wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 11


Melanie

Po wielu zapewnieniach Harry'ego, że to żaden problem by wpadł, a wręcz przyjemność, zgodził się. Część mnie desperacko chciała, żeby tak się stało, więc uśmiechałam się sama do siebie. Byłam właśnie w galerii z Tori szukając prezentów dla bliskich.
-Nie mogę uwierzyć, że spędzicie razem wigilię, to takie urocze!-rzuciła radośnie moja przyjaciółka.
Nie oszukiwałam już sama siebie. Też się cieszyłam. Toby i moja mama również. Zawsze była zwolenniczką, że im więcej ludzi tym lepiej. Miał przyjechać też dziadek Danny z Atlanty, wujek George z rodziną, bunia, kuzynka Re z córką i oczywiście mój tata.
Szłyśmy zatłoczonym centrum handlowym w poszukiwaniu prezentu dla Toby'ego. Mijałyśmy mnóstwo ludzi, a w naszych uszach zaczęła rozbrzmiewać piosenka Mariah Carey All I Want For Christmas Is You. Zdecydowanie czułam klimat świąt. Nucąc sobie jedną z moich ulubionych piosenek świątecznych, minęłyśmy przebranego za Mikołaja chłopaka. Obok niego stały dwie dziewczyny ubrane na czerwone z identyfikatorami i nazwą jakiejś organizacji. Podeszłam bliżej i uśmiechnęłam się wrzucając kilka dolarów do puszki. Dziewczyna o imieniu Ashley uśmiechnęła się do mnie i podziękowała, a brunetka obok o imieniu Ginna dała mi nalepkę w kształcie serduszka z napisem ''Lubię pomagać''. Również podziękowałam i gdy chciałam odejść usłyszałam za sobą.
-Ho! Ho! Ho! Gdzie się panna wybiera?-odwróciłam się ujrzałam przed sobą starszego pana przebranego za Mikołaja.-Czy byłaś grzeczna w tym roku?
Zaśmiałam się.
-Staram się.
Uśmiechnął się życzliwie po czym wręczył mi czekoladowego mikołaja. 
-Jesteś zdecydowanie za chuda! Najedz się w te święta, dziewczyno!-uśmiechnął się i puścił do mnie oczko. 
Zaśmiałam się jeszcze raz po czym dołączyłam do mojej przyjaciółki.
Gdy weszłam do domu myślałam, że padnę i nie wstanę. Vic w przeciwieństwie do mnie uwielbiała spędzać czas między regałami, w efekcie czego bite 4 godziny ciągała do każdego sklepu po kolei. Przynajmniej mam już wszystkie prezenty. Zdjęłam buty, kurtkę, a wszystkie torby zaniosłam do swojego pokoju. 
Mimo zmęczenia wiedziałam, że czeka mnie jeszcze dużo pracy. Wstałam i skierowałam się do pokoju, gdzie stała już ubrana choinka. Wyglądała pięknie w barwach złoto-srebrnych. Spięłam włosy, ubrałam fartuch i zabrałam się za robienie tradycyjnych pierniczków. 
Budzik  nie ubłagalnie zadzwonił o 7.00. Jedyną rzeczą, którą mi pomagała była myśl, że dzisiaj wigilia. Wstałam, pościeliłam łóżko i ruszyłam w stronę kuchni, gdzie już roznosił się cudny zapach indyka i mashed potatoes*. Od razu zabrałam się do pomocy.
Czas leciał nie ubłagalnie. Dochodziła już 15.00. Skierowałam się do mojego pokoju i po szybkim prysznicu stanęłam przed szafą. Sięgnęłam po czerwoną sukienkę do kolan z tiulowym dołem. Góra była dość prosta, jednak na ramiączkach wszyte były dwie kokardki, które sprawiały, że sukienka była mniej poważna. Użyłam lokówki tworząc idealne fale i lekko się pomalowałam. Nawet nie wiem kiedy a usłyszałam pierwszy dzwonek do drzwi. Była to ciotka Donna. Jakże mogłam o niej zapomnieć? Po wszystkich ''ależ ty wyrosłaś i wyładniałaś'' usłyszałam kolejny dzwonek do drzwi. Wszyscy zaczynali się gromadzić. W całym mieszkaniu, które nie oszukujmy się nie było ogromnych rozmiarów zrobił się tłok. Jednak nigdzie nie mogłam wypatrzeć burzy brązowych loków. Nie byłam też do końca pewna kiedy zjawi się tata powinien już tu być. Skierowałam się do swojego pokoju i sięgnęłam po telefon.

OdTata
Będę dopiero pojutrze, niech szlag trafi zamiecie śnieżne w Nowym Jorku! Przepraszam

Nie będzie go? Poczułam lekkie ukłucie w sercu, jednak pocieszyłam się myślą, że i tak nie widziałam go rok, 2 dni w tą czy we w tę nie zrobi aż takiej różnicy. Marne pocieszenie, ale jednak. Westchnęłam. Nic przecież na to nie poradzę, prawda? Usłyszałam dzwonek do drzwi. Moje serce momentalnie przyśpieszyło. Poderwałam się z łóżka i skierowałam się do salonu. Nikt oprócz mnie chyba nie słyszał dzwonka.
Otworzyłam drzwi i ujrzałam jego. Ubranego w białą koszulę, czarny płaszcz i doskonale dopasowane jeansy. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
-Hej.-wyglądał na lekko onieśmielonego.
-Hej, wchodź.
Harry zdjął płaszcz po czym skierował się za mną do salonu. Nagle wszystkie rozmowy ucichły i spojrzenia padły na nas. 
-Yy, to jest Harry...Mój przyjaciel-uśmiechnęłam się, na co inni skinęli głowami i również się uśmiechnęli. 
Kolacja minęła w naprawdę miłej atmosferze. Trochę zajęło mi wytłumaczenie, że Harry i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. Wszyscy żartowali, śmiali się i wspominali. Ja wraz z Re zmywałyśmy, ciotka Donna kłóciła się z wujem Georgem, mama rozmawiała z bunią...Chwilę,gdzie Harry? Zauważyłam go w kącie z moim bratem i malutką Sydney, córką Re. Ten obrazek był naprawdę uroczy. Próbowali rozśmieszyć małą dziewczynkę, co bardzo dobrze im wychodziło.
-Powiesz mi skąd znasz Harry'ego Stylesa?-uśmiechnęła się Re. No tak, tylko ona go poznała, bo reszta rodziny...hmm chyba nie jest pokoleniem słuchającym One Direction.
-Przez przypadek. Poznaliśmy się w szpitalu.
-Ymmm i teraz jest z nami na wigilii a ty jesteś w niego wpatrzona jak w obrazek?-zaśmiała się.
-Ej, to nieprawda-prawda, jednak nie przyznam się do tego. 
-Ja tylko mówię, co widzę-starsza o 4 lata Re szturchnęła mnie przyjacielsko w ramię, na co odpowiedziałam jej tym samym.
Koło 23.00 wszyscy zaczęli się zbierać. Gdy mój policzek został ucałowany już po raz setny dzisiejszego wieczoru, w mieszkaniu został już tylko Harry, mama, bunia i Toby.
Kiedy posprzątaliśmy po kolacji spojrzałam na Harry'ego.
-Chyba powinienem się zbierać.
-Może zostaniesz?-wyrwało mi się. Wyglądał na zszokowanego, choć w sumie również taka byłam. Nie sądziłam, że odważę się na coś takiego.
-Nie, nie będę robił problemu.
-Ależ to żaden problem!-wtrąciła się moja mama.
Uśmiechnęłam się do chłopaka, który widocznie się zastanawiał.
-Nikt nie powinien samotnie spędzać świąt-uśmiechnęłam się do niego.
Przygotowałam materac dla Harry'ego w moim pokoju. Szczerze, zastanawia mnie czemu moja mama na to wszystko pozwala. To jest nie jesteśmy parą, ale jaka matka pozwala zostać 20-letniemu chłopakowi w domu i to jeszcze w pokoju swojej 19-letniej córki? Harry brał prysznic, więc usiadłam na łóżku czekając, aż łazienka się zwolni.
Po kilku minutach Harry wrócił w koszulce Toby'ego i w szarych dresach mojego taty. Mimowolnie przygryzłam wargę. Był naprawdę przystojny, stop. Muszę przestać. 
Staliśmy w salonie gdy ustawiałam ciastka i mleko.
-Zostawiasz ciastka dla Mikołaja?-wyglądał na rozbawionego.
-Tak, co w tym śmiesznego?-uniosłam jedną brew.
-Nic, to urocze-uśmiechnął się, na co moja twarz oblała się rumieńcem.
Nie wiem czy to przez to, że staliśmy blisko kominka, ale momentalnie zrobiło mi się gorąco. 
-Dziękuję za dzisiaj i za wszystko.
Patrzyłam na jego zielone tęczówki, które wpatrywały się w moje. Były tak nieziemsko piękne. A pieprzyć to. Stanęłam na palcach i łapiąc Harry'ego za kark przycisnęłam jego wargi do moich. Był w szoku, jednak po chwili odwzajemnił pocałunek. Jego usta były tak niesamowite. Miękkie, ciepłe i idealnie współgrały z moimi.  Poczułam jego dłonie w moich włosach. Odsunęliśmy się od siebie, żeby nabrać powietrza.
-Nie ma za co-odpowiedziałam szeptem.

~~
Heeej!
Pierwszy pocałuneeek! Aaa! Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam ta dwójkę<3
Co sądzicie? Świąteczna atmosfera, rodzina i... miłość? 
Chciałabym życzyć Wam cudownych świąt spędzonych w gronie rodzinnym, wspaniałcyh prezentów, szczęścia, zdrowia, żeby wszystko poszło w cycki, a nie w boczki! Hahaha :D
Kocham Was mocnooo! xx
@DameHazza

*mashed potatoes- coś w rodzaju puree ziemniaczanego. :) 

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 10

Melanie

Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że prawie się pocałowaliśmy. To po prostu...nierealne. Moje mięśnie trochę się rozluźniły, gdy oblała je gorąca woda. Jezu, byliśmy tak blisko siebie...Potrząsnęłam głową i sięgnęłam po moje mydło o zapachu mango. Uwielbiałam je. Mimo, że bardzo się starałam, nie umiałam wymazać z głowy tego wspomnienia. Mogłam poczuć jego pełne, różowa usta...Przeszedł mnie dreszcz na samą myśl. Boże, co on ze mną zrobił? A co jeśli mi się zdawało i teraz ma mnie za idiotkę? Jakaś dziewczyna ubzdurała sobie, że Harry Styles chciał ją pocałować. Pokiwałam przecząco głową i spłukałam pianę z ciała. Jak zwykle za dużo sobie wyobrażam.
Osuszyłam włosy ręcznikiem, po czym przebrałam się w dresy i granatową bluzę na zamek. Usiadłam na łóżku i sięgnęłam po książkę. Uroczy wieczór z łaciną. Westchnęłam i próbując nie myśleć o zielonych tęczówkach otworzyłam podręcznik na stronie 37.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie leżały książki i moje notatki. Westchnęłam po czym sprawdziłam godzinę na telefonie. 3.09. Teraz to ja już na pewno nie zasnę. Zalogowałam się na swojego twittera i od razu napisałam tweeta:

Nie mogę spać, ugh co mam zrobić?

Wiedziałam, że o tej godzinie raczej nikt nie odpisze...Gdy nagle usłyszałam dźwięk nowej interakcji.

@melaniexmcavay zamknij oczy i pomyśl o czymś miłym, mi zawsze pomaga xx

Myślałam, że spadnę z łóżka, gdy zobaczyłam od kogo jest tweet. Co Harry robił o 3 w nocy na twitterze? I przede wszystkim na moim? Mimo wszystko postanowiłam spróbować jego 'metody'.
Pomyślałam o polanie na którą tata zabierał mnie jak byłam mała. Powtarzałam sobie 'coś miłego' niczym mantrę i wszystko byłoby okej...Tylko dlaczego, gdy tylko zamknęłam oczy miałam w głowie obraz zielonych tęczówek, malinowych ust i burzy brązowych loków?

Harry

Postukiwałem nerwowo nogą o ziemię upijając łyk herbaty. Nie chciałem jej widzieć. Choć z drugiej strony mnie nie zrozumie... Więc po co przyjeżdża?  W tym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi. Poderwałem się z miejsca. Policzyłem do trzech, wziąłem głęboki oddech i otworzyłem drzwi.
-Jezu, Harry! Jak się czujesz? Słyszałam, że straciłeś głos...
Próbowałem powstrzymać łzy, które napłynęły mi do oczu. Jej głos przypomniał mi o wszystkim. O spacerach po Central Parku, o tajemniczych wyjściach w środku nocy do pub'u, o jeździe na łyżwach, o pocałunku w sylwestra, o wspólnych wakacjach na Karaibach...Ale również o tym jak zastałem ją w łóżku z jakimś fagasem.
Taylor zdjęła swój ciemnozielony płaszcz i spojrzała na mnie jakby ze smutkiem w oczach. Nie, Harry przestań. Zdradziła cię.
-Tęskniłam za tobą-szepnęła. Przejechałem wzrokiem po jej sylwetce. Miała na sobie obcisłe jeansy, białą koszulkę z kołnierzykiem, czarny sweter w grochy i oksfordki. Tak bardzo chciałem ją przytulić. NIE! Stop, ona mnie zdradziła! Blondynka podeszła bliżej mnie mnie. Stałem po prostu, gdy ona przejechała dłonią po moim policzku. Przez moje ciało przeleciał dreszcz. Gdy jej twarz zaczęła zbliżać się ku mojej, w mojej głowie pojawił się obraz Mel. Od razu odsunąłem się od Tay. Sam nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że jakbym to zrobił źle bym się czuł.
-Co jest? Nie tęskniłeś za mną? Nie chcesz powspominać?
W tym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi. Odsunąłem się maksymalnie od blondynki i ruszyłem w stronę drzwi. O nie. Nie teraz.

Melanie

-Hej-uśmiechnęłam się, jednak gdy mi nie odpowiedział zobaczyłam za nim ją.
Taylor nie wyglądała na zadowoloną z mojego powodu. Co ona w ogóle tu robi? Może im w czymś przerwałam?
-Ymm, przepraszam. Umawialiśmy się na dzisiaj, ale może ja...
-Zostań, ona i tak już wychodziła.
Spojrzałam na blondynkę. Nie wyglądała jakby miała się zbierać.
-Nie, Harry. Nie będę wam przeszkadzać...Może po prostu przyjdę kiedy indziej...
-Dobry pomysł, właśnie rozmawialiśmy-wtrąciła się. Harry zgromił ją wzrokiem, ale ją to chyba za bardzo nie ruszyło.-Myślę, że w ogóle nie powinnaś już przychodzić. Ja się nim zajmę.
Uniosłam brwi ze zdziwienia.
-Szczerze, wątpię, że znasz język migowy, bo gdybyś go znała, już dawno tu byś nie stała-powiedziałam niezbyt miłym tonem, czego nie lubiłam, ale gdzieś w środku malutka część mnie była zadowolona z mojej riposty.
-Bezczelna-warknęła pod nosem.-Harry, a ty co? Nic nie zareagujesz?
-Wyjdź-spojrzała na mnie.
-Powiedział, żebyś wyszła.
-Na pewno tak nie powiedział-dziewczyna spojrzała na chłopaka, który podał jej płaszcz i wskazał drzwi.
Po raz pierwszy przez ułamek sekundy na jej twarzy zobaczyłam smutek, jednak przykryła go obojętnością.
Przez moment zrobiło mi się jej szkoda, jednak przypomniałam sobie jak mnie traktowała.
-Jeszcze do mnie wrócisz, zobaczysz-powiedziała na odchodne. -A ty-wskazała na mnie.-Nie rób sobie nadziei, Harry ma lepszy gust...-uśmiechnęła się nonszalancko po czym opuściła dom.
Te słowa uderzyły we mnie niczym zimny prysznic. Miała rację. Robiłam sobie nadzieję, mimowolnie, ale robiłam.
Gdy drzwi zostały zamknięte, Harry podszedł do mnie.
-Przepraszam-objął mnie ramionami. W moje nozdrza wkradł się jego unikatowy zapach. Nawet nie dało się go opisać. Była to mieszanina zapachu korzennego i chyba osobistego zapachu Harry'ego, bo naprawdę nie umiałam go nazwać. W jego ramionach było mi tak dobrze. Oparł głowę o zagłębienie w mojej szyi, powodując w moim ciele przyjemne dreszcze.
-Nie masz za co. To ja przepraszam...Nie powinnam była przychodzić.
-Nie, przecież się umówiliśmy.
Trwaliśmy w uścisku przez kilka chwili po czym odsunęłam się od chłopaka i uśmiechnęłam się lekko.
-Bierzemy się do pracy?
Po jakiejś godzinnej lekcji, byłam naprawdę radosna, że Harry zaczyna już dość płynnie porozumiewać się.
Siedzieliśmy na tej samej kanapie, co my prawie...Hmm, nieważne. Rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim. Od podstawowych informacjach do takich głupstw jakimi są na przykład ulubiony film czy zabawna historia z dzieciństwa. Nie wiem czy on odnosił to samo wrażenie przede mną, ale ja przy nim czułam się po prostu sobą. Telefon Harry'ego zawibrował. W skupieniu czytał wiadomość. Zauważyłam, że jego szczęka zaciska się, a mięśnie się napinają.
-Co jest?
-Mam badanie 24 grudnia. Myślałem, że pozwolą mi chociaż na chwilę wrócić do domu, ale muszę zostać. 
Jest naprawdę silny. Ja bym nie dała rady odnaleźć się w jego sytuacji. Nie dość, że stracił głos, bez którego nie może wykonywać swojego zawodu, to do tego znajduje się w innym kraju tysiące kilometrów od bliskich.
-Czemu tak się na mnie patrzysz?
-Możesz przyjść do mnie na wigilię.

~~
Heeej!
Dziękuję bardzo za tyle komentarzy pod rozdziałem 9! Jesteście niesamowite! Naprawdę. Przepraszam za przerwę w dodawaniu, ale ostatni tydzień szkoły, a nam walnęli jakieś sprawdziany,ugh.
Nie mogę uwierzyć, że jest już ponad 17 tysięcy wejść! To coś nierealnego, jak dla mnie.
Aaaa i jest pewna nowość! Założyłam twittera naszym głównym bohaterom:
Melanie-klik
Harry-klik
Założyłam również zakładkę 'Informowani'. :)
Nowy rozdział (oczywiście jeśli będziecie chciały) pojawi się jutro lub pojutrze. Wszystko zależy od Was!
#muchlove
@DameHazza

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 9

Melanie

-Hej-poprawiłam torbę na ramieniu (zawsze to robiłam w jego towarzystwie, sama nie wiem czemu, ale pewnie ma mnie za idiotkę).
-Hej-wyglądał inaczej. Miał na sobie czarne, obcisłe spodnie i dość szeroko rozpiętą koszulę w kratę. Na szyi wisiał mały wisiorek z krzyżykiem, a za nim dostrzegłam tatuaż przedstawiający dwie jaskółki. Gdyby nie to, że wciąż nie usłyszałam jego głosu mogłoby się zdawać, że jest zupełnie zdrowy.
Zdjęłam buty, a Harry odebrał ode mnie kurtkę i powiesił ją na wieszaku.
-Napijesz się czegoś?-uśmiechnął się lekko.
-Herbaty?
Skierowałam się za chłopakiem w stronę kuchni skanując każdy centymetr mieszkania. Było luksusowe, ale zdawało się być przytulne. Harry wstawił wodę, po czym obrócił się w moją stronę.
Mimo, że nie porozumiewaliśmy się nie czułam się nieswojo było...miło? Chłopak zalał dwa duże kubki po czym usiedliśmy na kanapie.
-Dzięki, że przyszłaś. Przepraszam, że tutaj, ale chciałem cie zobaczyć bez tych wszystkich głupich plotek-uśmiechnął się niepewnie, a ja poczułam krew napływającą do twarzy. Upiłam łyk gorącego napoju z cytryną.
-Ile zostajesz jeszcze w Stanach?
-2 miesiące, tak myślę.
Skinęłam głową i znów upiłam trochę z kubka.
-A jak się czujesz?-bo wyglądasz już o wiele lepiej, chciałam dodać, jednak powstrzymałam się.

Harry

-Już lepiej-dzięki tobie, jednak ugryzłem się z język i zachowałem tą uwagę dla siebie.
Po jakiejś godzinie zdecydowanie się rozluźniliśmy. Oboje.
-Aaaa zapomniałam-wstała z kanapy i ruszyła do przedpokoju. Po chwili wróciła z papierową torebką.-Jaki kolor?-spojrzałem pytająco.-Kolor, proszę.
-Niebieski.
Podeszła do mnie a do moich skroni doszedł nieziemski zapach pączków. Ujrzałem przed sobą niebieskiego z zieloną posypką.
Kazała mi otworzyć buzię i włożyła mi słodkiego pączka do ust, na co uśmiechnąłem się szeroko. Była taka urocza. Zaczerwieniła się po czym chciała usiąść, jednak nie pozwoliłem jej jednak, tylko przyciągnąłem ją do siebie, a ona tracąc równowagę wylądowała na moich kolanach. Spojrzała na mnie opierając się o moją klatkę piersiową, a ja zapatrzyłem się w jej orzechowe oczy. Poczułem się tak jakby, ktoś zatrzymał czas. To było coś niesamowitego. Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Nie myślałem za bardzo. Szczerze, chciałem to zrobić już dawno. Gdy dzieliły nas zaledwie 3 centymetry, mój telefon zadzwonił, co zadziałało na Mel jak zimny prysznic. Odsunęła się ode mnie i usiadła obok z czerwoną twarzą. Wypuściłem nerwowo powietrze po czym zobaczyłem od kogo jest wiadomość. Chciałem sobie przywalić w twarz.

Od:Taylor
Nie ignoruj mnie. Chcę pogadać, martwię się. xx

Mel jakby wyczuła od kogo jest wiadomość, gdyż nerwowo wstała z kanapy mamrocząc coś, że powinna już iść. Rzucając telefon na kanapę poszedłem do przedpokoju, gdzie znajdowała się Mel.
-Odwiozę cię-zaproponowałem, choć i tak wiedziałem, że się nie zgodzi.
-Nie, nie trzeba. Vic po mnie przyjedzie-widząc moje rozczarowanie, szybko dodała-Ale dziękuję, naprawdę.
Ubrała kremowy komin na granatowy płaszcz i wsunęła na nogi botki. Czy my się jeszcze kiedykolwiek spotkamy? Czy po dzisiejszym, już nie będzie chciała mnie widywać? W końcu ma chłopaka...Ale im się nie układa...A poza tym, może brzmi to nonszalancko, ale widziałem, że ona chciała tego samego co ja.
Stała przede mną jakby nie za bardzo wiedziała, co zrobić. Wspominałem już, że jest urocza?
-Mam nadzieję, że jeszcze będziesz chciała się ze mną spotkać?
-Jakbym mogła ci odmówić, panie Styles?-zaśmiała się cicho, na co na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Przytuliłem ją, a jej chude ręce objęły moją szyję. Poczułem, że staje na palcach, na co uśmiechnąłem się pod nosem jeszcze szerzej.
-Do zobaczenia, Harry. Dzięki za dzisiaj.
-To ja dziękuję i to za wszystko.
Uśmiechnęła się po raz ostatni, po czym opuściła mieszkanie i wsiadła do czarnego bmw.

~~
Heeeej!
Tak jak mówiłam, dodaję w niedzielę. :) Mam nadzieję, że weekend minął Wam dobrze! Ja dzisiaj piekę pierniczki i ubieram choinkę! #ChristmasAreComing yeah!
Przed świętami planuję jeszcze 2 rozdziały, oczywiście jeśli będziecie chcieli ;)
#muchlove
@DameHazza

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 8

 Melanie

Otworzyłam google'a i od razu wpisałam w miejsce wyszukiwania 'harry styles'. Przygryzłam wargę i po chwili zastanowienia kliknęłam enter. Pierwsze co wyskoczyło okazało się być linkiem do twittera. Kliknęłam w niego i przejechałam po timeline. Większość tweetów była o tym aby kupować nową płytę. W tle dostrzegłam pięciu chłopaków na czerwonym dywanie. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Ile razy widziałam Louisa, Nialla, Liama lub Zayna (tak nauczyłam się już ich imion) z ich oczu wręcz można było odczytać czystą troskę. Bali się o przyjaciela. Sama nie wiem jakbym zareagowała gdyby takie coś przydarzyło się Victorii. Jak na zawołanie mój telefon zawibrował, a gdy odblokowałam ekran zobaczyłam wiadomość od przyjaciółki.

Nadawca: Tori
Niosę pączki, otwierać! x

W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Odłożyłam laptopa przymykając klapkę i wpuściłam Tori do środka. Faktycznie trzymała w rękach papierową torbę z logiem Dunkin'Donuts.
-Nienawidzę śniegu,ugh- zatrzęsła się po czym powiesiła swoją kurtkę na wieszaku.
-Śnieg pada?-spytałam zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy.
-Od jakiejś dobrej godziny...O czym ty tak intensywnie myślisz? A może powinnam powiedzieć o kim, hmm?
Nie odpowiedziawszy, skierowałyśmy się do mojego pokoju, a Vici jak to ona od razu rzuciła się na łóżko otwierając torbę, którą przyniosła. Podała mi naszą ulubioną waniliową latte i po jednym różowym pączku.
-Ty zawsze wiesz jak poprawić mi humor-uśmiechnęłam się całując przyjaciółką w policzek.
-No, no bez słodkości i tak nie ominiesz tematu pewnej gwiazdy popu...
Poczułam krew napływającą do twarzy i podeszłam do okna obserwując pogodę na zewnątrz. Upiłam łyk kawy, po czym odwróciłam się do przyjaciółki.
-Jest dla mnie tylko pacjentem. Lubię go, ale nic więcej-powiedziałam, jednak Tori nie wyglądała na przekonaną.-Naprawdę, uwierz mi.
-Okej, nie chcesz, nie mów-udała obrażoną, po czym obie się zaśmiałyśmy.-A co z Rushem? To prawda, że się rozstaliście?
Cisza. Zagryzłam policzki by powstrzymać łzy. Teoretycznie nie zerwaliśmy, ale w praktyce jest tak, że nie odzywamy się do siebie i omijamy jak ogień i woda.
-Oj, mała chodź tu-podeszłam do przyjaciółki, po czym natychmiastowo mnie objęła. Pozwoliłam łzom płynąć. Tak jak wczoraj i przedwczoraj. W sumie dziwię się skąd jeszcze w ogóle się biorą.-Rush to idiota jeśli zostawił cię tylko dlatego, że jakieś serwisy plotkarskie tworzą jakieś jebane farmazony. Jesteś niesamowitą dziewczyną i jeśli on tego nie dostrzega, to nie jest ciebie wart. Zobaczysz, że jeszcze będzie wracał na kolanach-zaśmiałam się, a na twarzy Vic od razu pojawił się troskliwy uśmiech.

Harry

Stałem przy oknie przyglądając się białym płatkom śniegu. Jako dziecko zawsze to robiłem, by się uspokoić. Dzisiaj mnie wypisują. Czyli... Nie będę już śpiewał. Koniec z marzeniami o trasie dookoła świata. Koniec ze śpiewaniem. Koniec nawet ze zwyczajnym mówieniem. Koniec. To dla mnie zdecydowanie za dużo. Mimo, że wciąż wciskają mi kit, że może kiedyś odzyskam głos, nie chcę mi się w to wierzyć, a chciałbym mieć chociaż nadzieję. Czasami zastanawiam się czemu po prostu nie wezmę tych tabletek za gablotką kończąc mój marny 20-letni żywot. Ale wtedy myślę o mamie, o Gemmie, o chłopakach i...o Mel. To głupie i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Ale przy niej czuję się po prostu sobą. Nie muszę udawać kogoś kim nie jestem.
-Harry?-odwróciłem się i zobaczyłem przed sobą Liam'a.-Wypis jest gotowy musisz go tylko podpisać-uśmiechnął się pocieszająco. Sięgnąłem po swoją torbę i ruszyłem wzdłuż korytarza za przyjacielem.
Ally pokazała mi miejsce, w którym mam podpisać. Ślęczałem nad kartką. Wiem, że to głupie, ale mam wrażenie, że dopóki na tym białym kwitku nie znajdzie się mój podpis jest jeszcze nadzieja. Nadzieja, to coś czego potrzebuje teraz najbardziej. Wmawiam sobie coś co się nie stanie...Westchnąłem zostawiając podpis, po czym opuściłem budynek szpitala.
Usiadłem na kanapie w moim apartamencie. Mimo wszystko nie mogłem jeszcze wrócić do Londynu. Musiałem tu jeszcze zostać 2 miesiące. Badania i te sprawy. Po jakimś godzinnym tłumaczeniu chłopakom, że dam sobie radę sam mogłem w końcu odetchnąć. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Ostatni raz tutaj byłem jeszcze z Taylor. Na tej kanapie oglądaliśmy To właśnie miłość i udając, że nie lubię takich filmów wpatrywaliśmy się w ekran telewizora wtulając się w siebie. Mimo wszystkich plotek, które krążą tak naprawdę wcale ze sobą nie spaliśmy. Choć według nich byliśmy zaręczeni... Zawsze tak jest. Nie mogę mieć przyjaciółek, bo od razu jestem męską dziwką, nie mogę mieć przyjaciół, bo jestem gejem. Gdzie tu jest logika? W tym momencie poczułem wibracje telefonu. Czyżby Louis? Wysłał mi już 5 sms'ów w ciągu godziny czy nie jest mi nic potrzebne. Westchnąłem po czym odblokowałem telefon.

Nadawca: Mel
Mam pączki, herbatę tylko nie mam ciebie. Gdzie cię wywiało? Mam nadzieję, że nie wyjechałeś bez pożegnania! x

Melanie

-Nie wiem czy to dobry pomysł- powiedziałam do przyjaciółki, która siedziała obok mnie w aucie.
-Weź przestań. Lubisz go, on lubi ciebie. W czym problem?
-Tak, ale mogłam sama odpisać na sms'a...
-Nawet mi nie mów, że się nie cieszysz. Wiesz ile dziewczyn chciałoby być na twoim miejscu?
O tym nie pomyślałam, ale jeśli mam być szczera ta myśl wcale nie poprawiała mi humoru.
-No dawaj, mała nie będziemy przecież tu stać pod jego domem wieczność. Zaraz wysiadasz i idziesz do niego i masz się dobrze bawić, albo jedziesz ze mną i z moją mamą kupować prezenty. Uwierz to nic fajnego.
-Dobra- westchnęłam po czym opuściłam auto. Skierowałam się do białych drzwi.  Użyłam dzwonka po czym od razu chciałam uderzyć się w twarz. Co ja tu w ogóle robię? Chciałam uciec, ale powstrzymał mnie widok nieziemsko pięknego chłopaka z brązowymi lokami przede mną.

~~

Hej!(:
Wiem, że rozdział jest nie za ciekawy, ale w następnym będzie się działo! Obiecuję! :D
A więc tak bardzo, bardzo dziękuję za tyle wejść! Wow, to naprawdę niesamowite, że kiedy dodałam ostatni rozdział było 8000 wejść, a teraz jest ich ponad 12500! Na serio nawet nie wiecie jak mnie to motywuję! A i jeszcze 40 obserwatorów, na serio nawet nie umiem wyrazić jak bardzo jestem w szoku, że ktoś w ogóle to czyta. :))
W ogóle czytam boskie opowiadanie autorstwa @oopshiharreh (''Breathless') i jest nominowane to bloga miesiąca TU. Więc jeśli chcielibyście pomóc to kliknijcie w ankiecie :) Z góry dziękuję! Dodam tylko, że uwielbiam autorkę i jest niesamowitą osobą! x
#muchlove
@DameHazza
PS Jeśli będzie chociaż 10 komentarzy rozdział pojawi się w niedzielę ;) x

środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 7

Melanie

Myślałam, że stopy mi odmarzną. Sądziłam, że emu będą dobre na taką pogodę. Co prawda może to nie były oryginały, tylko tania podróbka z Chin...No, ale proszę Was, kupować kapcie za 200 dolarów? Nie, dziękuję. Kończąc moją debatę sama ze sobą zauważyłam Rush'a. Poderwałam się z ławki, na której siedziałam i podeszłam w kierunku chłopaka. Chciałam go przytulić, ale nie pozwolił mi na to odsuwając się.
-Przyszedłem, więc?-powiedział chłodno.
-Naprawdę wierzysz w te bzdury?
-A co ja mam myśleć?! Zbywasz mnie ostatnio bardzo często z wymówką, że musisz iść do szpitala... Dla niego?-dwa ostatnie słowa szepnął i skierował swój wzrok na swoje buty.
-Rush, to jest mój pacjent...To wszystko. Jest teraz w rozsypce, a jest daleko od domu, próbuję mu po prostu pomóc...
-I ani razu nie pomyślałaś o nim w inny sposób?
Cisza. Pomyślałam, ale co z tego? I tak to by nie miało miejsca.
-No właśnie-fuknął.
-A ty nigdy nie pomyślałeś o Riley w taki sposób?
-Odwracasz kota ogonem!
-Pomyślałeś!
-Ale ja się z nią nie obmacywałem!
-Przesadzasz, ja go tylko przytuliłam!
-Ale to jest Harry Styles, on potrafi zbajerować każdą laskę!
Zaśmiałam się ironicznie.
-Myślałam, że znasz mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie nigdy bym ci tego nie zrobiła-zgromiłam go wzrokiem.-A jego nazwisko nie gra roli-dodałam.
-Może powinnyśmy od siebie odpocząć?-powiedział po chwili ciszy.
Poczułam ukłucie w sercu, a moja pewność siebie wyparowała dosłownie w sekundę.  Doskonale zdawałam sobie sprawę co to oznacza.
-A chcesz tego?-spytałam chwiejnym głosem.
-Nie wiem, Mel. Muszę sobie wszystko poukładać...
-Co tu jest do układania? Przytuliłam go po prostu po przyjacielsku, a ty robisz aferę jakbym miała z nim dziecko!-czułam łzy na moich policzkach. Rush był dla mnie naprawdę ważny.
-Pa, Mel-szepnął, po czym odszedł, zostawiając mnie zupełnie roztrzęsioną. Ałć, moje serce chyba właśnie zostało zabite, zdeptane i zakopane 9283928 metrów pod ziemią.

Harry

Przechadzałem się powolnym krokiem korytarzem szpitala bez większego celu. Może maratonu bym nie przebiegł, ale czułem się coraz lepiej. Pocieszała mnie też myśl, że pozwolono mi zdjąć to debilne szpitalne ubranie. Szedłem więc z rękami w kieszeniach przyglądając się temu ogromnemu budynkowi. Usłyszałem dźwięk windy i automatycznie się odwróciłem. Mel? Wyglądała na zmartwioną. Co ona w ogóle tu robi o tej porze? W tym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Posłałem jej niewyraźny uśmiech, na co się lekko zaczerwieniła i machnęła w moją stronę.
-Coś się stało?-spytałem.
-Masz chwilę?-skinąłem głową po czym podeszła do mnie.
Szedłem za nią o nic jej nie pytając. Wsiedliśmy do windy, a mój wzrok padł na jej twarz. Zwykle gościł na niej promienny uśmiech i brązowe, pełne życia oczy. A teraz? Miała worki pod oczami, które z resztą były czerwone. Obróciłem ją w moją stronę.
-Płakałaś?-w odpowiedzi tylko przygryzła wargę i spojrzała na swoje buty.
Charakterystyczne piknięcie poinformowało nas, że jesteśmy już na wybranym piętrze. Dach?
Wyszliśmy z windy, a ja poczułem wiatr z dworu. Kto nie zamyka drzwi w listopadzie? Przeszedł mnie dreszcz, a Melanie widząc to podeszła do szafki w kącie przy wyjściu podała mi koc.
-Dzięki.
Wyszliśmy na dach i ujrzałem cudowną panoramę nocnego Los Angeles. Mimo wszystkich stereotypów, historii, wspomnień i mrocznych sekretów, które skrywa to miasto, uwielbiam je. Przyjeżdżając tu czujesz się jakbyś był w innym świecie. Od ludzi codziennie chodzących na castingi i spełniające swoje marzenia, do największych gwiazd znanych na całym świecie. Widząc Aleje Gwiazd, drogie wille w Beverly Hills, ogromne centra handlowe niczym niektóre małe miasteczka w Wielkie Brytanii uświadamiasz sobie jak bardzo świat jest różnorodny. Jak wiele jeszcze można zobaczyć.
-Widzę, że czujesz się już coraz lepiej-odezwała się po raz pierwszy odkąd ją dzisiaj zobaczyłem. Głos miała niepewny, ale mimo to na jej twarzy pojawił się troskliwy uśmiech. Siedziała na ziemi oparta o poduszki z podkulonymi nogami.
-Stała bywalczyni, jak zgaduję-wskazałem na poduszki, na co jej kąciki ust uniosły się trochę wyżej i skinęła głową.
-Lubię tu przychodzić. Zawsze jak mam jakiś problem lub po prostu chcę pobyć sama... To taka moja oaza-zaśmiała się cicho, a przez myśl przeleciało mi, że powinna to robić o wiele częściej.-Przepraszam, że cię tu wyciągnęłam, ale przy tobie jakoś o wiele łatwiej jest mi zapomnieć o problemach... Czy brzmię jakoś dziwnie?-znów się zaśmiała na co nie mogłem zostać obojętny. Pokiwałem przecząco głową.
-W ogóle nie pasujesz do stereotypowej dziewczyny z Kalifornii, wiesz?
-A to dobrze czy źle?
-Jak dla mnie? O wiele bardziej wolę ciebie, od lasek, które wpychają mi się do łóżka, bo chcą coś osiągnąć. Nienawidzę sztuczności, a bardzo często ją spotykam.
Mel skinęła głową jakby bardzo intensywnie się nad czymś zastanawiała.
-Co się stało, że dzisiaj tutaj jesteś?
Spojrzała na mnie i zobaczyłem na jej twarzy smutek.
-Pokłóciłam się z chłopakiem...O ciebie.
O mnie? Co? Niby dlaczego?
-Czy ja zrobiłem coś...?
-Nie, nie o to mi chodzi. On po prostu przeczytał jakieś głupoty na twój temat i zobaczył te zdjęcia...
-Jakie zdjęcia?
Sięgnęła po torbę i wyciągnęła swój telefon. I wtedy zobaczyłem te wszystkie nagłówki.
Nawet nie umiem opisać jak mi było głupio.
-Przepraszam, ja...
-To nie twoja wina, Harry-sposób w jaki wypowiedziała moje imię spowodował, że przez moje ciało przeleciały ciarki.-Naprawdę, nie mam ci niczego za złe. Rush powinien mnie słuchać, a nie od razu osądzać.  Szczerze, może i lepiej? I tak niedługo skończył by w łóżku Riley-ostatnie zdanie wypowiedziała ze zdecydowaną pogardą.
-Naprawdę mi głupio-przejechałem dłońmi po swoich włosach, jak to zwykle w nerwowych sytuacjach.-Zawsze tak rob...-nie dokończyłem, gdyż poczułem usta dziewczyny na moim policzku. Całe moje ciało oblała fala ciepła.
-Harry, wszystko jest w porządku-szepnęła.

~~
Heeej!
Koniec Mel i Rush'a? Nie do końca... A co z Harrym? Jak Wam się podoba relacja między nimi? ;)
Wielkie wow za ponad 8000 wejść, na serio jesteście wielkie!
Przepraszam, że z kilkudniowym opóźnieniem, ale po prostu szkoła, szkoła i szkoła, ugh.
#muchlove
@DameHazza

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 6

Melanie

Tydzień później...

Opuszczając uczelnię skierowałam się do domu. Spojrzałam na niebo, które dzisiaj było niesamowicie błękitne, jak na listopad oczywiście. Myślę, że mały spacerek mi się przyda. Wsunęłam słuchawki w uszy i puściłam Rehab Rihanny i Justina Timberlake'a. Uwielbiałam Riri niemal tak bardzo jak Ed'a. Mijając przechodniów rozmyślałam o mojej pracy na zajęcia z panem Blackbowem. Czy historia Harry'ego będzie dobrym materiałem?
Przekręciłam klucz w drzwiach od mieszkania i weszłam do środka. Wyjęłam z torby zeszyty, i wzięłam to co będzie mi potrzebne. Poprawiłam się lekko, żeby nie wyglądać jak zupełne gówno. Nie wiem jak to jest, ale zawsze wychodząc z uczelni wyglądam przyzwoicie, a jak wracam do domu jakby ktoś walnął mnie patelnią. Westchnęłam, po czym wzięłam do ręki jabłko. Zamykając drzwi ugryzłam czerwony owoc, a potem skierowałam się schodami w dół do piwnicy. Zapaliłam światło i po kilku sekundach odnalazłam karton z napisem 'do oddania'. Starając się nie dotknąć żadnej pajęczyny w skupieniu podniosłam pudełko. Pisnęłam jednak i opuściłam je, gdy dostrzegłam na nim pająka. Ugh, nienawidzę ich. Czarne, owłosione stworzenie schowało się w rogu pomieszczenia, dzięki czemu znów mogłam schylić się po karton.
Dalej odbyło się bez żadnych komplikacji. Kierując się na East Graves Avenue w moich uszach rozbrzmiewało Moments. Znów w skupieniu przysłuchiwałam się głosowi Harry'ego. Był niesamowity.
-Hej, Nash-przywitałam się z 23-letnim brunetem, gdy tylko przekroczyłam próg domu dziecka.
-O, kogo ja widzę. Melanie Amelia McAvay-uśmiechnął się.
-Jezu, proszę, nigdy nie zwracaj się do mnie całym imieniem-zaśmiał się, po czym przytuliliśmy się przyjacielsko.- Jest Nana?
-Nie, poszła zrobić zakupy z Ash...-przyjrzał mi się dokładnie.-A można wiedzieć, czemu mam taki zaszczyt goszczenia tak wspaniałej osoby w naszych skromnych progach?
Zaśmiałam się, na co mi zawtórował.
-Przyniosłam to-postawiłam karton na stoliku.-I w ogóle sprawdzić jak się trzymacie.
Nash uśmiechnął się. Muszę przyznać, że przez te 2 lata zmienił się. Przypakował trochę, a jego włosy zwykle ułożone we fryzurę a'la Justin Bieber z teledysku Baby (którego, potajemnie był fanem, ale tylko ja o tym wiem), zostały postawione do góry. Jednak uśmiech i jego błękitne oczy zostały takie same.
-Co mnie tak obczajasz, mała?-puścił mi oczko, na co oberwał przyjacielskiego kuksańca w ramię.
-Po prostu wyglądasz inaczej, niż poprzednim razem, kiedy cię widziałam.
-Ty też jesteś niczego sobie-zaśmialiśmy się. Ludzie często brali nas za parę, co było dość zabawne, gdyż Nash wolał chłopców. Znamy się od bardzo dawna i to tak jakbym chodziła z bratem. Nana (założycielka domu dziecka) zajmowała się moją mamą, gdy ta po śmierci dziadków trafiła tu w wieku 6 lat. Traktuje ją jak matkę, więc dla mnie jest przyszywaną babcią. Nash też był wychowankiem tego domu. Jednak został wraz ze swoją młodszą siostrą Ashley, by pomagać coraz starszej Nanie.
Gdy rozpakowałam karton z zabawkami, książkami i ubraniami usiadłam na tarasie z Nashem popijając mrożoną herbatę.
-Więc, nadal pracujesz w tym szpitalu?
-Tak-uśmiechnęłam się po czym upiłam łyk chłodnego napoju.
-Słyszałem, że tam leży ten Harry z One Direction.
Spojrzałam na przyjaciela lekko zdezorientowana. Musiał zaczynać jego temat? Potwierdziłam skinięciem głowy.
-Mam nadzieję, że z tego wyjdzie. Niezłe z niego ciacho, szkoda, że woli dziewczyny...-zaśmiałam się na uwagę przyjaciela. Muszę być obiektywna. Harry był naprawdę przystojny, nie da mu się tego zaprzeczyć. Jednak ja poznałam go z trochę innej strony niż wszyscy. Brzmi to trochę jak przechwalanie, ale nie o to mi chodzi. Tak naprawdę, wcale nie jest taki pewny siebie jak wszyscy sądzą.-HALO!-podskoczyłam, gdy usłyszałam głos Nash'a.
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Chyba już wiem o co chodzi...-spojrzałam pytająco na przyjaciela.-Znasz go... i mało tego... podoba ci się.
Wyplułam z siebie mrożoną herbatę, którą miałam w ustach. Brunet tylko się zaśmiał.
-Wcale nie-broniłam się.
-Oj, Mel jesteś taka urocza, gdy próbujesz kłamać-zaśmiał się po raz kolejny, a ja próbowałam schować moje czerwone policzki.

Harry

Myślę, że moja desperacja sięgała zenitu. Co minutę sprawdzałem mój telefon, aby dowiedzieć się, która jest godzina.
-Stary, przystopuj trochę. Przecież przyjdzie, to jej praca-powiedział Louis, który siedział w kącie sali i przyglądał mi się z lekko rozbawioną miną. To jej praca, dokładnie. Nie przychodzi tu dla mnie, tylko dlatego, że to jej praca. Wiem, że tak jest choć malutka część mnie ma nadzieję, że tak nie jest. Jest niesamowitą dziewczyną.  Pomocna, uparta (w dobrym znaczeniu) i nie jest pusta, jak większość dziewczyn. Na dodatek jest śliczna. Kurde, muszę się ogarnąć. Potrząsnąłem głową, a w tym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. Po chwili moim oczom ukazała się Mel.
Przywitała się z Louisem i ze mną, po czym brunet postanowił opuścić pokój, za co byłem mu bardzo wdzięczny.
-Hej-usiadła na krześle obok. Po tym 'incydencie' w sali od rehabilitacji próbowała zachować dystans między nami, co bardzo mnie wkurzało.-Jak samopoczucie?
-Jest okej, już mogę chodzić-uśmiechnąłem się lekko, na co odpowiedziała mi tym samym.
-Przepraszam za spóźnienie, ale zagadałam się ze starym przyjacielem-w ramach odpowiedzi skinąłem tylko głową.
-Może się przejdziemy, oczywiście jeśli twój stan zdrowia na to pozwala?
-Jasne-szczerze ucieszyłem się, że w końcu wyjdę z tego pomieszczenia.
Wstałem powoli i ku mojemu zdziwieniu nic mnie prawie nie bolało. Czułem tylko lekkie rwanie w szyi, ale było do wytrzymania.-Przebiorę się tylko z tego czegoś-wskazałem na niezbyt wygodne szpitalne ubranie.
Opuściłem łazienkę już w dresie, na co Mel podniosła się z krzesła. Uśmiechnęła się do mnie lekko, po czym powolnym krokiem ruszyliśmy przed siebie. Usiedliśmy w małej, szpitalnej kawiarence. Gdy dostaliśmy od kobiety ubranej w różowy fartuch herbatę, Melanie spojrzała na mnie i przyłożyła papierowy kubek do swoich ust.
-Cieszę się, że dochodzisz do siebie-zaczęła.
-Ja też...-spojrzałem na swoje dłonie. Nie wiem czy powinienem o to pytać, ale naprawdę mnie to nurtuję.-Sądzisz, że odzyskam kiedyś głos?-podniosłem na nią wzrok. Wyglądała na lekko zdziwiona pytaniem, ale widocznie się zastanawiała.
-Szczerze, to nie mam pojęcia-patrzyła na swoje paznokcie, które swoją drogą były pomalowane na granatowy kolor.-Twój przypadek jest...wyjątkowy-po tych słowach jej wzrok padł na moją twarz, jakby próbowała odczytać moje emocje.
Czyli nie. Westchnąłem. Nie wyobrażam sobie życia bez śpiewania. To była jedna z niewielu rzeczy, która mnie uszczęśliwiała, a teraz została mi odebrana. Wiem, że to wszystko moja wina, bo to ja jechałem za szybko. To ja wpadłem w ten jebany poślizg...

Melanie

Widziałam jak szczęka Harry'ego zacisnęła się po moich słowach. Nie chciałam go zdołować, ale nie chciałam go oszukiwać. Szczerze, osoby, które uszkodzą sobie struny głosowe bardzo rzadko znów mogą mówić. Chciałam, żeby się nie martwił się na zapas. Nie wiedziałam, co czuje, ale domyślam się, że to coś okropnego. W końcu śpiewanie było dla niego wszystkim. Robił to od 3 lat prawie codziennie, a teraz? Położyłam swoją dłoń na jego nadgarstku, a jego wzrok od razu powędrował na moją twarz. Wpatrywał się swoimi niewyobrażalnie zielonymi oczami we mnie, aż przez chwilę zapomniałam, co chciałam powiedzieć. Ignorując szybkie bicie serca, zaczęłam:
-Harry... Nie umiem sobie wyobrazić tego jak fatalnie musisz się czuć, ale...-westchnęłam.-Musisz być silny. Nieważne, co się stanie, czy odzyskasz głos...czy nie, pamiętaj o swoich fanach...
-Jakich fanach? Przecież już w życiu dla nich nie zaśpiewam!-widziałam w jego oczach smutek, żal i złość.
-Wtedy, gdy zobaczyłam Cię po raz pierwszy i zeszłam do fanek na dół, powiedziałam im jaka jest sytuacja. Wiesz, co mi odpowiedziały? Że nie ważne, czy będziesz mógł mówić czy nie, będą z tobą. Bez względu na wszystko, rozumiesz? Oczywiście, że chcą żebyś śpiewał, ale zostaną z tobą na dobre i na złe.
Zobaczyłam w jego oczach łzy. Nie zastanawiając się długo podeszłam do chłopaka i po prostu go przytuliłam. Wiedziałam, że łzy nie były spowodowane smutkiem. Były to raczej łzy wzruszenia, a może też trochę bezradności?
Gdy przekroczyłam próg domu dochodziła 22.00. Trochę zasiedziałam się z Harry'm. Zdjęłam moje vansy i po przywitaniu się z mamą i Toby'm poszłam do pokoju. Sięgnęłam po telefon, który od kilku godzin leżał rozładowany w mojej torbie. Gdy tylko podłączyłam urządzenie do ładowarki pojawiło mi się 5 nieodebranych połączeń i 3 wiadomości. 2 połączenia od Rush'a, 3 od Vici. Wiadomość od Rush'a, Victorii i... zastrzeżonego numeru. Otworzyłam ostatnią wiadomość.

Od: Unknown
Przepraszam za ten 'wybuch' dzisiaj. Za dużo emocji jak na jeden raz. Dziękuję, że mi pomagasz.
Harry x

Uśmiechnęłam się do wyświetlacza.

Do: Harry
Nie masz za co przepraszać jak i dziękować. Rozumiem. :)

Zastanawiałam się nad dodaniem ' x ' ale gdy tylko zdałam sobie sprawę, że minęło już 5 minut, stwierdziłam, że to absurdalna sytuacja, że w ogóle zawracam sobie tym głowę.

Od: Rush x
Musimy porozmawiać, teraz!

Zmarszczyłam brwi. O co chodzi?

Od: Tori<3
NIE UWAŻASZ, ŻE MOGŁAŚ SIĘ POCHWALIĆ? JAK MOGŁAŚ MI NIE POWIEDZIEĆ O TYM, ŻE ZNASZ HARRY'EGO??????? POZA TYM O CO CHODZI? ROZMAWIAŁAŚ Z RUSH'EM? JEST WKURZONY!

O co do jasnej cholery chodzi? Wybrałam numer do przyjaciółki.
-Mel, jak mogłaś mi nie powiedzieć?!
-O co w ogóle chodzi?
-Odkąd ty i Harry...ten tego?
-Ja i Harry nic ten tego! Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?
-Byłaś na jakiejkolwiek stronie plotkarskiej dzisiaj?
-Nie.
-To zobacz.
Przytrzymałam telefon ramieniem, po czym otworzyłam laptopa i wpisałam adres jakiegoś portalu plotkarskiego. Gdy zobaczyłam tytuły i zdjęcia myślałam, że oczy wylecą mi z orbit.
Harry Styles i tajemnicza brunetka!
Harry z One Direction w szpitalu z ładną brunetką!
Harry i jego nowa dziewczyna! Co na to Taylor?
Harry Styles ma nową dziewczynę! Ładna?
Gdy zjechałam na dół kursorem myszki zobaczyłam nasze zdjęcie z dzisiaj. Przedstawiało ono nas, gdy obejmowaliśmy się.
-Co do...
-Rush do mnie dzwonił... był wściekły...
Świetnie.

~~
Heeej :)
Akcja zaczyna się rozkręcać... Powoli, ale jednak ;) Co sądzicie o rozdziale?
Chciałabym bardzo, ale to bardzo podziękować za ponad 5,900 wejść i 30 obserwatorów! Jesteście niesamowite! ♥
Jeśli chcesz być informowanym zostaw swojego twittera pod postem ;)
#muchlove
@DameHazza

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 5

Melanie

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Mama szła po pracy do koleżanki więc miała wrócić później, a Toby miał rehabilitacje. Więc kto to?
Spojrzałam na kalendarz. 5 listopada. Czy to możliwe, że...? Szybkim ruchem wstałam z łóżka, odkładając laptopa i narzucając na siebie sweter skierowałam się do kuchni.
Otworzyłam drzwi wejściowe i ujrzałam listonosza.
Podał mi kopertę, po czym rzucając krótkie 'dziękuję, do widzenia' popędziłam do swojego pokoju. Wgramoliłam się na moje łóżko i spojrzałam na pogiętą i ostemplowaną kopertę z napisem Melanie. Przejechałam palcem po moim imieniu, po czym złapałam za nieśmiertelnik na mojej szyi.
''Jeśli kiedykolwiek poczujesz się samotna, wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć, nieważne czy jestem 12000 kilometrów od ciebie czy stoję na przeciwko''-powiedział, po czym zawiesił mi na szyi łańcuszek, z napisem a tuo lare íncipe (zacznij od siebie). To moje motto od 4. roku życia. Choć tak naprawdę wtedy nie wiedziałam o co w nim chodzi. Odetchnęłam głęboko, po czym przedarłam delikatnie kopertę.

                                                             Kochana Córciu!                  3 lipca, 2013 r.

Na początku chciałem Cię przeprosić za zwłokę z napisaniem tego listu, gdyż wyjechałem już rok temu, ale uwierz, naprawdę trudno tutaj znaleźć czas. Trudno znaleźć cokolwiek. Mam nadzieję, że otrzymasz go jak najszybciej.
Chciałem ci przekazać dobrą wiadomość. Zobaczymy się już za jakieś 5 miesięcy! Wrócę na wigilię i już zostanę. Tak, dostaję już emeryturę, jako, że byłem już na 6 misjach w Afganistanie.
Nigdy tego nie powiedziałem, ale chciałem Cię przeprosić. Wiem, że miałaś trudne dzieciństwo, gdyż mama musiała wychowywać Ciebie i Toby'ego sama, ale wiedz, że nikogo nie kocham bardziej niż Was. 
Jak Ci idzie pływanie? Jak uczelnia? Jest ktoś kogo powinienem poznać? Jakiś chłopak, który musi przejść przez mój test, hmm? Mam do Ciebie tyle pytań! Do szybkiego zobaczenia. Przepraszam, że tak krótko. Kocham Cię.


Tata

Harry

Cały dzień nie widziałem dzisiaj Mel. Dochodziła już 16.00.
Rano jak zwykle udałem się... To może za dużo powiedziane, raczej przewieźli mnie na wózku do łazienki. Minęły już 3 tygodnie od wypadku, a ja wciąż nie mogę się ruszać. To znaczy teoretycznie mogę, ale jeden najmniejszy ruch równa się z ogromnym bólem. Nienawidziłem kąpieli. Pielęgniarki musiały mnie kąpać, gdyż sam nie dawałem rady zdjąć szpitalnego ubrania. Mimo, że nie wstydzę się nagości, nie można było nazwać komfortem braniu prysznica przy 5 osobach. 
Obecnie siedziałem (na szczęście już wykąpany) w sali do rehabilitacji. Dostrzegłem jednak, że nie jestem sam. W drugim końcu sali siedział chłopak o brązowych włosach, ubrany w dresy i koszulkę Ramones, co od razu przypadło mi do gustu, gdyż uwielbiałem ten zespół. Na oko wyglądał na jakieś 16-17 lat. Kogoś mi przypominał, jednak nie mogłem się skupić, gdyż do sali weszła kobieta w średnim wieku ubrana w dresy i bluzę. Lekko rudawe włosy były związane w kucyka. Na jej twarzy gościł ciepły uśmiech. 
-Hej Harry-przywitała się, na co skinąłem głową. Gestami pokazałem, że nie mogę mówić.
-Wiem o twoim stanie, nie przejmuj się. Dzisiaj niestety musimy poradzić sobie bez Mel, gdyż coś jej wypadło. 
Po raz kolejny skinąłem głową. Nie wiedziałem za bardzo, co w ogóle tu robię.
-Aaa, gdzie moje maniery-zaśmiała się.-Jestem Martha, rehabilitantka.

Melanie

Gdy blondynka blisko 40-stki nadała już list uśmiechnęła się do mnie. Kiedy tylko zobaczyła napis 'Afganistan' spojrzała na mnie z troską w oczach.
Opuściłam budynek poczty i rzuciłam okiem na telefon. 17.42. Muszę iść po Toby'ego. Może nie wspominałam, ale poza tym, że mój brat jest głuchoniemy, ma też problem z mięśniami. Dzisiaj mama nie mogła go odebrać, więc pomogę mu przynajmniej wrócić wózkiem. Czekając na najbliższy autobus do szpitala pomyślałam o liście. Tak długo na niego czekałam. Nie mogę uwierzyć, że mój tata zostanie już z nami w domu. Będzie w końcu przy nas. Dla ścisłości, naprawdę nigdy nie miałam mu za złe, że wyjeżdża. Wręcz byłam z niego dumna. W końcu dowódca oddziału prowadzący misje w Afganistanie, to coś! Od dziecka był dla mnie wzorem. Powtarzał mi, że bez względu na wszystko, zawsze trzeba pomagać ludziom. Nawet jeśli niektórzy mogą cię wyzywać, lub uważać za niestosowne, nigdy nie można zostawić człowieka w potrzebie. Uśmiechnęłam się na myśl wspólnej wigilii. Ludzie, to już tylko ponad miesiąc! Po 2 latach ujrzę te jego piwne oczy, uśmiech oraz dołeczek, który okazuje się właśnie przy tej czynności. W moich uszach rozbrzmiewała jego ulubiona piosenka, Man In The Mirror Micheal'a Jacksona. Kiedy miałam 6 lat śpiewaliśmy ją razem jadąc do babci. Wsiadłam do autobusu i uśmiechnęłam się sama do siebie.
***
Gdy winda zakomunikowała mi charakterystycznym dźwiękiem, że znajduję się na piętrze numer 2 opuściłam ją. Mijając pokój 239 mimowolnie spojrzałam przez szybę. Łóżko było puste. Może zabrali go... Jeju, czemu ja w ogóle o tym myślę? Jest pod dobrą opieką. Skierowałam się do sali, gdzie odbywała się rehabilitacja Toby'ego. Otworzyłam drzwi, gdyż zajęcia powinny się już skończyć. Mój wzrok padł na Marthę, która widząc mnie uśmiechnęła się.
-Melanie!-przywitała się radośnie po czym objęła mnie swoimi ramionami. Poczułam na sobie jeszcze jeden wzrok i to wcale nie Toby'ego.
Machnęłam do Harry'ego. Serio? Machnęłam. Jezu, czemu nie umiałam po prostu po ludzku się z nim przywitać? Ugh, czemu ja się tak przejmuję? Chłopak uśmiechnął się lekko i odmachał.
Przez chwilę zapomniałam, że przyszłam tu odebrać mojego brata... Boże, co ze mnie za siostra?
-Jak sobie radzi?-zwróciłam się do Marthy, jednak mój wzrok padł an Harry'ego, który uśmiechał się do Toby'ego rozmawiając w języku migowym.
-Świetnie-powiedziała uradowana-Obaj świetnie sobie radzą-uśmiechnęła się znacząco, na co oblałam się rumieńcem. Co się ze mną dzieję? 
-Dzięki-wymamrotałam i uśmiechnęłam się lekko.
-Ależ nie ma za co, wiesz, że uwielbiam Toby'ego!-ostatni raz mnie przytuliła po czym skierowałam się w stronę brata.
-Hej, jak było?-uśmiechnęłam się.
-Spoko, w końcu nie jestem sam-wskazał na swojego nowego kolegę, boże jak to brzmi.-To świetny gość.
Spojrzałam się na bruneta. Miał na sobie czarny t-shirt z logiem szpitala i dresy. Jezu, znów się w niego wgapiam. 
-Dobra zbieraj się autobus czeka-skierowałam to do 16-latka. Chłopak podniósł się o własnych siłach. Może przejść kilka metrów, jednak na pewno nie tyle, ile jest do naszego domu. Usiadł na wózku, a ja po raz 10 już chyba dzisiaj spojrzałam na Harry'ego. Nie wiedział do końca, co ma zrobić. Martha wyszła, a sam nie da rady wstać do wózka.
-Idziesz?-spytał mnie mój brat jadący już w stronę wyjścia.
-Poczekaj przy windzie, zaraz do ciebie przyjdę.
Toby skinął głową i opuścił salę. Podeszłam do Harry'ego.
-Hej.-przysiadłam się do chłopaka.
-Hej, to twój brat?-skinęłam głową.
-Jak się czujesz?-założyłam kosmyk włosów za ucho.
-Okej-spojrzał na mnie tymi zielonymi oczami, a ja poczułam dziwny ucisk w żołądku i szybkie bicie serca. Sięgnął swoją dłonią po moje włosy, które założyłam za płatek ucha. Wyjął je i opuścił.-Tak ci ładniej-uśmiechnął się blado. Podniosłam się z ławki, na której siedzieliśmy próbując uspokoić swój puls.
-Pomogę ci wstać-wybełkotałam już nie w języku migowym. Podeszłam po wózek. Harry nie zważając na swój stan i tak próbowała zachować swoją dumę i podjął próbę samodzielnego wstania. Oczywiście pomogłam mu usiąść na wózku. Mimo, jego sprzeciwów pchałam wózek i przywiozłam go do sali 239. Mimo kolejnych oporów pomogłam mu się położyć.
-Pamiętasz, jak ci powiedziałam, że masz dać sobie pomóc?-odwrócił wzrok i spojrzał na pościel. Dotknęłam jego dłoni, przez co jego wzrok od razu powędrował na mnie.-Nie bój się pomocy ze strony innych ludzi. To, że teraz nie jesteś tak silny jaki wcześniej, nie oznacza, że jesteś słaby i na przegranej pozycji. Wszyscy po prostu martwią się o ciebie-uśmiechnęłam się lekko po czym podniosłam się z łóżka. Zapięłam płaszcz i poprawiłam pasek torby.-Do zobaczenia, Harry.

~~
Heeej! 
Przepraszam, że dopiero teraz, ale cóż... Szkoła. Muszę powiedzieć, że rozdział mi się nawet podoba (ja skromnisia hahaha). Nie mam za bardzo siły pisać jakiejś ogromnej notki, gdyż padam.
Chciałam Wam podziękować za miłe słowa, obserwatorów i wejścia! To niesamowite, że komuś podobają się moje wypociny!
Mam takie małe pytanko odnoście wyglądu bloga. Jak go zakładałam chodziło mi o minimalizm, ale nie wiem czy on jest, hmm zbyt prosty? Zmienić wygląd czy zostawić? Zostawiam to Wam, proszę napiszcie w komentarzach co o tym sądzicie ;)
#muchlove
@DameHazza

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 4

~Przypominam, że kursywa oznacza język migowy!~


Melanie

Przekręciłam klucz w drzwiach i cicho weszłam do domu. Było już po 23.00, trochę zasiedziałam się z Rush'em... Na szczęście jutro mam wykłady na późniejszą godzinę. Najciszej jak mogłam skierowałam się do swojego pokoju, próbując się nie wywrócić, gdyż w całym mieszkaniu panowały egipskie ciemności.
Gdy po omacku trafiłam do swojego pokoju zapaliłam światło i zdjęłam z siebie ubrania. Przebrałam się w piżamę i opadłam na łóżko. Dzisiaj...było dziwnie. Czemu na widok Harry'ego moje serce tak przyśpiesza? Mam chłopaka, którego kocham. Co prawda przez wakacje widzieliśmy się tylko 2 razy, ale... To przecież o niczym nie świadczy. Zamknęłam na chwilę oczy. Ujrzałam przed sobą brązowe tęczówki Rush'a. Kocha mnie, a ja jego. Przez krótki moment w mojej głowie pojawił się obraz jego, zielonych oczu. Potrząsnęłam głową. Chyba po prostu jestem zmęcznona. Zgasiłam światło i próbowałam zasnąć, co jednak było trudniejsze niż mi się zdawało.

Harry

Rano obudzili mnie wcześniej niż zazwyczaj. Nie wiem czemu, ale bardzo mi się to nie podobało.
-Doktor Hart powiedział, że mam cię wziąć na tomograf-skinąłem głową i próbowałem się podnieść. Ból, który przeszedł przez całe moje ciało był niewyobrażalny. Leżąc nawet go nie wyczuwałem. Skrzywiłem się i złapałem za plecy.
-Poczekaj-powiedziała i opuściła pokój.Wróciła z jakimś facetem ubranym w kitel.
Mimo moich sprzeciwów, koleś wziął mnie na ręce i posadził na wózku, gdzie później Ally pchała mnie aż do sali 512 z napisem ''Tomograf''. Po badaniu znów odwieziono mnie do pokoju, w którym przebywałem od początku. Chłopaki musieli pojechać na wywiad, a w telewizji były tylko 2 kanały, na którym leciały telezakupy i Moda na Sukces, stwierdziłem więc, że się prześpię.
-To może przyjdę kiedy indziej?-usłyszałem lekko stłumiony głos, jednak wiedziałem do kogo należał.
-Ale już się obudził-wskazał na mnie Niall, który nie wiadomo jak się tu znalazł.-Muszę lecieć, na razie.
Blondyn opuścił salę pozostawiając mnie z Melanie.
Rzuciliśmy krótkie hej, oczywiście w języku migowym, po czym zapanowała dość niezręczna cisza. Przejechałem wzrokiem po sylwetce Mel. Wyglądała trochę inaczej. Miała na sobie ciemne, obcisłe spodnie,  jasny kardigan i brązowe botki. Włosy, które zazwyczaj miała spięte w kucyka była splecione w warkocz, który opadał na jej prawe ramię. Gdy zorientowała się, że się jej przyglądam, jej twarz oblał lekki rumieniec. Uśmiechnąłem się. Była taka urocza, w ogóle nie pasowała do klimatu dziewczyny z Kalifornii.
-Przyniosłam ci coś-podeszła niepewnie i podała mi szary karton.
Spojrzałem pytająco, po czym otworzyłem 'prezent'. Do moich nozdrzy od razu wpłynął kojący zapach margarity z podwójnym serem.
-Szpitalne jedzenie nie jest za dobre, co nie?-uśmiechnęła się.
-Dziękuję-tylko tyle umiałem 'powiedzieć'.-Mogę coś do pisania?
Kiwnęła głową i wyjęła ze swojej torby czarny zeszyt i długopis.
-Ty nie jesz?-napisałem, gdyż mój język ograniczał się tylko do kilkunastu słów i kilku zdaniach.
-Nie, za 2 godziny mam trening-powiedziała pokazując przy tym palcami.
-Co trenujesz?-napisałem, na co uśmiechnęła się.
-Jedz póki gorąca, a potem sobie pogadamy, a nie popiszemy-usiadła na fotelu koło łóżka i skończyła aż zjem, na serio przepyszną pizzę.
-Dzięki, jeszcze raz-pokazałem, na co kolejny już dzisiaj raz się uśmiechnęła. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz się podobało. Naprawdę była słodka i zdawała się nie być tutaj ze mną tylko dlatego, że jestem TEN Harry Styles.

Melanie

Po godzinie spędzonej z Harry'm moje ciało zaczęło się lekko rozluźniać. Porozumiewanie w języku migowym szło mu już co raz lepiej, przez co naprawdę się cieszyłam. Czułam satysfakcje, ale i też...nie umiem nawet tego określić. Było mi po prostu dobrze. Gdyby nie rzut okiem na zegarek na ścianie, pewnie przesiedziałabym z nim cały dzień.
-Muszę lecieć-uśmiech z jego twarzy znikł.
-Wciąż mi nie powiedziałaś, co trenujesz?-uśmiechnęłam się zadziornie.
Ubrałam płaszcz, przewiesiłam torebkę przez ramię i skierowałam się do wyjścia.
-Do zobaczenia, Harry-powiedziałam i wyszłam.

Harry

Zostawiła mnie w zupełnym osłupieniu. Tego się w ogóle nie spodziewałem. Spytałem się po prostu, co trenuje... Patrzyłem z otwartą buzią na drzwi i dopiero po kilku minutach zdałem sobie, co właściwie robię. Popatrzyłem na karton po pizzy. Była naprawdę dobra, ale nie to było najważniejsze. Pomyślała o mnie i było to coś, przez, co robiło mi się ciepło. Melanie jest bardzo tajemnicza, muszę jej to przyznać, ale w sumie czemu miałaby mi się zwierzać? W końcu jestem tylko pacjentem szpitala, w którym pracuje. Przez moją głowę przeleciała myśl, że zdecydowanie za dużo sobie wyobrażam. W końcu ona jest po prostu miła, bo po to tu jest. Ma pomagać i to robi. Myślałem, że zdawałem sobie z tego sprawę, ale teraz...? Czemu tak bardzo podobało mi się moje imię w jej ustach?

Melanie

Po wysuszeniu włosów, opuściłam budynek basenu i skierowałam się na przystanek. Nie żebym była nie miła, ale cieszyłam się, że pani Dumbling zachorowała, bo przynajmniej odwołano nam wykłady dzisiaj i jutro. Na dworze było już ciemno. Poprawiłam swój szalik i usiadłam na ławce czekając na mój autobus. Znów mimowolnie pojawił mi się w głowie obraz Harry'ego. Zdecydowanie za dużo o nim myślałam. Ja w końcu mam chłopaka, a on jest tylko moim..hmm pacjentem? Między nami nic nie ma i raczej nie będzie. Jezu, czemu ja w ogóle o tym myślę? Przeraziłam się swoją wybujałą wyobraźnią i sięgnęłam po telefon. Włożyłam do uszu białe słuchawki i puściłam Bubblegum Bitch mojej ukochanej Mariny. Całą podróż do domu starałam nie myśleć o tych zielonych wlepionych we mnie tęczówkach. Na mojej twarzy pojawił się niekontrolowany rumieniec. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, stałam się jeszcze bardziej czerwona. Moja wyobraźnia mnie przeraża.

~~
Heeej!
Przepraszam bardzo, bardzo za długą przerwę! Nowa notka pojawi się o wiele szybciej niż poprzednia, obiecuję! Wiem, że rozdział może trochę nudny, ale mi się nawet podoba. ;) #skromniutka haha
Jeśli chcecie być informowani zostawcie swojego twittera pod postem!
#muchlove
@DameHazza

piątek, 18 października 2013

Rozdział 3

~notka od autorki~
Wszystko pisane kursywą, jest w języku migowym.

Melanie

-Gdzie on leży?-usłyszałam krzyk, na co niemal natychmiast się odwróciłam.
-Nie może pani...
-Gdzie. On. Jest.-syknęła
Wyszłam na korytarz i co? Przede mną stoi Taylor Swift! Jezu, uwielbiam ją! Jej nowy album... Nie! Stop! Muszę się skupić.
-Przepraszam, jakiś problem?
-Chcę się dowiedzieć, gdzie leży Harry Styles.
-A pani z kimś z rodziny?
-Nie, ale bardzo mi zależy na spotkaniu.
-Zaraz się spytam, czy może pani wejść-powiedziałam z fałszywym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Weszłam do sali 239, a jego wzrok od razu padł na mnie.
-Zgadnij kto chce cię widzieć-powiedziałam, na co przewrócił oczami.
-Taylor?-wyskrobał na kartce, którą miał pod ręką.
Kiwnęłam lekko głową. Czemu jest taki zirytowany? Myślałam, że ze sobą chodzą... Nie żebym go googlowała... Co to, to nie.
-NIE CHCĘ JEJ TU WIDZIEĆ-napisał drukowanymi literami.
-Czyli mam jej nie wpuszczać?
Kiwnął głową.
-Przepraszam, ale w szpitalu obowiązują reguły... Możemy wpuszczać tylko rodzinę lub osoby powiązane-powiedziałam, gdy tylko wróciłam na korytarz.
-Ale ja jestem powiązana z Harrym.
-Pan Styles nie wyraża zgody na...
-Nie wyraża zgody? Że co proszę? Czy ty wiesz kim ja jestem?
-Na pewno, nie kimś z rodziny-odpowiedziałam próbując schować uśmieszek.
-Bezczelność! Chcę rozmawiać z ordynatorem tej dziury!-krzyknęła.

Harry

-Na pewno nie kimś z rodziny-uśmiechnąłem się na tą odpowiedź. Jednak na korytarzu wciąż coś się działo.
-Jezu, Harry!-Louis wybuchł, gdy tylko wszedł do pokoju.-Przyjechaliśmy najszybciej jak mogliśmy!
-Co ci jest?-dopytywał się Zayn.
Próbowałem odpowiedzieć, choć i tak wiedziałem, że na nic mi się to zda.
-Ma problemy ze strunami głosowymi-usłyszałem męski głos.
-Przecież on miał wypadek samochodowy...Jak to możliwe?
-I to właśnie próbujemy ustalić-powiedział koleś w kitlu.
-Ale wyjdzie z tego?-teraz głos zajął Liam.
Lekarz spojrzał na mnie, na chłopaków, po czym skierował swój wzrok na własne buty.
-Na razie nie wiemy co jest powodem... więc nie mogę udzielić informacji.
-Czyli w ogóle nie możesz mówić?-spytał Niall.
Pokiwałem głową.
-Przepraszam, ale muszę iść na obchód-wyszedł z sali, po czym zostałem obdarowany spojrzeniami od przyjaciół, którzy zapewniali mnie, że wszystko będzie dobrze. Oby mieli rację.

Melanie

Wychodząc ze szpitala, nie mogłam oprzeć się, by nie zajrzeć przez okno sali 239. Chłopaki siedzieli wokół łóżka Harrego i próbowali go rozśmieszać. Widok był naprawdę uroczy. Poczułam na sobie jego wzrok. Uśmiechnęłam się do niego, na co nie został mi dłużny. Pierwszy raz go takiego widziałam. W oczach było widać nadzieję, choć bezsilność wciąż nie znikała.
Przekroczyłam próg domu, zdjęłam buty i przywitałam się z mamą, która w sekundzie po moim wejściu zjawiła się przede mną.
-Hej, kochanie.
-Cześć.
-Jak tam wykłady?-pozbyłam się kurtki, po czym przyjrzałam się mamie, która stała w swoim ulubionym fioletowym fartuchu.
-Dobrze, dzięki... Ktoś przyjeżdża?
-Czemu ktoś by miał?
-Bo czuję przepiękny zapach.
-Aaa, postanowiłam sprawdzić taki jeden przepis.
W tym momencie usłyszałam dźwięk piekarnika.
-O już gotowe-potarła ręce i skierowałyśmy się ku kuchni.
Od razu zauważyłam Toby'ego.
-Hej-przywitałam się z młodszym bratem.
-Cześć, co tam?-uśmiechnął się.
-Dobrze, padam na twarz, a u ciebie?
-Czekałem 2 godziny na to przepyszne ciasto-zaśmiałam się.
-Musimy chwilę poczekać, aż przestygnie-wtrąciła się nasza mama.
Wraz z Toby'm nie byliśmy zadowoleni, że musimy czekać, ale cóż zrobić?
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy naszą pogawętkę. Jakby ktoś nie wiedział, Toby to mój 15-letni brat, który urodził się z wadą słuchu i mowy. To naprawdę świetny chłopak i czasami bardzo mi go szkoda. We dwoje nie zaliczamy się do rodzeństwa, które drze ze sobą koty. Zawsze się wspieramy i wiem, że mogę na niego liczyć. Mamy tylko siebie i mamę, więc dbamy o siebie wzajemnie. Złapałam mój nieśmiertlenik w palce.
-Tęsknie za nim-powiedziałam.
-Jak wszyscy-Toby skinął głową.
-Nie smućcie się, na święta powinien wrócić- mama wstała od stołu i po chwili wróciła z talerzami i ciastem.
-Jeju, nie widzieliśmy się chyba wieki!-usłyszałam głos Rush'a w słuchawce.
-Wiem, przepraszam.
-Nie masz za co, ale sądzę, że powinniśmy to zmienić.
-Co proponujesz?-uśmiechnęłam się.
-Może jutro o 15.00 przyjadę po ciebie i zabiorę cię na randkę, na której tak dawno nie byliśmy...
-Ooo, jestem za. Przyjechałbyś po mnie do szpitala?
-W soboty też pracujesz?
-Od niedawna, tak.
-Ty mi się zapracujesz na śmierć!-zaśmialiśmy się.
-To do zobaczenie jutro.
-Tak, kocham cię, Mel.
-Ja ciebie też-rozłączyłam się, po czym sprawdziłam godzinę 22.03. Zdjęłam ręcznik z moich mokrych włosów i dokładnie je rozczesałam. Otuliłam się się kołdrą i odpłynęłam.

Harry

Punkt 12.00 w moim pokoju znalazła się ona. Louis, który siedział ze mną w pokoju zmierzył ją wzrokiem, po czym się do mnie uśmiechnął.
-Hej-powiedziała dość nieśmiało.
-Witam, piękną panią-odpowiedział Lou, na co się zaczerwieniła.-Louis.
-Melanie-podali sobie ręce i dopiero teraz zorientowałem się, że nie znałem jej imienia aż do teraz.
-Ty jesteś tą, co pozbyła się Tay, na serio wielkie uznanie-zaśmiali się, a we mnie aż się zagotowało. Rozmawiali. Ja nie mogłem. Ścisnąłem dłonie w pięści.
-Okej, to zostawię was samych-posłał mi spojrzenie, po czym poruszał brwiami. Opuścił pokój i uspokoiłem się. To mój przyjaciel, nie mogę nienawidzić go za to, że może mówić.
-Okej, mam nadzieję, że zgodzisz się na te lekcje-powiedziała cicho jakby bała się mojej reakcji.
Uśmiechnąłem się. W sumie co w tym złego? Przynajmniej nie będę musiał pisać wszystkiego na tych cholernych kartkach. Wyraźnie zdziwiona moim nastawieniem uśmiechnęła się nieśmiało, po czym sięgnęła do swojej torby. 
Przyjrzałem się jej dokładnie. Miała delikatne rysy twarzy, pełne usta i ładne brązowe oczy. Ubrana była w jeansy i biały t-shirt, ale i tak wyglądała naprawdę dziewczęco. Zauważyłem na jej szyi nieśmiertelnik oraz smycz z napisem 'Lubię pomagać' i logiem wolontariatu.
-Co się tak przyglądasz?-powiedziała nagle zaprzestając poszukiwania w torebce.-Mam coś na twarzy?
Uśmiechnąłem się i pokiwałem przecząco głową. 
-O znalazłam-wyciągnęła zeszyt i długopis.-Na początku pokaże ci podstawowe zwroty. Wiesz takie najbardziej przydatne...
W życiu nie pomyślałbym, że ta lekcja będzie, aż tak fajna. Umiem już mniej więcej porozumieć się bez pomocy kartki i długopisu oraz głosu. Może 'umiem' to dużo powiedziane, ale na pewno ułatwiło mi to sprawę. Zdziwiło mnie jak dobrze Mel zna ten sposób porozumiewania się. Jakby sama używała go codziennie.
-Mogę coś do pisania?-pokazałem niepewnie, jednak dziewczyna uśmiechnęła się i podała mi zeszyt.
-Skąd znasz tak dobrze język migowy?-napisałem.
-Mój brat jest głuchoniemy-powiedziała, ale pokazywała też dłońmi.
Skinąłem głową.
-Dobra, czas już na mnie... Mam nadzieję, że nie zanudziłam cię na śmierć... Do poniedziałku-uśmiechnęła się.
-Na razie-odwzajemniłem jej uśmiech.
Po chwili do pokoju wszedł Louis i pielęgniarka.
Podała mi leki, które popiłem, po czym sprawdziła moją gorączkę. Nie wiem po co to robiła, skoro odkąd mnie tu przywieźli nigdy nie miałem temperatury powyżej 36.6.
Gdy Jenny (bo tak miała na imię) opuściła salę, poczułem na sobie wzrok Louisa.
-Podoba ci się, co?-poruszył brwiami.
Pokazałem palcem na drzwi, gdzie wyszła przed chwilą Jenny.
-Nie ona...Melanie.
Pokiwałem głową na nie.
-Oj tak, przecież cię znam!
Poczułem jak krew napływa mi do policzków. Kurde, ja się nigdy nie rumienię!

~~
Hej :)
Przepraszam za przerwę, ale ostatnio miałam problemy ze zdrowiem i nie chciałam, żeby rozdziały były na odwal... Wiecie o co chodzi ;) 
Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Chciałabym Wam bardzo, ale to bardzo podziękować za komentarze pod rozdziałem 2! Naprawdę motywuję mnie to do pisania. Więc wiecie wszystko zależy od Was, tak długo jak będziecie chcieli, żebym pisała, będę pisać (:
Co sądzicie o rozdziale?
Jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach zostaw swojego twittera pod postem :) x
#muchlove
@DameHazza

PS Jeśli są jakieś błedy to przepraszam, ale jest 1.00 w nocy i trochę nie ogarniam. x

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 2

Melanie


Założyłam mój granatowy płaszcz i owinęłam wokół swojej szyi szalik. Wychodząc ze szpitala pożegnałam się z Alice, po czym wsunęłam słuchawki do uszu. Puściłam Little Bird Ed'a Sheerana. Powiem szczerze, nikogo nie uwielbiam bardziej niż tego gościa. Jest po prostu dobry na wszystko! Czy jest ci smutno, czy wesoło, czy jest noc czy dzień. Zawsze mogę go słuchać. 
Wystukiwałm rytm piosenki o swoje nogi czekając na przystanku autobusowym na numer 278, którym codziennie wracam do domu. Było kilka minut po dziewiątej wieczorem. 
W mojej głowie pojawił się obraz tych zielonych tęczówek. 
Gdy pierwszy raz je zobaczyłam od razu wyczułam w nich zdezorientowanie. Myślę, że obojętność, którą można było dostrzec z 'zewnątrz', wcale nie była prawdziwa. Gdy tylko przeczytał list, zobaczyłam iskierki w jego wcześniej smętnych oczach. To było naprawdę piękne. Wiele osób nie zwraca uwagi na takie szczegóły. Jednak moja mama zawsze powtarzała mi, że prawda jest w oczach. Ma rację.
Wsiadłam do prawie pustego autobusu i przyglądałam się mijającym obrazom. 
Przez losowe odtwarzenie po chwili w moich uszach rozebrzmiało Moments. Pierwszy raz z takim skupieniem wsłuchiwałam się w głos Harry'ego. Był chrypliwy, ale bardzo melodyjny. Szczerze to nie znam zbyt wielu ich piosenek, ale tą napisał mój mistrz i wyszła mu naprawdę genialnie.
Bawiłam się białym kabelkiem od słuchawek, gdy w mojej głowie był totalny bałagan. Jak to możliwe, że stracił głos? Przecież znałam kilka ofiar wypadków samochodowych i nigdy nie było takiego przypadku, że ktoś uszkodził sobie struny głosowe. Czy to jest w ogóle logiczne? 
Czemu ja nie mogę przestać o tym myśleć? Potrząsnęłam lekko głową. Może przez to, że to ten słynny Harry Styles? A może, przez to, że naprawdę widziałam niewyobrażalny ból i bezradność w jego oczach?

Harry


Drogi Harry!

Na samym wstępie, dziękuję, że zmieniłeś (wraz z chłopakami) moje życie na lepsze.
Najprawdopodobniej nigdy, przenigdy tego nie przeczytasz, ale chcę mieć tylko pewność, że wiesz, że my, Directioners jesteśmy z tobą. Uwielbiam w sposób w jaki się uśmiechasz i śmiejesz. To sprawia, że na mojej twarzy od razu pojawia się banan. :D
Pamiętaj, że nieważne co się stanie jestem(jesteśmy) z Tobą! Wszystkie modlimy się za ciebie!
Kocham cię!
#pozostańsilny
Dużo miłości,
April♥

Odłożyłem ostatni list z conajmniej 30, których dostałem na stolik obok. Przeczytałem wszystkie. Przynajmniej tak mi się zdawało. Koło łóżka leżała fioletowa koperta. Próbowałem się podnieść, co przyniosło sporo bólu. Skrzywiłem twarz i spojrzałem na szybę, przy której stała Ally, jedna z pielęgniarek.
Uśmiechnąłem się do niej błagalnie. Lekko niepewnie weszła do środka. Chyba przyglądała mi się dłuższą chwilę, gdyż od razu wiedziała o co mi chodzi. Schyliła się i podała mi list.
-Proszę-powiedziała cicho.
Chciałem odpowiedzieć, jednak moje struny przypomniały mi o swoim stanie. Kiwnąłem więc głową, a dziewczyna opuściła pokój. Rozerwałem kopertę, a w środku ujrzałem coś niesamowitego. Wyjąłem rysunek i nie mogłem uwierzyć. To było piękne. Przejechałem palcem po 'swojej twarzy'. Odwróciłem kartkę. Nic żadnego podpisu. Tylko malutki napis 'kocham cię, Harry'.

Melanie


 -Aaa, pamiętajcie! Do końca tygodnia musicie wybrać temat waszej pracy semestralnej! Macie opisać jakiś dziwny przypadek i spróbować wyjaśnić, dlaczego tak jest. Jesteście dopiero wypierdkami w medycynie, ale cieszcie się, że w ogóle czymś. Kochane dzieci, pobawcie się w lekarza, do zobaczenia jutro. 
Pan Blackbow, nasz wykładowca zdecydowanie nie owijał w bawełnę. Był chirurgiem od dobru kilkunastu lat (warto dodać, że jednym z najlepszych), więc jego zdanie naprawdę było ważne. Często nazywał nas 'wypierdkami', ale miał to w zwyczaju, gdyż jak się dowiedziałam wszyscy pierwszoroczniacy byli właśnie wypierdkami bądź męczydupami. Mimo, że nie okazywał entuzjazmu, lubiłam go. Rozumiem go, bo co jest ekscytującego w uczeniu pierwszoroczniaków tak naprawdę podstaw, skoro on miał same zagadki medyczne? Był jak Dr House. Na serio! Nie wiem czemu uczy, skoro wszyscy studenci mają o nim zdanie 'jest świetnym chirurgiem, ale nienawidzi uczyć'.
-Ty, tam na końcu-uniosłam głowę.-Wypad, śpieszę się!
Schowałam mój zeszyt do torby i podniosłam się z miejsca.
-Przepraszam, zamyśliłam się. Do widzenia-wybełkotałam.
-Ta, ta, do widzenia, McAvay-wybełkotał Blackbow, po czym sięgnął po swój płaszcz. 
Szczerze zdziwiło mnie, że zna moje nazwisko. Do każdego mówił pierdoła. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Wyszłam z budynku uniwersytetu i przy bramie ujrzałam Victorię.
Pomachałam jej, na co blondynka się uśmiechnęła. 
-Na serio, co ty z nim zrobiłaś?-usłyszałam od Ally, gdy tylko przekroczyłam próg szpitala.
-Co?-spytałam lekko zbita z tropu.
-No, Harry dzisiaj się uśmiechnął! Rozumiesz! On! I nawet nie bronił się tak długo, gdy przyniosłam mu leki!
Uśmiechnęłam się.
-To raczej nie moja zasługa, ale cieszę się, że mu się poprawia.
Skierowałam się do pomieszczenia, dla personelu. Pozbyłam się kurtki i ubrałam na siebie smycz z napisem 'hej jestem Melanie' i logiem wolontariatu. Ostatnio wpadła mi do basenu i musiałam sobie skombinować nową... Skierowałam się moją rutynową drogą przez sale 190, 197 i 200. Na końcu zajrzałam oczywiście do pani Graham. Wymieniłyśmy się nowościami ze świata i stwierdziłyśmy, że nowa piosenka Justina Biebera jest naprawdę dobra. Ta 70-latka nie przestanie mnie zadziwiać!
-Mel-usłyszałam za sobą głos. To Abby, jedna z pielęgniarek.
-Tak?
-Ordynator cię prosi do siebie.
Zmarszczyłam brwi, jednak podniosłam się z krzesła i żegnając się z panią Graham opuściłam salę 118.
-Proszę-usłyszałam, gdy zapukałam do drzwi z napisem dyrektor szpitala.
-O, Melanie już przyszłaś-uśmiechnął się.-usiądź proszę.
Zajęłam miejsce naprzeciwko biurka pana Sheparda, ordynatora szpitala.
-Coś się stało?-spytałam.
-Rozmawiałaś z panem Stylesem?-to pytanie zbiło mnie z tropu. Skąd wiedział? I czy to ważne?
-Tak.
-W takim razie mam dla ciebie propozycję-spojrzałam pytająco.-Wiem, że umiesz język migowy prawda?-kiwnęłam potwierdzająco głową.-Chciałabyś nauczać pana Stylesa?
Wytrzeszczyłam oczy. 
-Ale...On nie chcę...
-Zgodził się, jeśli to będziesz ty.
Kierowałam się powolnym krokiem ku pokojowi 239. Weszłam do windy i kliknęłam guzik z numerem 2. Miałam tak wiele pytań. Nie wiem czy dobrze zrobiłam zgadzając się, ale tak naprawdę czemu miałabym nie? Jestem tu, aby pomagać, prawda? Westchnęłam, gdy charakterystyczny dźwięk poinformował mnie, że jestem już na wybranym piętrze. Metalowe drzwi rozsunęły się. Czułam się jakby moje nogi były z waty i nie miałam bladego pojęcia czemu. Wcześniej w ogóle się nie krępowałam, a teraz? Chwiejnym krokiem ruszyłam przed siebie. Ally posłała mi pełne wsparcia spojrzenie. Uśmiechnęłam się blado. Wszyscy już wiedzą?

Harry


Usłyszałem pukanie do drzwi i wiedziałem, że to ona. Nikt inny nie pukał. NIGDY. Rozumiecie? Z jednej strony to gdybym umierał to wiadomo, że nie będą stukać w drzwi, aż odpowiem 'proszę', ale mój stan jest stabilny, jak to określili ci w kitlach, więc...
-Hej-powiedziała cicho.
Kiwnąłem głową. Spojrzała na mnie jakby się zastanawiała.
-Czemu ja?-powiedziała.-Nawet nie wiesz kim jestem...
Sięgnąłem po zeszyt.
-Dzięki tobie zrozumiałem, że trzeba wierzyć-wyskrobałem.
Przeczytała napis i uśmiechnęła się lekko.
-Nie dzięki mnie, tylko dzięki swoim wielbicielkom, ale cieszę się, że zdecydowałeś się na lekcje.
Zmarszczyłem brwi. Jakie znowu lekcje?
-Nic nie wiesz?-pokiwałem przecząco głową.-Ordynator szpitala pokazał mi twój podpis na dokumencie potwierdzającym, że chcesz i...
Wziąłem zeszyt i rzuciłem nim o ścianę. Chciałem się stąd wyrwać. Po prostu wyjść. Znów móc mówić.
-Hej, hej spokojnie- nie słuchałem. Rzucałem się niemal w każdą stronę, byle móc w jakiś sposób wstać. Nagle poczułem na sobie jej dłonie. Przyparła mnie do łóżka i spojrzała w oczy.-Masz być silny, dla siebie i dla fanów, dla rodziny...dla mnie. Udajesz obojętnego, ale tak naprawdę cholernie się boisz, bo nie wiesz, co się dzieję, a do tego wszystkiego jesteś jakieś 8000 km od domu, rozumiem to, ale cholera jasna daj sobie pomóc!-widziałem w jej oczach złość, ale było to coś w rodzaju... troski? Nagle puściła mnie i wstała z łóżka, na którym przysiadła.
-Ja...Przepraszam, poniosło mnie trochę...
Miałem otwartą buzią. Nie spodziewałem się takiego czegoś. Po pierwsze wszystkiego czego powiedziała, bo miała 100% rację (w ogóle skąd to wiedziała? jasnowidzka się znalazła), a po drugie nigdy nie pomyślałbym, że tak drobna dziewczyna może mieć tyle siły w rękach. Patrzyliśmy na siebie w ciszy, gdy nagle usłyszałem JEJ głos.

~~
Hej! :D
Rozdział drugiii, juhu!
Nie wiem czemu, ale uwielbiam pisać to opowiadanie. Na serio, zawsze piszę jej z zapałem, który rzadko mi się zdarza... Mam nadzieję, że czujecie to, że wkładam naprawdę dużo energii w jeden rozdział :)
Chciałam bardzo podziękować za komentarze pod rozdziałem 1 i 10 obserwatorów!
Jeśli chcesz być informowany zostaw swojego twittera pod postem lub ewentualnie link do bloga oraz prośbę o informowanie :) x
#muchlove
@DameHazza

niedziela, 29 września 2013

Rozdział 1

Harry

-Karen, zmień kroplówkę proszę-usłyszałem męski głos nad sobą. Próbowałem otworzyć oczy, co okazało się trudniejsze niż myślałem.
-Panie doktorze!-zauważyłem koło mnie kobietę w średnim wieku. Rozejrzałem się po pokoju i zorientowałem się, że jestem w szpitalu. Nagle wszystko mi się przypomniało... Przyjazd do Los Angeles, kłótnia z Taylor i moja szybka jazda, bez większego celu. Chciałem się podnieść, jednak poczułem tylko ból. Koło mnie od razu znalazł się dość młody chłopak ubrany w kitel.
-Jak się pan czuje?
Gdy chciałem odpowiedzieć, że w porządku, stało się coś dziwnego. Nie mogłem wykrztusić z siebie słowa. Mimo, że bardzo chciałem mój głos odmawiał mi posłuszeństwa. Lekarz wyglądał na zdziwionego. Zapisał coś na kartce.
-Słyszy mnie pan, tak?-pokiwałem głową.-Dziwne...
Pokazałem gestem, że chciałbym coś do pisania. W mgnieniu oka pojawiła się koło mnie kobieta z kartkami i długopisem.
-Jak długo tu leżę?-napisałem z lekką trudnością ponieważ dłonie były w ranach i bliznach.
-Tydzień-odpowiedział.
-A co z moim głosem?-wyskrobałem szybko.
-Cóż, muszę powiedzieć, że to dość dziwny przypadek, gdyż słyszy pan co się do pana mówi, więc aparat słuchowy w normie, jednak coś nie tak jest z pana strunami głosowymi... Musimy zrobić badania i ustalić, co dalej.
Popatrzyłem na niego, do końca nie rozumiejąc, co się stało. Bałem się o to spytać, ale trzęsącymi dłońmi napisałem krzywe literki:
-Czy wyzdrowieję?

Melanie

-Mel, idziesz dzisiaj na imprezę do Rush’a?-usłyszałam głos mojej przyjaciółki Vitorii.
-Nie wiem, nie mam ochoty na zabawę... Poza tym mam dzisiaj trening i jeszcze muszę jechać do szpitala...
-Oj ty to zawsze masz wymówkę!-opuściłyśmy aulę uniwersytecką i skierowałyśmy się do wyjścia.-Myślę, że powinnaś to przemyśleć! Rush jest twoim chłopakiem, no i wiesz to niezłe ciacho...
-Czy tu chcesz ukraść mi chłopaka?-zaśmiałam się.
-Nie, ja nie. Dobrze wiesz, że mam Josha...Ale sądzę, że Riley ma go na oku.
Wzruszyłam ramionami.
-Ja i Rush jesteśmy już razem rok, sądzę, że nie zdradzi mnie z Riley, bo nie przyjdę na jedną imprezę...
-Nie to miałam na myśli...
-No to, o co ci chodzi?
-Po prostu, sądzę, że powinnaś się zabawić. Zawsze masz treningi, albo wolontariat, albo zajmujesz się bratem.
-Może masz rację... Ale dzisiaj naprawdę nie mogę. Muszę opiekować się Toby’m, bo mama musi zostać dłużej w pracy.
-Ty to zawsze jesteś pracowita... Ja w ogóle się dziwię, że jeszcze masz czas robić te głupie referaty i się uczyć-przekroczyłyśmy próg szkoły i znalazłyśmy się na dworze.-Może jutro się spotkamy? Wiesz babski wieczór... Obejrzymy jakieś filmy, poplotkujemy...
-Świetny pomysł.
-Zawsze mam takie...
-Z tym się nie zgodzę-zaśmiałyśmy się.
-Okej, to u mnie o 18.00.
-Do zobaczenia, Tori.
-Na razie, Mel.

Harry

Nie chcę tu być. Pielęgniarki przychodzą tu, co kilknaście sekund sprawdzając czy przypadkiem niczego mi nie potrzeba. Przynoszą jakieś okropne leki, które są na chuj wie co, a fanki czekają pod szpitalem. Denerwuję mnie fakt, że nie mogę do nich wyjść, bo wiem, że się martwią. Doceniam ich oddanie. Stoją tam po kilka godzin dziennie, tak naprawdę po nic. Mój telefon dzwoni cały czas, jednak nawet gdybym chciał nie mogę nic powiedzieć. Napisałem tylko Louis’owi sms’a z adresem szpitala. Nie licząc 754857 wiadomości od Taylor, były też nieodebrane połączenia od chłopaków, mojej mamy i dziennikarzy.
Zabierają mnie, co chwilę na jakieś badania co doprowadza mnie do pasji, a wciąż nic nie wiadomo. I jeszcze gdy chcę coś powiedzieć, muszę pisać to na kartce. Najgorsze jest to, że nie wiadomo, czy... Nawet nie chcę o tym myśleć. Proponowali mi, że sprowadzą nauczyciela języka migowego. Czy ich zdrowo pojebało? Już nie będę mógł mówić? Delikatnie próbowali mi powiedzieć, że ja już nigdy więcej słowa nie powiem?
Gdy pielęgniarka o imieniu Ally, która była naprawdę bardzo natrętna przyniosła mi leki, coś we mnie pękło. Zerwałem z siebie igły i mimo ogromnego bólu próbowałem wstać. Nagle zleciały się wszystkie pielęgniarki z dyżuru i próbowały mnie przytrzymać i nakłonić do ponownego położenia się. Niemal siłą przywarli mnie do łóżka, więc moja kolejna próba ucieczki się nie uda. Bolało mnie wszystko. Miałem wrażenie, że nawet moje włosy. Przejechałem po nich dłonią. Jak bardzo chciałbym być teraz w domu, zdrowy, a nie leżeć tu i czekać, aż powiedzą mi, że nie ma już szans, żebym wrócił do śpiewania, a chociaż mówienia.

Melanie

Gdy przyniosłam pani Graham herbatę ze szpitalnej stołówki i wymieniłyśmy uwagi na temat pogody, opuściłam salę 118 i skierowałam się ku recepcji. Zaniosłam jej kartę do Bonnie i oparłam się o blat recepcji na oddziale intensywnej terapii. Przede mną znajdowała się sala 239, która nie wiem czemu była zasłonięta roletami. Pięlegniarki wchodziły tam, co sekundę. Po chwili spokoju usłyszałam trzask jakby ktoś walnął o coś w ścianę. Podskoczyłam w miejscu i ujrzałam, że Ally i Renee opuszczają zasłoniętą salę. Miały przerażenie w oczach, a raczej zdziwienie.
-Nienormalny...
-Zaproponowałam mu tylko, czy chce nauczyciela języka migowego...
-Emm, sorki-zatrzymały się i spojrzały się w moją stronę.-Kto tam leży?
-Pan Styles.
-Oh, co z nim nie tak?
-Nie chce sobie pomóc.
-Może z nim pogadam?
Dziewczyny zaśmiały się do siebie.
-Jasne, tylko uważaj, żeby cię nie zaatakował-weszły do windy, a ja skierowałam się do białych drzwi z numerem 239. Zapukałam i niepewnie otworzyłam drzwi. Ujrzałam przed sobą chłopaka, który wyglądał mniej więcej na mój wiek. Miał czerwone oczy, nogę w gipsie i rany na rękach. Spojrzał na mnie lekko zdziwiony, jednak po chwili jego twarz zmieniła się w zupełnie obojętną. Gdy podeszłam bliżej, poznałam go. Wiedziałam kto to jest i nie mogłam uwierzyć. To był ten Styles. Znany Styles z Wielkiej Brytanii, obiekt westchnięć. Potrząsnęłam głową. Nieważne jak bardzo chciałabym skakać, muszę zachować powagę. W końcu leży tu i wygląda naprawdę okropnie i smutnie.
-Hej-szepnęłam.
Wyglądał na zdenerwowanego, jednak widziałam ból w jego oczach. Sięgnął po kartkę i napisał:
-Nie chcę żadnego nauczyciela języka migowego.
Weschnęłam i spojrzałam na niego. Wyglądał na nieobecnego.
-Czemu nie chcesz dać sobie pomóc?
-Bo nie warto-przeczytałam na kartce.
Podeszłam do okna i zauważyłam kilknaście dziewczyn ubrane w koszulki z napisem I One Direction, albo Uśmiechnij się Harry!
-Okej, zaraz wrócę.
Wyglądał na bardzo obojętnego. Miał chyba gdzieś czy tu jestem czy nie.
Zeszłam na dół po schodach i wyszłam do dziewczyn, które stały przed szpitalem.

Harry

Co to za dziewczyna? Nie była pielęgniarką, ani lekarzem. Kim w ogóle ona jest, żeby mi mówić co mam robić? Choć muszę przyznać, że jest naprawdę ładna i zdaje się, że nie była tu, bo jestem Harry z One Direction. Może mi się zdawało, ale wyglądała na kogoś kto sie mną przejął. Kurde, chyba te leki mają jakieś skutki uboczne. Mimo, to niecierpliwie czekałem aż dziewczyna wróci bo w głębi duszy tego chciałem. Usłyszałem nagle krzyk dziewczyn na zewnątrz, a raczej pisk. Chciałem się podnieść, jednak po ostatnim razie pielęgniarki wręcz przybiły mnie do tego łóżka. Drzwi się otworzyły a w nich znalazła się kolejna kobieta ubrana w kitel.
-Przynieś co...-rzuciłem jej takie spojrzenie, że wyszła nie kończąc.
Westchnąłem i usłyszałem pukanie do drzwi. Wróciła?
W drzwiach stanęła ta sama brązowowłosa dziewczyna. Trzymała w ręku czarną torebkę. Podeszła do łóżka i wysypała z torby wszystko na moje łóżko. Były tam koperty z serduszkami z napisem Harry, Uśmiechnij się Harry i martwimy się. Były też zdjęcia i rysunki.
-Widzisz, one wszystkie martwią się o ciebie. Chcesz je zawieść? Masz-podała mi byle jaką kopertę ze stosu. Widniał na niej napis ‘’Harry, czyli mój anioł’’.
Rozerwałem kopertę i rozwinąłem różowy papier.

Drogi Harry!
Najprawdopodobniej tego nigdy nie przczytasz, ale chcę żebyś wiedział, że nieważne co się stanie jestem z tobą. Mimo, że nie wiesz, że istnieję, zawsze cię wspieram. Gdy pierwszy raz byliście w Ameryce czekałam na lotnisku 11 h i widziałam cię, więc było warto. Wiesz co? Uśmiechałeś się. To dzięki twojemu (i oczywiście Nialla, Louisa, Zayna i Liama) uśmiechowi przeżyłam. Miałam trudne chwile w życiu i gdyby nie wy, dawno by mnie już nie było.
Więc teraz chcę tylko byś wiedział, że gdy tylko zwątpisz w siebie, jesteśmy tu dla Ciebie, dla Was... Chciałam ci też podziękować, za zmienienie mojego życia na lepsze, za to, że może nie fizycznie, ale duchowo zawsze jesteście ze mną i po prostu za to, że jesteście. Za wszystko.
Kocham Cię, mam nadzieję, że szybko do nas wrócisz.
Hanna xx

Spojrzałem na rysunki, i po prostu w moich oczach pojawiły się łzy. Wszystkie listy były bardzo podobne, jeśli chodzi o treść.  Spojrzałem na dziewczynę, której nawet imienia nie znałem.
-Wciąż uważasz, że nie warto?-przysiadła na łóżko i spojrzała na mnie.-Widzę, że cierpisz i wcale nie chodzi mi o ból fizyczny. Proszę pozwól sobie pomóc. 

~~
Hej! :D
Powracam z pierwszym rozdziałem po dość długiej przerwie, za którą przepraszam, ale miałam problemy techniczne... Mam nadzieję, że mi wybaczycie x
Zachęcam do oglądania zwiastunu opowiadania (link w zakładce).
Jeśli chcesz być informowanym o nowym rozdziale zostaw swojego twittera pod postem x
#muchlove
@DameHazza