niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 6

Melanie

Tydzień później...

Opuszczając uczelnię skierowałam się do domu. Spojrzałam na niebo, które dzisiaj było niesamowicie błękitne, jak na listopad oczywiście. Myślę, że mały spacerek mi się przyda. Wsunęłam słuchawki w uszy i puściłam Rehab Rihanny i Justina Timberlake'a. Uwielbiałam Riri niemal tak bardzo jak Ed'a. Mijając przechodniów rozmyślałam o mojej pracy na zajęcia z panem Blackbowem. Czy historia Harry'ego będzie dobrym materiałem?
Przekręciłam klucz w drzwiach od mieszkania i weszłam do środka. Wyjęłam z torby zeszyty, i wzięłam to co będzie mi potrzebne. Poprawiłam się lekko, żeby nie wyglądać jak zupełne gówno. Nie wiem jak to jest, ale zawsze wychodząc z uczelni wyglądam przyzwoicie, a jak wracam do domu jakby ktoś walnął mnie patelnią. Westchnęłam, po czym wzięłam do ręki jabłko. Zamykając drzwi ugryzłam czerwony owoc, a potem skierowałam się schodami w dół do piwnicy. Zapaliłam światło i po kilku sekundach odnalazłam karton z napisem 'do oddania'. Starając się nie dotknąć żadnej pajęczyny w skupieniu podniosłam pudełko. Pisnęłam jednak i opuściłam je, gdy dostrzegłam na nim pająka. Ugh, nienawidzę ich. Czarne, owłosione stworzenie schowało się w rogu pomieszczenia, dzięki czemu znów mogłam schylić się po karton.
Dalej odbyło się bez żadnych komplikacji. Kierując się na East Graves Avenue w moich uszach rozbrzmiewało Moments. Znów w skupieniu przysłuchiwałam się głosowi Harry'ego. Był niesamowity.
-Hej, Nash-przywitałam się z 23-letnim brunetem, gdy tylko przekroczyłam próg domu dziecka.
-O, kogo ja widzę. Melanie Amelia McAvay-uśmiechnął się.
-Jezu, proszę, nigdy nie zwracaj się do mnie całym imieniem-zaśmiał się, po czym przytuliliśmy się przyjacielsko.- Jest Nana?
-Nie, poszła zrobić zakupy z Ash...-przyjrzał mi się dokładnie.-A można wiedzieć, czemu mam taki zaszczyt goszczenia tak wspaniałej osoby w naszych skromnych progach?
Zaśmiałam się, na co mi zawtórował.
-Przyniosłam to-postawiłam karton na stoliku.-I w ogóle sprawdzić jak się trzymacie.
Nash uśmiechnął się. Muszę przyznać, że przez te 2 lata zmienił się. Przypakował trochę, a jego włosy zwykle ułożone we fryzurę a'la Justin Bieber z teledysku Baby (którego, potajemnie był fanem, ale tylko ja o tym wiem), zostały postawione do góry. Jednak uśmiech i jego błękitne oczy zostały takie same.
-Co mnie tak obczajasz, mała?-puścił mi oczko, na co oberwał przyjacielskiego kuksańca w ramię.
-Po prostu wyglądasz inaczej, niż poprzednim razem, kiedy cię widziałam.
-Ty też jesteś niczego sobie-zaśmialiśmy się. Ludzie często brali nas za parę, co było dość zabawne, gdyż Nash wolał chłopców. Znamy się od bardzo dawna i to tak jakbym chodziła z bratem. Nana (założycielka domu dziecka) zajmowała się moją mamą, gdy ta po śmierci dziadków trafiła tu w wieku 6 lat. Traktuje ją jak matkę, więc dla mnie jest przyszywaną babcią. Nash też był wychowankiem tego domu. Jednak został wraz ze swoją młodszą siostrą Ashley, by pomagać coraz starszej Nanie.
Gdy rozpakowałam karton z zabawkami, książkami i ubraniami usiadłam na tarasie z Nashem popijając mrożoną herbatę.
-Więc, nadal pracujesz w tym szpitalu?
-Tak-uśmiechnęłam się po czym upiłam łyk chłodnego napoju.
-Słyszałem, że tam leży ten Harry z One Direction.
Spojrzałam na przyjaciela lekko zdezorientowana. Musiał zaczynać jego temat? Potwierdziłam skinięciem głowy.
-Mam nadzieję, że z tego wyjdzie. Niezłe z niego ciacho, szkoda, że woli dziewczyny...-zaśmiałam się na uwagę przyjaciela. Muszę być obiektywna. Harry był naprawdę przystojny, nie da mu się tego zaprzeczyć. Jednak ja poznałam go z trochę innej strony niż wszyscy. Brzmi to trochę jak przechwalanie, ale nie o to mi chodzi. Tak naprawdę, wcale nie jest taki pewny siebie jak wszyscy sądzą.-HALO!-podskoczyłam, gdy usłyszałam głos Nash'a.
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Chyba już wiem o co chodzi...-spojrzałam pytająco na przyjaciela.-Znasz go... i mało tego... podoba ci się.
Wyplułam z siebie mrożoną herbatę, którą miałam w ustach. Brunet tylko się zaśmiał.
-Wcale nie-broniłam się.
-Oj, Mel jesteś taka urocza, gdy próbujesz kłamać-zaśmiał się po raz kolejny, a ja próbowałam schować moje czerwone policzki.

Harry

Myślę, że moja desperacja sięgała zenitu. Co minutę sprawdzałem mój telefon, aby dowiedzieć się, która jest godzina.
-Stary, przystopuj trochę. Przecież przyjdzie, to jej praca-powiedział Louis, który siedział w kącie sali i przyglądał mi się z lekko rozbawioną miną. To jej praca, dokładnie. Nie przychodzi tu dla mnie, tylko dlatego, że to jej praca. Wiem, że tak jest choć malutka część mnie ma nadzieję, że tak nie jest. Jest niesamowitą dziewczyną.  Pomocna, uparta (w dobrym znaczeniu) i nie jest pusta, jak większość dziewczyn. Na dodatek jest śliczna. Kurde, muszę się ogarnąć. Potrząsnąłem głową, a w tym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. Po chwili moim oczom ukazała się Mel.
Przywitała się z Louisem i ze mną, po czym brunet postanowił opuścić pokój, za co byłem mu bardzo wdzięczny.
-Hej-usiadła na krześle obok. Po tym 'incydencie' w sali od rehabilitacji próbowała zachować dystans między nami, co bardzo mnie wkurzało.-Jak samopoczucie?
-Jest okej, już mogę chodzić-uśmiechnąłem się lekko, na co odpowiedziała mi tym samym.
-Przepraszam za spóźnienie, ale zagadałam się ze starym przyjacielem-w ramach odpowiedzi skinąłem tylko głową.
-Może się przejdziemy, oczywiście jeśli twój stan zdrowia na to pozwala?
-Jasne-szczerze ucieszyłem się, że w końcu wyjdę z tego pomieszczenia.
Wstałem powoli i ku mojemu zdziwieniu nic mnie prawie nie bolało. Czułem tylko lekkie rwanie w szyi, ale było do wytrzymania.-Przebiorę się tylko z tego czegoś-wskazałem na niezbyt wygodne szpitalne ubranie.
Opuściłem łazienkę już w dresie, na co Mel podniosła się z krzesła. Uśmiechnęła się do mnie lekko, po czym powolnym krokiem ruszyliśmy przed siebie. Usiedliśmy w małej, szpitalnej kawiarence. Gdy dostaliśmy od kobiety ubranej w różowy fartuch herbatę, Melanie spojrzała na mnie i przyłożyła papierowy kubek do swoich ust.
-Cieszę się, że dochodzisz do siebie-zaczęła.
-Ja też...-spojrzałem na swoje dłonie. Nie wiem czy powinienem o to pytać, ale naprawdę mnie to nurtuję.-Sądzisz, że odzyskam kiedyś głos?-podniosłem na nią wzrok. Wyglądała na lekko zdziwiona pytaniem, ale widocznie się zastanawiała.
-Szczerze, to nie mam pojęcia-patrzyła na swoje paznokcie, które swoją drogą były pomalowane na granatowy kolor.-Twój przypadek jest...wyjątkowy-po tych słowach jej wzrok padł na moją twarz, jakby próbowała odczytać moje emocje.
Czyli nie. Westchnąłem. Nie wyobrażam sobie życia bez śpiewania. To była jedna z niewielu rzeczy, która mnie uszczęśliwiała, a teraz została mi odebrana. Wiem, że to wszystko moja wina, bo to ja jechałem za szybko. To ja wpadłem w ten jebany poślizg...

Melanie

Widziałam jak szczęka Harry'ego zacisnęła się po moich słowach. Nie chciałam go zdołować, ale nie chciałam go oszukiwać. Szczerze, osoby, które uszkodzą sobie struny głosowe bardzo rzadko znów mogą mówić. Chciałam, żeby się nie martwił się na zapas. Nie wiedziałam, co czuje, ale domyślam się, że to coś okropnego. W końcu śpiewanie było dla niego wszystkim. Robił to od 3 lat prawie codziennie, a teraz? Położyłam swoją dłoń na jego nadgarstku, a jego wzrok od razu powędrował na moją twarz. Wpatrywał się swoimi niewyobrażalnie zielonymi oczami we mnie, aż przez chwilę zapomniałam, co chciałam powiedzieć. Ignorując szybkie bicie serca, zaczęłam:
-Harry... Nie umiem sobie wyobrazić tego jak fatalnie musisz się czuć, ale...-westchnęłam.-Musisz być silny. Nieważne, co się stanie, czy odzyskasz głos...czy nie, pamiętaj o swoich fanach...
-Jakich fanach? Przecież już w życiu dla nich nie zaśpiewam!-widziałam w jego oczach smutek, żal i złość.
-Wtedy, gdy zobaczyłam Cię po raz pierwszy i zeszłam do fanek na dół, powiedziałam im jaka jest sytuacja. Wiesz, co mi odpowiedziały? Że nie ważne, czy będziesz mógł mówić czy nie, będą z tobą. Bez względu na wszystko, rozumiesz? Oczywiście, że chcą żebyś śpiewał, ale zostaną z tobą na dobre i na złe.
Zobaczyłam w jego oczach łzy. Nie zastanawiając się długo podeszłam do chłopaka i po prostu go przytuliłam. Wiedziałam, że łzy nie były spowodowane smutkiem. Były to raczej łzy wzruszenia, a może też trochę bezradności?
Gdy przekroczyłam próg domu dochodziła 22.00. Trochę zasiedziałam się z Harry'm. Zdjęłam moje vansy i po przywitaniu się z mamą i Toby'm poszłam do pokoju. Sięgnęłam po telefon, który od kilku godzin leżał rozładowany w mojej torbie. Gdy tylko podłączyłam urządzenie do ładowarki pojawiło mi się 5 nieodebranych połączeń i 3 wiadomości. 2 połączenia od Rush'a, 3 od Vici. Wiadomość od Rush'a, Victorii i... zastrzeżonego numeru. Otworzyłam ostatnią wiadomość.

Od: Unknown
Przepraszam za ten 'wybuch' dzisiaj. Za dużo emocji jak na jeden raz. Dziękuję, że mi pomagasz.
Harry x

Uśmiechnęłam się do wyświetlacza.

Do: Harry
Nie masz za co przepraszać jak i dziękować. Rozumiem. :)

Zastanawiałam się nad dodaniem ' x ' ale gdy tylko zdałam sobie sprawę, że minęło już 5 minut, stwierdziłam, że to absurdalna sytuacja, że w ogóle zawracam sobie tym głowę.

Od: Rush x
Musimy porozmawiać, teraz!

Zmarszczyłam brwi. O co chodzi?

Od: Tori<3
NIE UWAŻASZ, ŻE MOGŁAŚ SIĘ POCHWALIĆ? JAK MOGŁAŚ MI NIE POWIEDZIEĆ O TYM, ŻE ZNASZ HARRY'EGO??????? POZA TYM O CO CHODZI? ROZMAWIAŁAŚ Z RUSH'EM? JEST WKURZONY!

O co do jasnej cholery chodzi? Wybrałam numer do przyjaciółki.
-Mel, jak mogłaś mi nie powiedzieć?!
-O co w ogóle chodzi?
-Odkąd ty i Harry...ten tego?
-Ja i Harry nic ten tego! Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?
-Byłaś na jakiejkolwiek stronie plotkarskiej dzisiaj?
-Nie.
-To zobacz.
Przytrzymałam telefon ramieniem, po czym otworzyłam laptopa i wpisałam adres jakiegoś portalu plotkarskiego. Gdy zobaczyłam tytuły i zdjęcia myślałam, że oczy wylecą mi z orbit.
Harry Styles i tajemnicza brunetka!
Harry z One Direction w szpitalu z ładną brunetką!
Harry i jego nowa dziewczyna! Co na to Taylor?
Harry Styles ma nową dziewczynę! Ładna?
Gdy zjechałam na dół kursorem myszki zobaczyłam nasze zdjęcie z dzisiaj. Przedstawiało ono nas, gdy obejmowaliśmy się.
-Co do...
-Rush do mnie dzwonił... był wściekły...
Świetnie.

~~
Heeej :)
Akcja zaczyna się rozkręcać... Powoli, ale jednak ;) Co sądzicie o rozdziale?
Chciałabym bardzo, ale to bardzo podziękować za ponad 5,900 wejść i 30 obserwatorów! Jesteście niesamowite! ♥
Jeśli chcesz być informowanym zostaw swojego twittera pod postem ;)
#muchlove
@DameHazza

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 5

Melanie

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Mama szła po pracy do koleżanki więc miała wrócić później, a Toby miał rehabilitacje. Więc kto to?
Spojrzałam na kalendarz. 5 listopada. Czy to możliwe, że...? Szybkim ruchem wstałam z łóżka, odkładając laptopa i narzucając na siebie sweter skierowałam się do kuchni.
Otworzyłam drzwi wejściowe i ujrzałam listonosza.
Podał mi kopertę, po czym rzucając krótkie 'dziękuję, do widzenia' popędziłam do swojego pokoju. Wgramoliłam się na moje łóżko i spojrzałam na pogiętą i ostemplowaną kopertę z napisem Melanie. Przejechałam palcem po moim imieniu, po czym złapałam za nieśmiertelnik na mojej szyi.
''Jeśli kiedykolwiek poczujesz się samotna, wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć, nieważne czy jestem 12000 kilometrów od ciebie czy stoję na przeciwko''-powiedział, po czym zawiesił mi na szyi łańcuszek, z napisem a tuo lare íncipe (zacznij od siebie). To moje motto od 4. roku życia. Choć tak naprawdę wtedy nie wiedziałam o co w nim chodzi. Odetchnęłam głęboko, po czym przedarłam delikatnie kopertę.

                                                             Kochana Córciu!                  3 lipca, 2013 r.

Na początku chciałem Cię przeprosić za zwłokę z napisaniem tego listu, gdyż wyjechałem już rok temu, ale uwierz, naprawdę trudno tutaj znaleźć czas. Trudno znaleźć cokolwiek. Mam nadzieję, że otrzymasz go jak najszybciej.
Chciałem ci przekazać dobrą wiadomość. Zobaczymy się już za jakieś 5 miesięcy! Wrócę na wigilię i już zostanę. Tak, dostaję już emeryturę, jako, że byłem już na 6 misjach w Afganistanie.
Nigdy tego nie powiedziałem, ale chciałem Cię przeprosić. Wiem, że miałaś trudne dzieciństwo, gdyż mama musiała wychowywać Ciebie i Toby'ego sama, ale wiedz, że nikogo nie kocham bardziej niż Was. 
Jak Ci idzie pływanie? Jak uczelnia? Jest ktoś kogo powinienem poznać? Jakiś chłopak, który musi przejść przez mój test, hmm? Mam do Ciebie tyle pytań! Do szybkiego zobaczenia. Przepraszam, że tak krótko. Kocham Cię.


Tata

Harry

Cały dzień nie widziałem dzisiaj Mel. Dochodziła już 16.00.
Rano jak zwykle udałem się... To może za dużo powiedziane, raczej przewieźli mnie na wózku do łazienki. Minęły już 3 tygodnie od wypadku, a ja wciąż nie mogę się ruszać. To znaczy teoretycznie mogę, ale jeden najmniejszy ruch równa się z ogromnym bólem. Nienawidziłem kąpieli. Pielęgniarki musiały mnie kąpać, gdyż sam nie dawałem rady zdjąć szpitalnego ubrania. Mimo, że nie wstydzę się nagości, nie można było nazwać komfortem braniu prysznica przy 5 osobach. 
Obecnie siedziałem (na szczęście już wykąpany) w sali do rehabilitacji. Dostrzegłem jednak, że nie jestem sam. W drugim końcu sali siedział chłopak o brązowych włosach, ubrany w dresy i koszulkę Ramones, co od razu przypadło mi do gustu, gdyż uwielbiałem ten zespół. Na oko wyglądał na jakieś 16-17 lat. Kogoś mi przypominał, jednak nie mogłem się skupić, gdyż do sali weszła kobieta w średnim wieku ubrana w dresy i bluzę. Lekko rudawe włosy były związane w kucyka. Na jej twarzy gościł ciepły uśmiech. 
-Hej Harry-przywitała się, na co skinąłem głową. Gestami pokazałem, że nie mogę mówić.
-Wiem o twoim stanie, nie przejmuj się. Dzisiaj niestety musimy poradzić sobie bez Mel, gdyż coś jej wypadło. 
Po raz kolejny skinąłem głową. Nie wiedziałem za bardzo, co w ogóle tu robię.
-Aaa, gdzie moje maniery-zaśmiała się.-Jestem Martha, rehabilitantka.

Melanie

Gdy blondynka blisko 40-stki nadała już list uśmiechnęła się do mnie. Kiedy tylko zobaczyła napis 'Afganistan' spojrzała na mnie z troską w oczach.
Opuściłam budynek poczty i rzuciłam okiem na telefon. 17.42. Muszę iść po Toby'ego. Może nie wspominałam, ale poza tym, że mój brat jest głuchoniemy, ma też problem z mięśniami. Dzisiaj mama nie mogła go odebrać, więc pomogę mu przynajmniej wrócić wózkiem. Czekając na najbliższy autobus do szpitala pomyślałam o liście. Tak długo na niego czekałam. Nie mogę uwierzyć, że mój tata zostanie już z nami w domu. Będzie w końcu przy nas. Dla ścisłości, naprawdę nigdy nie miałam mu za złe, że wyjeżdża. Wręcz byłam z niego dumna. W końcu dowódca oddziału prowadzący misje w Afganistanie, to coś! Od dziecka był dla mnie wzorem. Powtarzał mi, że bez względu na wszystko, zawsze trzeba pomagać ludziom. Nawet jeśli niektórzy mogą cię wyzywać, lub uważać za niestosowne, nigdy nie można zostawić człowieka w potrzebie. Uśmiechnęłam się na myśl wspólnej wigilii. Ludzie, to już tylko ponad miesiąc! Po 2 latach ujrzę te jego piwne oczy, uśmiech oraz dołeczek, który okazuje się właśnie przy tej czynności. W moich uszach rozbrzmiewała jego ulubiona piosenka, Man In The Mirror Micheal'a Jacksona. Kiedy miałam 6 lat śpiewaliśmy ją razem jadąc do babci. Wsiadłam do autobusu i uśmiechnęłam się sama do siebie.
***
Gdy winda zakomunikowała mi charakterystycznym dźwiękiem, że znajduję się na piętrze numer 2 opuściłam ją. Mijając pokój 239 mimowolnie spojrzałam przez szybę. Łóżko było puste. Może zabrali go... Jeju, czemu ja w ogóle o tym myślę? Jest pod dobrą opieką. Skierowałam się do sali, gdzie odbywała się rehabilitacja Toby'ego. Otworzyłam drzwi, gdyż zajęcia powinny się już skończyć. Mój wzrok padł na Marthę, która widząc mnie uśmiechnęła się.
-Melanie!-przywitała się radośnie po czym objęła mnie swoimi ramionami. Poczułam na sobie jeszcze jeden wzrok i to wcale nie Toby'ego.
Machnęłam do Harry'ego. Serio? Machnęłam. Jezu, czemu nie umiałam po prostu po ludzku się z nim przywitać? Ugh, czemu ja się tak przejmuję? Chłopak uśmiechnął się lekko i odmachał.
Przez chwilę zapomniałam, że przyszłam tu odebrać mojego brata... Boże, co ze mnie za siostra?
-Jak sobie radzi?-zwróciłam się do Marthy, jednak mój wzrok padł an Harry'ego, który uśmiechał się do Toby'ego rozmawiając w języku migowym.
-Świetnie-powiedziała uradowana-Obaj świetnie sobie radzą-uśmiechnęła się znacząco, na co oblałam się rumieńcem. Co się ze mną dzieję? 
-Dzięki-wymamrotałam i uśmiechnęłam się lekko.
-Ależ nie ma za co, wiesz, że uwielbiam Toby'ego!-ostatni raz mnie przytuliła po czym skierowałam się w stronę brata.
-Hej, jak było?-uśmiechnęłam się.
-Spoko, w końcu nie jestem sam-wskazał na swojego nowego kolegę, boże jak to brzmi.-To świetny gość.
Spojrzałam się na bruneta. Miał na sobie czarny t-shirt z logiem szpitala i dresy. Jezu, znów się w niego wgapiam. 
-Dobra zbieraj się autobus czeka-skierowałam to do 16-latka. Chłopak podniósł się o własnych siłach. Może przejść kilka metrów, jednak na pewno nie tyle, ile jest do naszego domu. Usiadł na wózku, a ja po raz 10 już chyba dzisiaj spojrzałam na Harry'ego. Nie wiedział do końca, co ma zrobić. Martha wyszła, a sam nie da rady wstać do wózka.
-Idziesz?-spytał mnie mój brat jadący już w stronę wyjścia.
-Poczekaj przy windzie, zaraz do ciebie przyjdę.
Toby skinął głową i opuścił salę. Podeszłam do Harry'ego.
-Hej.-przysiadłam się do chłopaka.
-Hej, to twój brat?-skinęłam głową.
-Jak się czujesz?-założyłam kosmyk włosów za ucho.
-Okej-spojrzał na mnie tymi zielonymi oczami, a ja poczułam dziwny ucisk w żołądku i szybkie bicie serca. Sięgnął swoją dłonią po moje włosy, które założyłam za płatek ucha. Wyjął je i opuścił.-Tak ci ładniej-uśmiechnął się blado. Podniosłam się z ławki, na której siedzieliśmy próbując uspokoić swój puls.
-Pomogę ci wstać-wybełkotałam już nie w języku migowym. Podeszłam po wózek. Harry nie zważając na swój stan i tak próbowała zachować swoją dumę i podjął próbę samodzielnego wstania. Oczywiście pomogłam mu usiąść na wózku. Mimo, jego sprzeciwów pchałam wózek i przywiozłam go do sali 239. Mimo kolejnych oporów pomogłam mu się położyć.
-Pamiętasz, jak ci powiedziałam, że masz dać sobie pomóc?-odwrócił wzrok i spojrzał na pościel. Dotknęłam jego dłoni, przez co jego wzrok od razu powędrował na mnie.-Nie bój się pomocy ze strony innych ludzi. To, że teraz nie jesteś tak silny jaki wcześniej, nie oznacza, że jesteś słaby i na przegranej pozycji. Wszyscy po prostu martwią się o ciebie-uśmiechnęłam się lekko po czym podniosłam się z łóżka. Zapięłam płaszcz i poprawiłam pasek torby.-Do zobaczenia, Harry.

~~
Heeej! 
Przepraszam, że dopiero teraz, ale cóż... Szkoła. Muszę powiedzieć, że rozdział mi się nawet podoba (ja skromnisia hahaha). Nie mam za bardzo siły pisać jakiejś ogromnej notki, gdyż padam.
Chciałam Wam podziękować za miłe słowa, obserwatorów i wejścia! To niesamowite, że komuś podobają się moje wypociny!
Mam takie małe pytanko odnoście wyglądu bloga. Jak go zakładałam chodziło mi o minimalizm, ale nie wiem czy on jest, hmm zbyt prosty? Zmienić wygląd czy zostawić? Zostawiam to Wam, proszę napiszcie w komentarzach co o tym sądzicie ;)
#muchlove
@DameHazza

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 4

~Przypominam, że kursywa oznacza język migowy!~


Melanie

Przekręciłam klucz w drzwiach i cicho weszłam do domu. Było już po 23.00, trochę zasiedziałam się z Rush'em... Na szczęście jutro mam wykłady na późniejszą godzinę. Najciszej jak mogłam skierowałam się do swojego pokoju, próbując się nie wywrócić, gdyż w całym mieszkaniu panowały egipskie ciemności.
Gdy po omacku trafiłam do swojego pokoju zapaliłam światło i zdjęłam z siebie ubrania. Przebrałam się w piżamę i opadłam na łóżko. Dzisiaj...było dziwnie. Czemu na widok Harry'ego moje serce tak przyśpiesza? Mam chłopaka, którego kocham. Co prawda przez wakacje widzieliśmy się tylko 2 razy, ale... To przecież o niczym nie świadczy. Zamknęłam na chwilę oczy. Ujrzałam przed sobą brązowe tęczówki Rush'a. Kocha mnie, a ja jego. Przez krótki moment w mojej głowie pojawił się obraz jego, zielonych oczu. Potrząsnęłam głową. Chyba po prostu jestem zmęcznona. Zgasiłam światło i próbowałam zasnąć, co jednak było trudniejsze niż mi się zdawało.

Harry

Rano obudzili mnie wcześniej niż zazwyczaj. Nie wiem czemu, ale bardzo mi się to nie podobało.
-Doktor Hart powiedział, że mam cię wziąć na tomograf-skinąłem głową i próbowałem się podnieść. Ból, który przeszedł przez całe moje ciało był niewyobrażalny. Leżąc nawet go nie wyczuwałem. Skrzywiłem się i złapałem za plecy.
-Poczekaj-powiedziała i opuściła pokój.Wróciła z jakimś facetem ubranym w kitel.
Mimo moich sprzeciwów, koleś wziął mnie na ręce i posadził na wózku, gdzie później Ally pchała mnie aż do sali 512 z napisem ''Tomograf''. Po badaniu znów odwieziono mnie do pokoju, w którym przebywałem od początku. Chłopaki musieli pojechać na wywiad, a w telewizji były tylko 2 kanały, na którym leciały telezakupy i Moda na Sukces, stwierdziłem więc, że się prześpię.
-To może przyjdę kiedy indziej?-usłyszałem lekko stłumiony głos, jednak wiedziałem do kogo należał.
-Ale już się obudził-wskazał na mnie Niall, który nie wiadomo jak się tu znalazł.-Muszę lecieć, na razie.
Blondyn opuścił salę pozostawiając mnie z Melanie.
Rzuciliśmy krótkie hej, oczywiście w języku migowym, po czym zapanowała dość niezręczna cisza. Przejechałem wzrokiem po sylwetce Mel. Wyglądała trochę inaczej. Miała na sobie ciemne, obcisłe spodnie,  jasny kardigan i brązowe botki. Włosy, które zazwyczaj miała spięte w kucyka była splecione w warkocz, który opadał na jej prawe ramię. Gdy zorientowała się, że się jej przyglądam, jej twarz oblał lekki rumieniec. Uśmiechnąłem się. Była taka urocza, w ogóle nie pasowała do klimatu dziewczyny z Kalifornii.
-Przyniosłam ci coś-podeszła niepewnie i podała mi szary karton.
Spojrzałem pytająco, po czym otworzyłem 'prezent'. Do moich nozdrzy od razu wpłynął kojący zapach margarity z podwójnym serem.
-Szpitalne jedzenie nie jest za dobre, co nie?-uśmiechnęła się.
-Dziękuję-tylko tyle umiałem 'powiedzieć'.-Mogę coś do pisania?
Kiwnęła głową i wyjęła ze swojej torby czarny zeszyt i długopis.
-Ty nie jesz?-napisałem, gdyż mój język ograniczał się tylko do kilkunastu słów i kilku zdaniach.
-Nie, za 2 godziny mam trening-powiedziała pokazując przy tym palcami.
-Co trenujesz?-napisałem, na co uśmiechnęła się.
-Jedz póki gorąca, a potem sobie pogadamy, a nie popiszemy-usiadła na fotelu koło łóżka i skończyła aż zjem, na serio przepyszną pizzę.
-Dzięki, jeszcze raz-pokazałem, na co kolejny już dzisiaj raz się uśmiechnęła. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz się podobało. Naprawdę była słodka i zdawała się nie być tutaj ze mną tylko dlatego, że jestem TEN Harry Styles.

Melanie

Po godzinie spędzonej z Harry'm moje ciało zaczęło się lekko rozluźniać. Porozumiewanie w języku migowym szło mu już co raz lepiej, przez co naprawdę się cieszyłam. Czułam satysfakcje, ale i też...nie umiem nawet tego określić. Było mi po prostu dobrze. Gdyby nie rzut okiem na zegarek na ścianie, pewnie przesiedziałabym z nim cały dzień.
-Muszę lecieć-uśmiech z jego twarzy znikł.
-Wciąż mi nie powiedziałaś, co trenujesz?-uśmiechnęłam się zadziornie.
Ubrałam płaszcz, przewiesiłam torebkę przez ramię i skierowałam się do wyjścia.
-Do zobaczenia, Harry-powiedziałam i wyszłam.

Harry

Zostawiła mnie w zupełnym osłupieniu. Tego się w ogóle nie spodziewałem. Spytałem się po prostu, co trenuje... Patrzyłem z otwartą buzią na drzwi i dopiero po kilku minutach zdałem sobie, co właściwie robię. Popatrzyłem na karton po pizzy. Była naprawdę dobra, ale nie to było najważniejsze. Pomyślała o mnie i było to coś, przez, co robiło mi się ciepło. Melanie jest bardzo tajemnicza, muszę jej to przyznać, ale w sumie czemu miałaby mi się zwierzać? W końcu jestem tylko pacjentem szpitala, w którym pracuje. Przez moją głowę przeleciała myśl, że zdecydowanie za dużo sobie wyobrażam. W końcu ona jest po prostu miła, bo po to tu jest. Ma pomagać i to robi. Myślałem, że zdawałem sobie z tego sprawę, ale teraz...? Czemu tak bardzo podobało mi się moje imię w jej ustach?

Melanie

Po wysuszeniu włosów, opuściłam budynek basenu i skierowałam się na przystanek. Nie żebym była nie miła, ale cieszyłam się, że pani Dumbling zachorowała, bo przynajmniej odwołano nam wykłady dzisiaj i jutro. Na dworze było już ciemno. Poprawiłam swój szalik i usiadłam na ławce czekając na mój autobus. Znów mimowolnie pojawił mi się w głowie obraz Harry'ego. Zdecydowanie za dużo o nim myślałam. Ja w końcu mam chłopaka, a on jest tylko moim..hmm pacjentem? Między nami nic nie ma i raczej nie będzie. Jezu, czemu ja w ogóle o tym myślę? Przeraziłam się swoją wybujałą wyobraźnią i sięgnęłam po telefon. Włożyłam do uszu białe słuchawki i puściłam Bubblegum Bitch mojej ukochanej Mariny. Całą podróż do domu starałam nie myśleć o tych zielonych wlepionych we mnie tęczówkach. Na mojej twarzy pojawił się niekontrolowany rumieniec. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, stałam się jeszcze bardziej czerwona. Moja wyobraźnia mnie przeraża.

~~
Heeej!
Przepraszam bardzo, bardzo za długą przerwę! Nowa notka pojawi się o wiele szybciej niż poprzednia, obiecuję! Wiem, że rozdział może trochę nudny, ale mi się nawet podoba. ;) #skromniutka haha
Jeśli chcecie być informowani zostawcie swojego twittera pod postem!
#muchlove
@DameHazza