czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 5

Melanie

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Mama szła po pracy do koleżanki więc miała wrócić później, a Toby miał rehabilitacje. Więc kto to?
Spojrzałam na kalendarz. 5 listopada. Czy to możliwe, że...? Szybkim ruchem wstałam z łóżka, odkładając laptopa i narzucając na siebie sweter skierowałam się do kuchni.
Otworzyłam drzwi wejściowe i ujrzałam listonosza.
Podał mi kopertę, po czym rzucając krótkie 'dziękuję, do widzenia' popędziłam do swojego pokoju. Wgramoliłam się na moje łóżko i spojrzałam na pogiętą i ostemplowaną kopertę z napisem Melanie. Przejechałam palcem po moim imieniu, po czym złapałam za nieśmiertelnik na mojej szyi.
''Jeśli kiedykolwiek poczujesz się samotna, wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć, nieważne czy jestem 12000 kilometrów od ciebie czy stoję na przeciwko''-powiedział, po czym zawiesił mi na szyi łańcuszek, z napisem a tuo lare íncipe (zacznij od siebie). To moje motto od 4. roku życia. Choć tak naprawdę wtedy nie wiedziałam o co w nim chodzi. Odetchnęłam głęboko, po czym przedarłam delikatnie kopertę.

                                                             Kochana Córciu!                  3 lipca, 2013 r.

Na początku chciałem Cię przeprosić za zwłokę z napisaniem tego listu, gdyż wyjechałem już rok temu, ale uwierz, naprawdę trudno tutaj znaleźć czas. Trudno znaleźć cokolwiek. Mam nadzieję, że otrzymasz go jak najszybciej.
Chciałem ci przekazać dobrą wiadomość. Zobaczymy się już za jakieś 5 miesięcy! Wrócę na wigilię i już zostanę. Tak, dostaję już emeryturę, jako, że byłem już na 6 misjach w Afganistanie.
Nigdy tego nie powiedziałem, ale chciałem Cię przeprosić. Wiem, że miałaś trudne dzieciństwo, gdyż mama musiała wychowywać Ciebie i Toby'ego sama, ale wiedz, że nikogo nie kocham bardziej niż Was. 
Jak Ci idzie pływanie? Jak uczelnia? Jest ktoś kogo powinienem poznać? Jakiś chłopak, który musi przejść przez mój test, hmm? Mam do Ciebie tyle pytań! Do szybkiego zobaczenia. Przepraszam, że tak krótko. Kocham Cię.


Tata

Harry

Cały dzień nie widziałem dzisiaj Mel. Dochodziła już 16.00.
Rano jak zwykle udałem się... To może za dużo powiedziane, raczej przewieźli mnie na wózku do łazienki. Minęły już 3 tygodnie od wypadku, a ja wciąż nie mogę się ruszać. To znaczy teoretycznie mogę, ale jeden najmniejszy ruch równa się z ogromnym bólem. Nienawidziłem kąpieli. Pielęgniarki musiały mnie kąpać, gdyż sam nie dawałem rady zdjąć szpitalnego ubrania. Mimo, że nie wstydzę się nagości, nie można było nazwać komfortem braniu prysznica przy 5 osobach. 
Obecnie siedziałem (na szczęście już wykąpany) w sali do rehabilitacji. Dostrzegłem jednak, że nie jestem sam. W drugim końcu sali siedział chłopak o brązowych włosach, ubrany w dresy i koszulkę Ramones, co od razu przypadło mi do gustu, gdyż uwielbiałem ten zespół. Na oko wyglądał na jakieś 16-17 lat. Kogoś mi przypominał, jednak nie mogłem się skupić, gdyż do sali weszła kobieta w średnim wieku ubrana w dresy i bluzę. Lekko rudawe włosy były związane w kucyka. Na jej twarzy gościł ciepły uśmiech. 
-Hej Harry-przywitała się, na co skinąłem głową. Gestami pokazałem, że nie mogę mówić.
-Wiem o twoim stanie, nie przejmuj się. Dzisiaj niestety musimy poradzić sobie bez Mel, gdyż coś jej wypadło. 
Po raz kolejny skinąłem głową. Nie wiedziałem za bardzo, co w ogóle tu robię.
-Aaa, gdzie moje maniery-zaśmiała się.-Jestem Martha, rehabilitantka.

Melanie

Gdy blondynka blisko 40-stki nadała już list uśmiechnęła się do mnie. Kiedy tylko zobaczyła napis 'Afganistan' spojrzała na mnie z troską w oczach.
Opuściłam budynek poczty i rzuciłam okiem na telefon. 17.42. Muszę iść po Toby'ego. Może nie wspominałam, ale poza tym, że mój brat jest głuchoniemy, ma też problem z mięśniami. Dzisiaj mama nie mogła go odebrać, więc pomogę mu przynajmniej wrócić wózkiem. Czekając na najbliższy autobus do szpitala pomyślałam o liście. Tak długo na niego czekałam. Nie mogę uwierzyć, że mój tata zostanie już z nami w domu. Będzie w końcu przy nas. Dla ścisłości, naprawdę nigdy nie miałam mu za złe, że wyjeżdża. Wręcz byłam z niego dumna. W końcu dowódca oddziału prowadzący misje w Afganistanie, to coś! Od dziecka był dla mnie wzorem. Powtarzał mi, że bez względu na wszystko, zawsze trzeba pomagać ludziom. Nawet jeśli niektórzy mogą cię wyzywać, lub uważać za niestosowne, nigdy nie można zostawić człowieka w potrzebie. Uśmiechnęłam się na myśl wspólnej wigilii. Ludzie, to już tylko ponad miesiąc! Po 2 latach ujrzę te jego piwne oczy, uśmiech oraz dołeczek, który okazuje się właśnie przy tej czynności. W moich uszach rozbrzmiewała jego ulubiona piosenka, Man In The Mirror Micheal'a Jacksona. Kiedy miałam 6 lat śpiewaliśmy ją razem jadąc do babci. Wsiadłam do autobusu i uśmiechnęłam się sama do siebie.
***
Gdy winda zakomunikowała mi charakterystycznym dźwiękiem, że znajduję się na piętrze numer 2 opuściłam ją. Mijając pokój 239 mimowolnie spojrzałam przez szybę. Łóżko było puste. Może zabrali go... Jeju, czemu ja w ogóle o tym myślę? Jest pod dobrą opieką. Skierowałam się do sali, gdzie odbywała się rehabilitacja Toby'ego. Otworzyłam drzwi, gdyż zajęcia powinny się już skończyć. Mój wzrok padł na Marthę, która widząc mnie uśmiechnęła się.
-Melanie!-przywitała się radośnie po czym objęła mnie swoimi ramionami. Poczułam na sobie jeszcze jeden wzrok i to wcale nie Toby'ego.
Machnęłam do Harry'ego. Serio? Machnęłam. Jezu, czemu nie umiałam po prostu po ludzku się z nim przywitać? Ugh, czemu ja się tak przejmuję? Chłopak uśmiechnął się lekko i odmachał.
Przez chwilę zapomniałam, że przyszłam tu odebrać mojego brata... Boże, co ze mnie za siostra?
-Jak sobie radzi?-zwróciłam się do Marthy, jednak mój wzrok padł an Harry'ego, który uśmiechał się do Toby'ego rozmawiając w języku migowym.
-Świetnie-powiedziała uradowana-Obaj świetnie sobie radzą-uśmiechnęła się znacząco, na co oblałam się rumieńcem. Co się ze mną dzieję? 
-Dzięki-wymamrotałam i uśmiechnęłam się lekko.
-Ależ nie ma za co, wiesz, że uwielbiam Toby'ego!-ostatni raz mnie przytuliła po czym skierowałam się w stronę brata.
-Hej, jak było?-uśmiechnęłam się.
-Spoko, w końcu nie jestem sam-wskazał na swojego nowego kolegę, boże jak to brzmi.-To świetny gość.
Spojrzałam się na bruneta. Miał na sobie czarny t-shirt z logiem szpitala i dresy. Jezu, znów się w niego wgapiam. 
-Dobra zbieraj się autobus czeka-skierowałam to do 16-latka. Chłopak podniósł się o własnych siłach. Może przejść kilka metrów, jednak na pewno nie tyle, ile jest do naszego domu. Usiadł na wózku, a ja po raz 10 już chyba dzisiaj spojrzałam na Harry'ego. Nie wiedział do końca, co ma zrobić. Martha wyszła, a sam nie da rady wstać do wózka.
-Idziesz?-spytał mnie mój brat jadący już w stronę wyjścia.
-Poczekaj przy windzie, zaraz do ciebie przyjdę.
Toby skinął głową i opuścił salę. Podeszłam do Harry'ego.
-Hej.-przysiadłam się do chłopaka.
-Hej, to twój brat?-skinęłam głową.
-Jak się czujesz?-założyłam kosmyk włosów za ucho.
-Okej-spojrzał na mnie tymi zielonymi oczami, a ja poczułam dziwny ucisk w żołądku i szybkie bicie serca. Sięgnął swoją dłonią po moje włosy, które założyłam za płatek ucha. Wyjął je i opuścił.-Tak ci ładniej-uśmiechnął się blado. Podniosłam się z ławki, na której siedzieliśmy próbując uspokoić swój puls.
-Pomogę ci wstać-wybełkotałam już nie w języku migowym. Podeszłam po wózek. Harry nie zważając na swój stan i tak próbowała zachować swoją dumę i podjął próbę samodzielnego wstania. Oczywiście pomogłam mu usiąść na wózku. Mimo, jego sprzeciwów pchałam wózek i przywiozłam go do sali 239. Mimo kolejnych oporów pomogłam mu się położyć.
-Pamiętasz, jak ci powiedziałam, że masz dać sobie pomóc?-odwrócił wzrok i spojrzał na pościel. Dotknęłam jego dłoni, przez co jego wzrok od razu powędrował na mnie.-Nie bój się pomocy ze strony innych ludzi. To, że teraz nie jesteś tak silny jaki wcześniej, nie oznacza, że jesteś słaby i na przegranej pozycji. Wszyscy po prostu martwią się o ciebie-uśmiechnęłam się lekko po czym podniosłam się z łóżka. Zapięłam płaszcz i poprawiłam pasek torby.-Do zobaczenia, Harry.

~~
Heeej! 
Przepraszam, że dopiero teraz, ale cóż... Szkoła. Muszę powiedzieć, że rozdział mi się nawet podoba (ja skromnisia hahaha). Nie mam za bardzo siły pisać jakiejś ogromnej notki, gdyż padam.
Chciałam Wam podziękować za miłe słowa, obserwatorów i wejścia! To niesamowite, że komuś podobają się moje wypociny!
Mam takie małe pytanko odnoście wyglądu bloga. Jak go zakładałam chodziło mi o minimalizm, ale nie wiem czy on jest, hmm zbyt prosty? Zmienić wygląd czy zostawić? Zostawiam to Wam, proszę napiszcie w komentarzach co o tym sądzicie ;)
#muchlove
@DameHazza

9 komentarzy:

  1. świetny rozdział! :) a co do wyglądu to strasznie pasuje do tego bloga taki minimalizm, o którym wspomniałaś. ale jak chcesz coś zmienić to może po prostu szablon z odcieniem bieli czy beżu? wtedy ta wartość z pewnością się zachowa x

    OdpowiedzUsuń
  2. czyżby Mel się w Harrym zakochoła świetny rozdział!!!! dlka mnie wygląd jest superowy
    !!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny, nie wiem czemu, ale od początku miałam wrażenie, że tata Mel jest na wojnie. Rozdział bardzo mi się podoba xx

    OdpowiedzUsuń
  4. wspaniały rozdział ;3 Harry i Mel --> *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Po każdym rozdziale mam taki niedosyt, że aż potrzebuje kolejnego rozdziału! Nie mecz mnie tym czekaniem <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, to był naprawdę dobry rozdział! Szczerze powiedziawszy, chyba najlepszy jak dotąd na Wordless. To nie tak, że inne były słabe - po prostu ten po pierwsze zachwyca długością, a po drugie - Twój styl naprawdę ciągnie ulega polepszeniu. Coś niesamowitego!
    Dziewczyna ma naprawdę ciężkie życie... Po pierwsze - niepełnosprawny brat, którym zajmuje się z taką troską... I już wiadomo, dlaczego tak dobrze radzi sobie w kontaktach z Harrym.Jest niesamowicie silna, zwłaszcza przez wzgląd na fakt, że jej ojciec przebywa w Afganistanie... Mimo tej rozłąki, można doskonale odczuć więź, jaka między nimi powstała. Niesamowita sprawa, kochanie! Gratuluję tak dobrego rozdziału i liczę, że następny pojawi się szybko, z dużą ilością Hazzy i Mel :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny! Nie miałam kiedy skomentować (czytam na komórce) a kiedyś przeczytałam...
    Już w pierwszym rozdziale zaintrygowałaś czytelnika, dlatego też coraz więcej osób czyta i nie może się doczekać następnego!
    Dziewczyna widać, że jest silna, a Harry będzie się od niej uczył jak być silnym i nie poddawać się.
    Mózg mi nie pracuje za dobrze wiec to na tyle ode mnie :D
    xx

    OdpowiedzUsuń
  8. widziałam trailer przypadkiem i od razu weszłam na bloga. Jestem pod meeeeeeeeeeeeega wrażeniem! Coś pięknego i zupełnie innego, normalnie brak słów. Straszliwie mi się podoba! Jestem bardzo ciekawa co będzie się dalej działo z Harry'm i Mel! Dodaję cię do ulubionych kochana i czekam na kolejny rozdział! + zapraszam do mnie na blogi! buziaki :*
    loveispleasure.blogspot.com
    terrific-mistake.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń