kobieta ubrana w kitel.
-Przynieś co...-rzuciłem jej takie spojrzenie, że wyszła nie kończąc.
Westchnąłem i usłyszałem pukanie do drzwi. Wróciła?
W drzwiach stanęła ta sama brązowowłosa dziewczyna. Trzymała w ręku czarną torebkę. Podeszła do łóżka i wysypała z torby wszystko na moje łóżko. Były tam koperty z serduszkami z napisem Harry, Uśmiechnij się Harry i martwimy się. Były też zdjęcia i rysunki.
-Widzisz, one wszystkie martwią się o ciebie. Chcesz je zawieść? Masz-podała mi byle jaką kopertę ze stosu. Widniał na niej napis ‘’Harry, czyli mój anioł’’.
Rozerwałem kopertę i rozwinąłem różowy papier.

Drogi Harry!
Najprawdopodobniej tego nigdy nie przczytasz, ale chcę żebyś wiedział, że nieważne co się stanie jestem z tobą. Mimo, że nie wiesz, że istnieję, zawsze cię wspieram. Gdy pierwszy raz byliście w Ameryce czekałam na lotnisku 11 h i widziałam cię, więc było warto. Wiesz co? Uśmiechałeś się. To dzięki twojemu (i oczywiście Nialla, Louisa, Zayna i Liama) uśmiechowi przeżyłam. Miałam trudne chwile w życiu i gdyby nie wy, dawno by mnie już nie było.
Więc teraz chcę tylko byś wiedział, że gdy tylko zwątpisz w siebie, jesteśmy tu dla Ciebie, dla Was... Chciałam ci też podziękować, za zmienienie mojego życia na lepsze, za to, że może nie fizycznie, ale duchowo zawsze jesteście ze mną i po prostu za to, że jesteście. Za wszystko.
Kocham Cię, mam nadzieję, że szybko do nas wrócisz.
Hanna xx

Spojrzałem na rysunki, i po prostu w moich oczach pojawiły się łzy. Wszystkie listy były bardzo podobne, jeśli chodzi o treść.  Spojrzałem na dziewczynę, której nawet imienia nie znałem.
-Wciąż uważasz, że nie warto?-przysiadła na łóżko i spojrzała na mnie.-Widzę, że cierpisz i wcale nie chodzi mi o ból fizyczny. Proszę pozwól sobie pomóc. 

~~
Hej! :D
Powracam z pierwszym rozdziałem po dość długiej przerwie, za którą przepraszam, ale miałam problemy techniczne... Mam nadzieję, że mi wybaczycie x
Zachęcam do oglądania zwiastunu opowiadania (link w zakładce).
Jeśli chcesz być informowanym o nowym rozdziale zostaw swojego twittera pod postem x
#muchlove
@DameHazza

poniedziałek, 16 września 2013

Prolog

Harry

-Nie, kurwa nie będę tego słuchał!-krzyknąłem.
-Harry, to nie tak...
-Pieprzyliście się, jak chcesz to niby wytłumaczyć?
-Ciebie nie było tak długo...
-To moja wina?!
-Mógłbyś się czasem wykazać!
-Słyszysz siebie? Obwiniasz mnie, za twój błąd. Jeśli nie chciałaś ze mną być, trzeba było po prostu powiedzieć!
-To nie tak..
-Kurwa, powtarzasz się już. Ile to w ogóle trwa?
-Pół roku...
-To możesz spokojnie kontynuować. To, co było między nami skończone. Możesz sobie teraz o tym napisać piosenkę i wygrać Grammy.
-Harry...
-Nie.
Ubrałem moją kurtkę i sięgnąłem po kluczyki.
-Poczekaj!-krzyknęła głosem pełnym desperacji.
Próbowałem zamknąć drzwi mojego Porsche, gdy jej chuda ręka mi przeszkodziła.
-Nie obwiniaj tylko mnie, to ty znikałeś do tego zasranego Londynu. Pierdolona Cara i inne! To ty ode mnie odszedłeś!
Wysiadłem z auta, zrzuciłem jej dłoń z drzwi i spojrzałem w jej cholernie, piękne niebieskie oczy.
-Nigdy nie mów, że odszedłem, bo zawsze cię chciałem-syknąłem, po czym wsiadłem do auta i odjechałem.
Wcisnąłem gaz do dechy, gdy tylko opuściłem Los Angeles. Wytarłem pojedyncze łzy. Naprawdę coś do niej czułem i była pierwszą osobą, do której w ogóle coś czułem.
8000 tysięcy kilometrów jednak robi różnicę. Starałem się tu latać jak najczęściej mogłem, narażając się nawet na plotki na temat rozpadu zespołu, by tylko ją zobaczyć. By zobaczyć jak się uśmiecha na mój widok, a nie krzyczy, gdy nakryłem ją z tym palantem w łóżku. Jak ona mogła mi to zrobić? Czemu nie mogę znaleźć kogoś, kto polubi mnie taki jaki jestem? Kogoś kto pokocha mnie, dla mnie, a nie dla jakiegokolwiek innego powodu. Na liczniku jest na pewno ponad 200 km/h, ale kogo to obchodzi?
Bo na pewno nie mnie.

Melanie

-Dawaj, Mel jeszcze raz!-dopingował mnie mój trener.-Ostatnie osiem dowolnym i weekend!
Wzięłam oddech i przepłynęłam jeszcze 200 metrów kraulem.
-Dobra robota, do zobaczenia w poniedziałek-uśmiechnął się i skierował się do pokoju trenerów.
Odetchnęłam z ulgą, gdy znalazłam się pod prysznicami. Ciepła woda ogrzewa moje ciało. Ślęczę tam już z kilkanaście minut. Jak zwykle z treningu wychodzę ostatnia. Jako kapitan akademickiej drużyny pływackiej, trener pokłada we mnie nadzieję w najbliższych zawodach, które odbędą się w grudniu.
Weszłam do przebieralni, mimo, że szatnia jest już całkiem pusta. Przebrałam się w to w czym tu przyszłam, to jest jeansy, biały t-shirt i kwiatowy sweterek. Przez głowę oczywiście przewieszam sobie nieśmiertelnik. Wsunęłam na nogi moje balerinki i ruszyłam w stronę suszarek.
Gdy byłam już gotowa z przerażeniem zobaczyłam obecną godzinę.
Popędziłam na przystanek czekając na najbliższy przystanek.
Po godzinie znalazłam się już w szpitalu. Pomagam tu jako wolontariuszka od 3 lat.
Gdy minęłam pokój pielęgniarek, wysłałam Bridgit (przełożonej pielęgniarek) przepraszające spojrzenie.
Wleciałam do pomieszczenia przeznaczonego dla personelu. Zostawiłam tam swoje rzeczy i spięłam włosy w kucyk, a potem skierowałam się już do sal.
Po zmienieniu kroplówek w kilku salach i porozmawianiu z panią Foster udałam się do szpitalnej stołówki. Jak zwykle poprosiłam o wegetariańską kanapkę i kubek herbaty. Zajęłam rutynowe miejsce w recepcji, obok mojej przyjaciółki Alice. Była ode mnie kilka lat starsza, ale dogadywałyśmy się bardzo dobrze.
Kończyłam już jeść moją kanapkę, gdy usłyszałam sygnał karetki.Niby norma, w końcu to szpital, ale to było... Coś innego niż zazwyczaj.

~~
Opowiadanie jest wyłącznie moim wymysłem. Żadne z wydarzeń nie miały miejsca!

Hej :)
Jest to dopiero prolog, więc dość krótki, ale mogę obiecać, że rozdziały będą dłuższe!
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną dłużej. Pomysł na tego fanfica krąży po mojej głowie już od kilku miesięcy, więc HIR AJEM hehe...
Zachęcam do obejrzenia zwiastuna!
Jeśli chcecie być informowani zostawcie linka do twittera pod postem.
#muchlove
@DameHazza