wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 11


Melanie

Po wielu zapewnieniach Harry'ego, że to żaden problem by wpadł, a wręcz przyjemność, zgodził się. Część mnie desperacko chciała, żeby tak się stało, więc uśmiechałam się sama do siebie. Byłam właśnie w galerii z Tori szukając prezentów dla bliskich.
-Nie mogę uwierzyć, że spędzicie razem wigilię, to takie urocze!-rzuciła radośnie moja przyjaciółka.
Nie oszukiwałam już sama siebie. Też się cieszyłam. Toby i moja mama również. Zawsze była zwolenniczką, że im więcej ludzi tym lepiej. Miał przyjechać też dziadek Danny z Atlanty, wujek George z rodziną, bunia, kuzynka Re z córką i oczywiście mój tata.
Szłyśmy zatłoczonym centrum handlowym w poszukiwaniu prezentu dla Toby'ego. Mijałyśmy mnóstwo ludzi, a w naszych uszach zaczęła rozbrzmiewać piosenka Mariah Carey All I Want For Christmas Is You. Zdecydowanie czułam klimat świąt. Nucąc sobie jedną z moich ulubionych piosenek świątecznych, minęłyśmy przebranego za Mikołaja chłopaka. Obok niego stały dwie dziewczyny ubrane na czerwone z identyfikatorami i nazwą jakiejś organizacji. Podeszłam bliżej i uśmiechnęłam się wrzucając kilka dolarów do puszki. Dziewczyna o imieniu Ashley uśmiechnęła się do mnie i podziękowała, a brunetka obok o imieniu Ginna dała mi nalepkę w kształcie serduszka z napisem ''Lubię pomagać''. Również podziękowałam i gdy chciałam odejść usłyszałam za sobą.
-Ho! Ho! Ho! Gdzie się panna wybiera?-odwróciłam się ujrzałam przed sobą starszego pana przebranego za Mikołaja.-Czy byłaś grzeczna w tym roku?
Zaśmiałam się.
-Staram się.
Uśmiechnął się życzliwie po czym wręczył mi czekoladowego mikołaja. 
-Jesteś zdecydowanie za chuda! Najedz się w te święta, dziewczyno!-uśmiechnął się i puścił do mnie oczko. 
Zaśmiałam się jeszcze raz po czym dołączyłam do mojej przyjaciółki.
Gdy weszłam do domu myślałam, że padnę i nie wstanę. Vic w przeciwieństwie do mnie uwielbiała spędzać czas między regałami, w efekcie czego bite 4 godziny ciągała do każdego sklepu po kolei. Przynajmniej mam już wszystkie prezenty. Zdjęłam buty, kurtkę, a wszystkie torby zaniosłam do swojego pokoju. 
Mimo zmęczenia wiedziałam, że czeka mnie jeszcze dużo pracy. Wstałam i skierowałam się do pokoju, gdzie stała już ubrana choinka. Wyglądała pięknie w barwach złoto-srebrnych. Spięłam włosy, ubrałam fartuch i zabrałam się za robienie tradycyjnych pierniczków. 
Budzik  nie ubłagalnie zadzwonił o 7.00. Jedyną rzeczą, którą mi pomagała była myśl, że dzisiaj wigilia. Wstałam, pościeliłam łóżko i ruszyłam w stronę kuchni, gdzie już roznosił się cudny zapach indyka i mashed potatoes*. Od razu zabrałam się do pomocy.
Czas leciał nie ubłagalnie. Dochodziła już 15.00. Skierowałam się do mojego pokoju i po szybkim prysznicu stanęłam przed szafą. Sięgnęłam po czerwoną sukienkę do kolan z tiulowym dołem. Góra była dość prosta, jednak na ramiączkach wszyte były dwie kokardki, które sprawiały, że sukienka była mniej poważna. Użyłam lokówki tworząc idealne fale i lekko się pomalowałam. Nawet nie wiem kiedy a usłyszałam pierwszy dzwonek do drzwi. Była to ciotka Donna. Jakże mogłam o niej zapomnieć? Po wszystkich ''ależ ty wyrosłaś i wyładniałaś'' usłyszałam kolejny dzwonek do drzwi. Wszyscy zaczynali się gromadzić. W całym mieszkaniu, które nie oszukujmy się nie było ogromnych rozmiarów zrobił się tłok. Jednak nigdzie nie mogłam wypatrzeć burzy brązowych loków. Nie byłam też do końca pewna kiedy zjawi się tata powinien już tu być. Skierowałam się do swojego pokoju i sięgnęłam po telefon.

OdTata
Będę dopiero pojutrze, niech szlag trafi zamiecie śnieżne w Nowym Jorku! Przepraszam

Nie będzie go? Poczułam lekkie ukłucie w sercu, jednak pocieszyłam się myślą, że i tak nie widziałam go rok, 2 dni w tą czy we w tę nie zrobi aż takiej różnicy. Marne pocieszenie, ale jednak. Westchnęłam. Nic przecież na to nie poradzę, prawda? Usłyszałam dzwonek do drzwi. Moje serce momentalnie przyśpieszyło. Poderwałam się z łóżka i skierowałam się do salonu. Nikt oprócz mnie chyba nie słyszał dzwonka.
Otworzyłam drzwi i ujrzałam jego. Ubranego w białą koszulę, czarny płaszcz i doskonale dopasowane jeansy. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
-Hej.-wyglądał na lekko onieśmielonego.
-Hej, wchodź.
Harry zdjął płaszcz po czym skierował się za mną do salonu. Nagle wszystkie rozmowy ucichły i spojrzenia padły na nas. 
-Yy, to jest Harry...Mój przyjaciel-uśmiechnęłam się, na co inni skinęli głowami i również się uśmiechnęli. 
Kolacja minęła w naprawdę miłej atmosferze. Trochę zajęło mi wytłumaczenie, że Harry i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. Wszyscy żartowali, śmiali się i wspominali. Ja wraz z Re zmywałyśmy, ciotka Donna kłóciła się z wujem Georgem, mama rozmawiała z bunią...Chwilę,gdzie Harry? Zauważyłam go w kącie z moim bratem i malutką Sydney, córką Re. Ten obrazek był naprawdę uroczy. Próbowali rozśmieszyć małą dziewczynkę, co bardzo dobrze im wychodziło.
-Powiesz mi skąd znasz Harry'ego Stylesa?-uśmiechnęła się Re. No tak, tylko ona go poznała, bo reszta rodziny...hmm chyba nie jest pokoleniem słuchającym One Direction.
-Przez przypadek. Poznaliśmy się w szpitalu.
-Ymmm i teraz jest z nami na wigilii a ty jesteś w niego wpatrzona jak w obrazek?-zaśmiała się.
-Ej, to nieprawda-prawda, jednak nie przyznam się do tego. 
-Ja tylko mówię, co widzę-starsza o 4 lata Re szturchnęła mnie przyjacielsko w ramię, na co odpowiedziałam jej tym samym.
Koło 23.00 wszyscy zaczęli się zbierać. Gdy mój policzek został ucałowany już po raz setny dzisiejszego wieczoru, w mieszkaniu został już tylko Harry, mama, bunia i Toby.
Kiedy posprzątaliśmy po kolacji spojrzałam na Harry'ego.
-Chyba powinienem się zbierać.
-Może zostaniesz?-wyrwało mi się. Wyglądał na zszokowanego, choć w sumie również taka byłam. Nie sądziłam, że odważę się na coś takiego.
-Nie, nie będę robił problemu.
-Ależ to żaden problem!-wtrąciła się moja mama.
Uśmiechnęłam się do chłopaka, który widocznie się zastanawiał.
-Nikt nie powinien samotnie spędzać świąt-uśmiechnęłam się do niego.
Przygotowałam materac dla Harry'ego w moim pokoju. Szczerze, zastanawia mnie czemu moja mama na to wszystko pozwala. To jest nie jesteśmy parą, ale jaka matka pozwala zostać 20-letniemu chłopakowi w domu i to jeszcze w pokoju swojej 19-letniej córki? Harry brał prysznic, więc usiadłam na łóżku czekając, aż łazienka się zwolni.
Po kilku minutach Harry wrócił w koszulce Toby'ego i w szarych dresach mojego taty. Mimowolnie przygryzłam wargę. Był naprawdę przystojny, stop. Muszę przestać. 
Staliśmy w salonie gdy ustawiałam ciastka i mleko.
-Zostawiasz ciastka dla Mikołaja?-wyglądał na rozbawionego.
-Tak, co w tym śmiesznego?-uniosłam jedną brew.
-Nic, to urocze-uśmiechnął się, na co moja twarz oblała się rumieńcem.
Nie wiem czy to przez to, że staliśmy blisko kominka, ale momentalnie zrobiło mi się gorąco. 
-Dziękuję za dzisiaj i za wszystko.
Patrzyłam na jego zielone tęczówki, które wpatrywały się w moje. Były tak nieziemsko piękne. A pieprzyć to. Stanęłam na palcach i łapiąc Harry'ego za kark przycisnęłam jego wargi do moich. Był w szoku, jednak po chwili odwzajemnił pocałunek. Jego usta były tak niesamowite. Miękkie, ciepłe i idealnie współgrały z moimi.  Poczułam jego dłonie w moich włosach. Odsunęliśmy się od siebie, żeby nabrać powietrza.
-Nie ma za co-odpowiedziałam szeptem.

~~
Heeej!
Pierwszy pocałuneeek! Aaa! Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam ta dwójkę<3
Co sądzicie? Świąteczna atmosfera, rodzina i... miłość? 
Chciałabym życzyć Wam cudownych świąt spędzonych w gronie rodzinnym, wspaniałcyh prezentów, szczęścia, zdrowia, żeby wszystko poszło w cycki, a nie w boczki! Hahaha :D
Kocham Was mocnooo! xx
@DameHazza

*mashed potatoes- coś w rodzaju puree ziemniaczanego. :) 

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 10

Melanie

Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że prawie się pocałowaliśmy. To po prostu...nierealne. Moje mięśnie trochę się rozluźniły, gdy oblała je gorąca woda. Jezu, byliśmy tak blisko siebie...Potrząsnęłam głową i sięgnęłam po moje mydło o zapachu mango. Uwielbiałam je. Mimo, że bardzo się starałam, nie umiałam wymazać z głowy tego wspomnienia. Mogłam poczuć jego pełne, różowa usta...Przeszedł mnie dreszcz na samą myśl. Boże, co on ze mną zrobił? A co jeśli mi się zdawało i teraz ma mnie za idiotkę? Jakaś dziewczyna ubzdurała sobie, że Harry Styles chciał ją pocałować. Pokiwałam przecząco głową i spłukałam pianę z ciała. Jak zwykle za dużo sobie wyobrażam.
Osuszyłam włosy ręcznikiem, po czym przebrałam się w dresy i granatową bluzę na zamek. Usiadłam na łóżku i sięgnęłam po książkę. Uroczy wieczór z łaciną. Westchnęłam i próbując nie myśleć o zielonych tęczówkach otworzyłam podręcznik na stronie 37.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie leżały książki i moje notatki. Westchnęłam po czym sprawdziłam godzinę na telefonie. 3.09. Teraz to ja już na pewno nie zasnę. Zalogowałam się na swojego twittera i od razu napisałam tweeta:

Nie mogę spać, ugh co mam zrobić?

Wiedziałam, że o tej godzinie raczej nikt nie odpisze...Gdy nagle usłyszałam dźwięk nowej interakcji.

@melaniexmcavay zamknij oczy i pomyśl o czymś miłym, mi zawsze pomaga xx

Myślałam, że spadnę z łóżka, gdy zobaczyłam od kogo jest tweet. Co Harry robił o 3 w nocy na twitterze? I przede wszystkim na moim? Mimo wszystko postanowiłam spróbować jego 'metody'.
Pomyślałam o polanie na którą tata zabierał mnie jak byłam mała. Powtarzałam sobie 'coś miłego' niczym mantrę i wszystko byłoby okej...Tylko dlaczego, gdy tylko zamknęłam oczy miałam w głowie obraz zielonych tęczówek, malinowych ust i burzy brązowych loków?

Harry

Postukiwałem nerwowo nogą o ziemię upijając łyk herbaty. Nie chciałem jej widzieć. Choć z drugiej strony mnie nie zrozumie... Więc po co przyjeżdża?  W tym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi. Poderwałem się z miejsca. Policzyłem do trzech, wziąłem głęboki oddech i otworzyłem drzwi.
-Jezu, Harry! Jak się czujesz? Słyszałam, że straciłeś głos...
Próbowałem powstrzymać łzy, które napłynęły mi do oczu. Jej głos przypomniał mi o wszystkim. O spacerach po Central Parku, o tajemniczych wyjściach w środku nocy do pub'u, o jeździe na łyżwach, o pocałunku w sylwestra, o wspólnych wakacjach na Karaibach...Ale również o tym jak zastałem ją w łóżku z jakimś fagasem.
Taylor zdjęła swój ciemnozielony płaszcz i spojrzała na mnie jakby ze smutkiem w oczach. Nie, Harry przestań. Zdradziła cię.
-Tęskniłam za tobą-szepnęła. Przejechałem wzrokiem po jej sylwetce. Miała na sobie obcisłe jeansy, białą koszulkę z kołnierzykiem, czarny sweter w grochy i oksfordki. Tak bardzo chciałem ją przytulić. NIE! Stop, ona mnie zdradziła! Blondynka podeszła bliżej mnie mnie. Stałem po prostu, gdy ona przejechała dłonią po moim policzku. Przez moje ciało przeleciał dreszcz. Gdy jej twarz zaczęła zbliżać się ku mojej, w mojej głowie pojawił się obraz Mel. Od razu odsunąłem się od Tay. Sam nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że jakbym to zrobił źle bym się czuł.
-Co jest? Nie tęskniłeś za mną? Nie chcesz powspominać?
W tym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi. Odsunąłem się maksymalnie od blondynki i ruszyłem w stronę drzwi. O nie. Nie teraz.

Melanie

-Hej-uśmiechnęłam się, jednak gdy mi nie odpowiedział zobaczyłam za nim ją.
Taylor nie wyglądała na zadowoloną z mojego powodu. Co ona w ogóle tu robi? Może im w czymś przerwałam?
-Ymm, przepraszam. Umawialiśmy się na dzisiaj, ale może ja...
-Zostań, ona i tak już wychodziła.
Spojrzałam na blondynkę. Nie wyglądała jakby miała się zbierać.
-Nie, Harry. Nie będę wam przeszkadzać...Może po prostu przyjdę kiedy indziej...
-Dobry pomysł, właśnie rozmawialiśmy-wtrąciła się. Harry zgromił ją wzrokiem, ale ją to chyba za bardzo nie ruszyło.-Myślę, że w ogóle nie powinnaś już przychodzić. Ja się nim zajmę.
Uniosłam brwi ze zdziwienia.
-Szczerze, wątpię, że znasz język migowy, bo gdybyś go znała, już dawno tu byś nie stała-powiedziałam niezbyt miłym tonem, czego nie lubiłam, ale gdzieś w środku malutka część mnie była zadowolona z mojej riposty.
-Bezczelna-warknęła pod nosem.-Harry, a ty co? Nic nie zareagujesz?
-Wyjdź-spojrzała na mnie.
-Powiedział, żebyś wyszła.
-Na pewno tak nie powiedział-dziewczyna spojrzała na chłopaka, który podał jej płaszcz i wskazał drzwi.
Po raz pierwszy przez ułamek sekundy na jej twarzy zobaczyłam smutek, jednak przykryła go obojętnością.
Przez moment zrobiło mi się jej szkoda, jednak przypomniałam sobie jak mnie traktowała.
-Jeszcze do mnie wrócisz, zobaczysz-powiedziała na odchodne. -A ty-wskazała na mnie.-Nie rób sobie nadziei, Harry ma lepszy gust...-uśmiechnęła się nonszalancko po czym opuściła dom.
Te słowa uderzyły we mnie niczym zimny prysznic. Miała rację. Robiłam sobie nadzieję, mimowolnie, ale robiłam.
Gdy drzwi zostały zamknięte, Harry podszedł do mnie.
-Przepraszam-objął mnie ramionami. W moje nozdrza wkradł się jego unikatowy zapach. Nawet nie dało się go opisać. Była to mieszanina zapachu korzennego i chyba osobistego zapachu Harry'ego, bo naprawdę nie umiałam go nazwać. W jego ramionach było mi tak dobrze. Oparł głowę o zagłębienie w mojej szyi, powodując w moim ciele przyjemne dreszcze.
-Nie masz za co. To ja przepraszam...Nie powinnam była przychodzić.
-Nie, przecież się umówiliśmy.
Trwaliśmy w uścisku przez kilka chwili po czym odsunęłam się od chłopaka i uśmiechnęłam się lekko.
-Bierzemy się do pracy?
Po jakiejś godzinnej lekcji, byłam naprawdę radosna, że Harry zaczyna już dość płynnie porozumiewać się.
Siedzieliśmy na tej samej kanapie, co my prawie...Hmm, nieważne. Rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim. Od podstawowych informacjach do takich głupstw jakimi są na przykład ulubiony film czy zabawna historia z dzieciństwa. Nie wiem czy on odnosił to samo wrażenie przede mną, ale ja przy nim czułam się po prostu sobą. Telefon Harry'ego zawibrował. W skupieniu czytał wiadomość. Zauważyłam, że jego szczęka zaciska się, a mięśnie się napinają.
-Co jest?
-Mam badanie 24 grudnia. Myślałem, że pozwolą mi chociaż na chwilę wrócić do domu, ale muszę zostać. 
Jest naprawdę silny. Ja bym nie dała rady odnaleźć się w jego sytuacji. Nie dość, że stracił głos, bez którego nie może wykonywać swojego zawodu, to do tego znajduje się w innym kraju tysiące kilometrów od bliskich.
-Czemu tak się na mnie patrzysz?
-Możesz przyjść do mnie na wigilię.

~~
Heeej!
Dziękuję bardzo za tyle komentarzy pod rozdziałem 9! Jesteście niesamowite! Naprawdę. Przepraszam za przerwę w dodawaniu, ale ostatni tydzień szkoły, a nam walnęli jakieś sprawdziany,ugh.
Nie mogę uwierzyć, że jest już ponad 17 tysięcy wejść! To coś nierealnego, jak dla mnie.
Aaaa i jest pewna nowość! Założyłam twittera naszym głównym bohaterom:
Melanie-klik
Harry-klik
Założyłam również zakładkę 'Informowani'. :)
Nowy rozdział (oczywiście jeśli będziecie chciały) pojawi się jutro lub pojutrze. Wszystko zależy od Was!
#muchlove
@DameHazza

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 9

Melanie

-Hej-poprawiłam torbę na ramieniu (zawsze to robiłam w jego towarzystwie, sama nie wiem czemu, ale pewnie ma mnie za idiotkę).
-Hej-wyglądał inaczej. Miał na sobie czarne, obcisłe spodnie i dość szeroko rozpiętą koszulę w kratę. Na szyi wisiał mały wisiorek z krzyżykiem, a za nim dostrzegłam tatuaż przedstawiający dwie jaskółki. Gdyby nie to, że wciąż nie usłyszałam jego głosu mogłoby się zdawać, że jest zupełnie zdrowy.
Zdjęłam buty, a Harry odebrał ode mnie kurtkę i powiesił ją na wieszaku.
-Napijesz się czegoś?-uśmiechnął się lekko.
-Herbaty?
Skierowałam się za chłopakiem w stronę kuchni skanując każdy centymetr mieszkania. Było luksusowe, ale zdawało się być przytulne. Harry wstawił wodę, po czym obrócił się w moją stronę.
Mimo, że nie porozumiewaliśmy się nie czułam się nieswojo było...miło? Chłopak zalał dwa duże kubki po czym usiedliśmy na kanapie.
-Dzięki, że przyszłaś. Przepraszam, że tutaj, ale chciałem cie zobaczyć bez tych wszystkich głupich plotek-uśmiechnął się niepewnie, a ja poczułam krew napływającą do twarzy. Upiłam łyk gorącego napoju z cytryną.
-Ile zostajesz jeszcze w Stanach?
-2 miesiące, tak myślę.
Skinęłam głową i znów upiłam trochę z kubka.
-A jak się czujesz?-bo wyglądasz już o wiele lepiej, chciałam dodać, jednak powstrzymałam się.

Harry

-Już lepiej-dzięki tobie, jednak ugryzłem się z język i zachowałem tą uwagę dla siebie.
Po jakiejś godzinie zdecydowanie się rozluźniliśmy. Oboje.
-Aaaa zapomniałam-wstała z kanapy i ruszyła do przedpokoju. Po chwili wróciła z papierową torebką.-Jaki kolor?-spojrzałem pytająco.-Kolor, proszę.
-Niebieski.
Podeszła do mnie a do moich skroni doszedł nieziemski zapach pączków. Ujrzałem przed sobą niebieskiego z zieloną posypką.
Kazała mi otworzyć buzię i włożyła mi słodkiego pączka do ust, na co uśmiechnąłem się szeroko. Była taka urocza. Zaczerwieniła się po czym chciała usiąść, jednak nie pozwoliłem jej jednak, tylko przyciągnąłem ją do siebie, a ona tracąc równowagę wylądowała na moich kolanach. Spojrzała na mnie opierając się o moją klatkę piersiową, a ja zapatrzyłem się w jej orzechowe oczy. Poczułem się tak jakby, ktoś zatrzymał czas. To było coś niesamowitego. Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Nie myślałem za bardzo. Szczerze, chciałem to zrobić już dawno. Gdy dzieliły nas zaledwie 3 centymetry, mój telefon zadzwonił, co zadziałało na Mel jak zimny prysznic. Odsunęła się ode mnie i usiadła obok z czerwoną twarzą. Wypuściłem nerwowo powietrze po czym zobaczyłem od kogo jest wiadomość. Chciałem sobie przywalić w twarz.

Od:Taylor
Nie ignoruj mnie. Chcę pogadać, martwię się. xx

Mel jakby wyczuła od kogo jest wiadomość, gdyż nerwowo wstała z kanapy mamrocząc coś, że powinna już iść. Rzucając telefon na kanapę poszedłem do przedpokoju, gdzie znajdowała się Mel.
-Odwiozę cię-zaproponowałem, choć i tak wiedziałem, że się nie zgodzi.
-Nie, nie trzeba. Vic po mnie przyjedzie-widząc moje rozczarowanie, szybko dodała-Ale dziękuję, naprawdę.
Ubrała kremowy komin na granatowy płaszcz i wsunęła na nogi botki. Czy my się jeszcze kiedykolwiek spotkamy? Czy po dzisiejszym, już nie będzie chciała mnie widywać? W końcu ma chłopaka...Ale im się nie układa...A poza tym, może brzmi to nonszalancko, ale widziałem, że ona chciała tego samego co ja.
Stała przede mną jakby nie za bardzo wiedziała, co zrobić. Wspominałem już, że jest urocza?
-Mam nadzieję, że jeszcze będziesz chciała się ze mną spotkać?
-Jakbym mogła ci odmówić, panie Styles?-zaśmiała się cicho, na co na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Przytuliłem ją, a jej chude ręce objęły moją szyję. Poczułem, że staje na palcach, na co uśmiechnąłem się pod nosem jeszcze szerzej.
-Do zobaczenia, Harry. Dzięki za dzisiaj.
-To ja dziękuję i to za wszystko.
Uśmiechnęła się po raz ostatni, po czym opuściła mieszkanie i wsiadła do czarnego bmw.

~~
Heeeej!
Tak jak mówiłam, dodaję w niedzielę. :) Mam nadzieję, że weekend minął Wam dobrze! Ja dzisiaj piekę pierniczki i ubieram choinkę! #ChristmasAreComing yeah!
Przed świętami planuję jeszcze 2 rozdziały, oczywiście jeśli będziecie chcieli ;)
#muchlove
@DameHazza

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 8

 Melanie

Otworzyłam google'a i od razu wpisałam w miejsce wyszukiwania 'harry styles'. Przygryzłam wargę i po chwili zastanowienia kliknęłam enter. Pierwsze co wyskoczyło okazało się być linkiem do twittera. Kliknęłam w niego i przejechałam po timeline. Większość tweetów była o tym aby kupować nową płytę. W tle dostrzegłam pięciu chłopaków na czerwonym dywanie. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Ile razy widziałam Louisa, Nialla, Liama lub Zayna (tak nauczyłam się już ich imion) z ich oczu wręcz można było odczytać czystą troskę. Bali się o przyjaciela. Sama nie wiem jakbym zareagowała gdyby takie coś przydarzyło się Victorii. Jak na zawołanie mój telefon zawibrował, a gdy odblokowałam ekran zobaczyłam wiadomość od przyjaciółki.

Nadawca: Tori
Niosę pączki, otwierać! x

W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Odłożyłam laptopa przymykając klapkę i wpuściłam Tori do środka. Faktycznie trzymała w rękach papierową torbę z logiem Dunkin'Donuts.
-Nienawidzę śniegu,ugh- zatrzęsła się po czym powiesiła swoją kurtkę na wieszaku.
-Śnieg pada?-spytałam zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy.
-Od jakiejś dobrej godziny...O czym ty tak intensywnie myślisz? A może powinnam powiedzieć o kim, hmm?
Nie odpowiedziawszy, skierowałyśmy się do mojego pokoju, a Vici jak to ona od razu rzuciła się na łóżko otwierając torbę, którą przyniosła. Podała mi naszą ulubioną waniliową latte i po jednym różowym pączku.
-Ty zawsze wiesz jak poprawić mi humor-uśmiechnęłam się całując przyjaciółką w policzek.
-No, no bez słodkości i tak nie ominiesz tematu pewnej gwiazdy popu...
Poczułam krew napływającą do twarzy i podeszłam do okna obserwując pogodę na zewnątrz. Upiłam łyk kawy, po czym odwróciłam się do przyjaciółki.
-Jest dla mnie tylko pacjentem. Lubię go, ale nic więcej-powiedziałam, jednak Tori nie wyglądała na przekonaną.-Naprawdę, uwierz mi.
-Okej, nie chcesz, nie mów-udała obrażoną, po czym obie się zaśmiałyśmy.-A co z Rushem? To prawda, że się rozstaliście?
Cisza. Zagryzłam policzki by powstrzymać łzy. Teoretycznie nie zerwaliśmy, ale w praktyce jest tak, że nie odzywamy się do siebie i omijamy jak ogień i woda.
-Oj, mała chodź tu-podeszłam do przyjaciółki, po czym natychmiastowo mnie objęła. Pozwoliłam łzom płynąć. Tak jak wczoraj i przedwczoraj. W sumie dziwię się skąd jeszcze w ogóle się biorą.-Rush to idiota jeśli zostawił cię tylko dlatego, że jakieś serwisy plotkarskie tworzą jakieś jebane farmazony. Jesteś niesamowitą dziewczyną i jeśli on tego nie dostrzega, to nie jest ciebie wart. Zobaczysz, że jeszcze będzie wracał na kolanach-zaśmiałam się, a na twarzy Vic od razu pojawił się troskliwy uśmiech.

Harry

Stałem przy oknie przyglądając się białym płatkom śniegu. Jako dziecko zawsze to robiłem, by się uspokoić. Dzisiaj mnie wypisują. Czyli... Nie będę już śpiewał. Koniec z marzeniami o trasie dookoła świata. Koniec ze śpiewaniem. Koniec nawet ze zwyczajnym mówieniem. Koniec. To dla mnie zdecydowanie za dużo. Mimo, że wciąż wciskają mi kit, że może kiedyś odzyskam głos, nie chcę mi się w to wierzyć, a chciałbym mieć chociaż nadzieję. Czasami zastanawiam się czemu po prostu nie wezmę tych tabletek za gablotką kończąc mój marny 20-letni żywot. Ale wtedy myślę o mamie, o Gemmie, o chłopakach i...o Mel. To głupie i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Ale przy niej czuję się po prostu sobą. Nie muszę udawać kogoś kim nie jestem.
-Harry?-odwróciłem się i zobaczyłem przed sobą Liam'a.-Wypis jest gotowy musisz go tylko podpisać-uśmiechnął się pocieszająco. Sięgnąłem po swoją torbę i ruszyłem wzdłuż korytarza za przyjacielem.
Ally pokazała mi miejsce, w którym mam podpisać. Ślęczałem nad kartką. Wiem, że to głupie, ale mam wrażenie, że dopóki na tym białym kwitku nie znajdzie się mój podpis jest jeszcze nadzieja. Nadzieja, to coś czego potrzebuje teraz najbardziej. Wmawiam sobie coś co się nie stanie...Westchnąłem zostawiając podpis, po czym opuściłem budynek szpitala.
Usiadłem na kanapie w moim apartamencie. Mimo wszystko nie mogłem jeszcze wrócić do Londynu. Musiałem tu jeszcze zostać 2 miesiące. Badania i te sprawy. Po jakimś godzinnym tłumaczeniu chłopakom, że dam sobie radę sam mogłem w końcu odetchnąć. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Ostatni raz tutaj byłem jeszcze z Taylor. Na tej kanapie oglądaliśmy To właśnie miłość i udając, że nie lubię takich filmów wpatrywaliśmy się w ekran telewizora wtulając się w siebie. Mimo wszystkich plotek, które krążą tak naprawdę wcale ze sobą nie spaliśmy. Choć według nich byliśmy zaręczeni... Zawsze tak jest. Nie mogę mieć przyjaciółek, bo od razu jestem męską dziwką, nie mogę mieć przyjaciół, bo jestem gejem. Gdzie tu jest logika? W tym momencie poczułem wibracje telefonu. Czyżby Louis? Wysłał mi już 5 sms'ów w ciągu godziny czy nie jest mi nic potrzebne. Westchnąłem po czym odblokowałem telefon.

Nadawca: Mel
Mam pączki, herbatę tylko nie mam ciebie. Gdzie cię wywiało? Mam nadzieję, że nie wyjechałeś bez pożegnania! x

Melanie

-Nie wiem czy to dobry pomysł- powiedziałam do przyjaciółki, która siedziała obok mnie w aucie.
-Weź przestań. Lubisz go, on lubi ciebie. W czym problem?
-Tak, ale mogłam sama odpisać na sms'a...
-Nawet mi nie mów, że się nie cieszysz. Wiesz ile dziewczyn chciałoby być na twoim miejscu?
O tym nie pomyślałam, ale jeśli mam być szczera ta myśl wcale nie poprawiała mi humoru.
-No dawaj, mała nie będziemy przecież tu stać pod jego domem wieczność. Zaraz wysiadasz i idziesz do niego i masz się dobrze bawić, albo jedziesz ze mną i z moją mamą kupować prezenty. Uwierz to nic fajnego.
-Dobra- westchnęłam po czym opuściłam auto. Skierowałam się do białych drzwi.  Użyłam dzwonka po czym od razu chciałam uderzyć się w twarz. Co ja tu w ogóle robię? Chciałam uciec, ale powstrzymał mnie widok nieziemsko pięknego chłopaka z brązowymi lokami przede mną.

~~

Hej!(:
Wiem, że rozdział jest nie za ciekawy, ale w następnym będzie się działo! Obiecuję! :D
A więc tak bardzo, bardzo dziękuję za tyle wejść! Wow, to naprawdę niesamowite, że kiedy dodałam ostatni rozdział było 8000 wejść, a teraz jest ich ponad 12500! Na serio nawet nie wiecie jak mnie to motywuję! A i jeszcze 40 obserwatorów, na serio nawet nie umiem wyrazić jak bardzo jestem w szoku, że ktoś w ogóle to czyta. :))
W ogóle czytam boskie opowiadanie autorstwa @oopshiharreh (''Breathless') i jest nominowane to bloga miesiąca TU. Więc jeśli chcielibyście pomóc to kliknijcie w ankiecie :) Z góry dziękuję! Dodam tylko, że uwielbiam autorkę i jest niesamowitą osobą! x
#muchlove
@DameHazza
PS Jeśli będzie chociaż 10 komentarzy rozdział pojawi się w niedzielę ;) x

środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 7

Melanie

Myślałam, że stopy mi odmarzną. Sądziłam, że emu będą dobre na taką pogodę. Co prawda może to nie były oryginały, tylko tania podróbka z Chin...No, ale proszę Was, kupować kapcie za 200 dolarów? Nie, dziękuję. Kończąc moją debatę sama ze sobą zauważyłam Rush'a. Poderwałam się z ławki, na której siedziałam i podeszłam w kierunku chłopaka. Chciałam go przytulić, ale nie pozwolił mi na to odsuwając się.
-Przyszedłem, więc?-powiedział chłodno.
-Naprawdę wierzysz w te bzdury?
-A co ja mam myśleć?! Zbywasz mnie ostatnio bardzo często z wymówką, że musisz iść do szpitala... Dla niego?-dwa ostatnie słowa szepnął i skierował swój wzrok na swoje buty.
-Rush, to jest mój pacjent...To wszystko. Jest teraz w rozsypce, a jest daleko od domu, próbuję mu po prostu pomóc...
-I ani razu nie pomyślałaś o nim w inny sposób?
Cisza. Pomyślałam, ale co z tego? I tak to by nie miało miejsca.
-No właśnie-fuknął.
-A ty nigdy nie pomyślałeś o Riley w taki sposób?
-Odwracasz kota ogonem!
-Pomyślałeś!
-Ale ja się z nią nie obmacywałem!
-Przesadzasz, ja go tylko przytuliłam!
-Ale to jest Harry Styles, on potrafi zbajerować każdą laskę!
Zaśmiałam się ironicznie.
-Myślałam, że znasz mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie nigdy bym ci tego nie zrobiła-zgromiłam go wzrokiem.-A jego nazwisko nie gra roli-dodałam.
-Może powinnyśmy od siebie odpocząć?-powiedział po chwili ciszy.
Poczułam ukłucie w sercu, a moja pewność siebie wyparowała dosłownie w sekundę.  Doskonale zdawałam sobie sprawę co to oznacza.
-A chcesz tego?-spytałam chwiejnym głosem.
-Nie wiem, Mel. Muszę sobie wszystko poukładać...
-Co tu jest do układania? Przytuliłam go po prostu po przyjacielsku, a ty robisz aferę jakbym miała z nim dziecko!-czułam łzy na moich policzkach. Rush był dla mnie naprawdę ważny.
-Pa, Mel-szepnął, po czym odszedł, zostawiając mnie zupełnie roztrzęsioną. Ałć, moje serce chyba właśnie zostało zabite, zdeptane i zakopane 9283928 metrów pod ziemią.

Harry

Przechadzałem się powolnym krokiem korytarzem szpitala bez większego celu. Może maratonu bym nie przebiegł, ale czułem się coraz lepiej. Pocieszała mnie też myśl, że pozwolono mi zdjąć to debilne szpitalne ubranie. Szedłem więc z rękami w kieszeniach przyglądając się temu ogromnemu budynkowi. Usłyszałem dźwięk windy i automatycznie się odwróciłem. Mel? Wyglądała na zmartwioną. Co ona w ogóle tu robi o tej porze? W tym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Posłałem jej niewyraźny uśmiech, na co się lekko zaczerwieniła i machnęła w moją stronę.
-Coś się stało?-spytałem.
-Masz chwilę?-skinąłem głową po czym podeszła do mnie.
Szedłem za nią o nic jej nie pytając. Wsiedliśmy do windy, a mój wzrok padł na jej twarz. Zwykle gościł na niej promienny uśmiech i brązowe, pełne życia oczy. A teraz? Miała worki pod oczami, które z resztą były czerwone. Obróciłem ją w moją stronę.
-Płakałaś?-w odpowiedzi tylko przygryzła wargę i spojrzała na swoje buty.
Charakterystyczne piknięcie poinformowało nas, że jesteśmy już na wybranym piętrze. Dach?
Wyszliśmy z windy, a ja poczułem wiatr z dworu. Kto nie zamyka drzwi w listopadzie? Przeszedł mnie dreszcz, a Melanie widząc to podeszła do szafki w kącie przy wyjściu podała mi koc.
-Dzięki.
Wyszliśmy na dach i ujrzałem cudowną panoramę nocnego Los Angeles. Mimo wszystkich stereotypów, historii, wspomnień i mrocznych sekretów, które skrywa to miasto, uwielbiam je. Przyjeżdżając tu czujesz się jakbyś był w innym świecie. Od ludzi codziennie chodzących na castingi i spełniające swoje marzenia, do największych gwiazd znanych na całym świecie. Widząc Aleje Gwiazd, drogie wille w Beverly Hills, ogromne centra handlowe niczym niektóre małe miasteczka w Wielkie Brytanii uświadamiasz sobie jak bardzo świat jest różnorodny. Jak wiele jeszcze można zobaczyć.
-Widzę, że czujesz się już coraz lepiej-odezwała się po raz pierwszy odkąd ją dzisiaj zobaczyłem. Głos miała niepewny, ale mimo to na jej twarzy pojawił się troskliwy uśmiech. Siedziała na ziemi oparta o poduszki z podkulonymi nogami.
-Stała bywalczyni, jak zgaduję-wskazałem na poduszki, na co jej kąciki ust uniosły się trochę wyżej i skinęła głową.
-Lubię tu przychodzić. Zawsze jak mam jakiś problem lub po prostu chcę pobyć sama... To taka moja oaza-zaśmiała się cicho, a przez myśl przeleciało mi, że powinna to robić o wiele częściej.-Przepraszam, że cię tu wyciągnęłam, ale przy tobie jakoś o wiele łatwiej jest mi zapomnieć o problemach... Czy brzmię jakoś dziwnie?-znów się zaśmiała na co nie mogłem zostać obojętny. Pokiwałem przecząco głową.
-W ogóle nie pasujesz do stereotypowej dziewczyny z Kalifornii, wiesz?
-A to dobrze czy źle?
-Jak dla mnie? O wiele bardziej wolę ciebie, od lasek, które wpychają mi się do łóżka, bo chcą coś osiągnąć. Nienawidzę sztuczności, a bardzo często ją spotykam.
Mel skinęła głową jakby bardzo intensywnie się nad czymś zastanawiała.
-Co się stało, że dzisiaj tutaj jesteś?
Spojrzała na mnie i zobaczyłem na jej twarzy smutek.
-Pokłóciłam się z chłopakiem...O ciebie.
O mnie? Co? Niby dlaczego?
-Czy ja zrobiłem coś...?
-Nie, nie o to mi chodzi. On po prostu przeczytał jakieś głupoty na twój temat i zobaczył te zdjęcia...
-Jakie zdjęcia?
Sięgnęła po torbę i wyciągnęła swój telefon. I wtedy zobaczyłem te wszystkie nagłówki.
Nawet nie umiem opisać jak mi było głupio.
-Przepraszam, ja...
-To nie twoja wina, Harry-sposób w jaki wypowiedziała moje imię spowodował, że przez moje ciało przeleciały ciarki.-Naprawdę, nie mam ci niczego za złe. Rush powinien mnie słuchać, a nie od razu osądzać.  Szczerze, może i lepiej? I tak niedługo skończył by w łóżku Riley-ostatnie zdanie wypowiedziała ze zdecydowaną pogardą.
-Naprawdę mi głupio-przejechałem dłońmi po swoich włosach, jak to zwykle w nerwowych sytuacjach.-Zawsze tak rob...-nie dokończyłem, gdyż poczułem usta dziewczyny na moim policzku. Całe moje ciało oblała fala ciepła.
-Harry, wszystko jest w porządku-szepnęła.

~~
Heeej!
Koniec Mel i Rush'a? Nie do końca... A co z Harrym? Jak Wam się podoba relacja między nimi? ;)
Wielkie wow za ponad 8000 wejść, na serio jesteście wielkie!
Przepraszam, że z kilkudniowym opóźnieniem, ale po prostu szkoła, szkoła i szkoła, ugh.
#muchlove
@DameHazza