WAŻNA NOTKA
Hej :)Na samym wstępie, nie narzekam, tylko mówię. Trochę mi przykro, że tak mało osób komentuje, bo patrząc na licznik wejść, to naprawdę niewiele. Zwłaszcza, że wiem, co potraficie (39 komentarzy pod rozdziałem 17!). Nie myślcie sobie, że zapomniałam, o nie! Wystarczy chociaż jedno słowo, a mnie już zmotywuję. ;)
Pisałam Wam wcześniej o opowiadaniu z 5 chłopaków, jednak zabiorę się za nie w wakacje, gdyż będzie ono dość rozbudowane, więc będę potrzebowała czasu.
Jak na razie do głowy wpadł mi pomysł opowiadania z Boo Bear'em! :) Zaczęłam już pisać i niedługo zrobiłabym zwiastun. Kto by czytał? :)
#muchlove
@DameHazza
Harry
Trzy godziny później siedzieliśmy już w samolocie do Los Angeles. To wszystko jeszcze do mnie nie dochodziło. Nie znałem za dobrze jej taty, ale wyglądał na naprawdę ciepłą osobę. Nie wyobrażam sobie, co czuje teraz Mel. Od dwóch godzin patrzy tylko w małe okienko samolotowe. Jak to możliwe, że jej ojciec nie zginął przez 15 lat na służbie w Afganistanie, a zginął na parkingu supermarketu? Popatrzyłem na jej twarz. Z zewnątrz nie wyrażała żadnych emocji. Jednak, gdy spojrzałem w oczy, które wręczy krzyczały od razu splotłem nasze palce razem. Spojrzała na mnie, jakby zaraz miała się rozpłakać. Przytuliłem ją do siebie i po prostu to zrobiła. Gładziłem ją po plecach i próbowałem uspokoić. Wzrok prawie wszystkich pasażerów padł na nas, jednak to był najmniejszy problem. Moje serce krajało się, gdy słyszałem jej płacz, jednak nic nie mogłem na to poradzić. Nawet nie wiem kiedy po prostu zasnęła na moim ramieniu. Patrzyłem na jej spokojną twarz. Kiedy spała wyglądała tak beztrosko. Wyglądała prawie jak mała dziewczynka. Trzymałem ją w swoich objęciach i nie puszczałem jej dłoni, dopóki nie wylądowaliśmy.
♥
Zatrzymałem się pod jej domem i spojrzałem na nią. Chciałem złapać ją za rękę, jednak ona ją odsunęła. Dobra, to zabolało.-Przepraszam, Harry. Ja...Potrzebuję czasu-mówiąc to patrzyła na swoje dłonie.
-Rozumiem, ale wiedz, że jestem do twojej dyspozycji, kiedy tylko byś mnie potrzebowała.
Skinęła głową i odpięła pasy, jednak nie opuściła auta.
-Przepraszam, że odciągnęłam cię od rodziny.
-Nie masz za co przepraszać. Chcę być tam gdzie ty, zwłaszcza kiedy mnie potrzebujesz.
Uśmiechnęła się lekko.
-Dziękuję, za wszystko.
-Pomogę ci wnieść rzeczy-zaproponowałem, odpinając pasy.
-Nie, dam radę sama-powiedziała i opuściła auto.
♥
Stałem w ramię w ramię z Melanie pod ogromnym dębem. Nigdy nie byłem na takiej uroczystości, nie licząc pogrzebu mojej babci, ale miałem wtedy 3 lata. Było dość skromnie. Rozpoznałem kilka osób z wigilii. Spojrzałem na mamę Mel, która stała kilka metrów od nas. Ile razy ją widziałem, uśmiech nie schodził z jej twarzy. Teraz powstrzymuje się od płaczu. Mój wzrok padł na Toby'ego. Siedział na wózku i ślepo wpatrywał się w dziurę, która była wykopana dla jego taty. Jego twarz nie wykazywała żadnych emocji. Chyba tak jak wszyscy tutaj, włącznie ze mną, nie rozumieli tego, że już go nie ma. Wysoki mężczyzna zaczął grać na trąbce. Czterech żołnierzy sięgnęli po mahoniową trumnę z flagą Stanów Zjednoczonych. Ścisnąłem dłoń Mel, gdy zobaczyłem nowe łzy na jej pełnej bólu twarzy. Spuścili trumnę do dołu, po czym równo odwrócili się i wystrzelili 3 strzały, po których zapanowała cisza. Słychać było tylko cichy płacz pani McAvay. Melanie wtuliła się we mnie, a ja poczułem, że do moich oczu również napływają łzy. Spojrzałem na napis wyryty na białym kamieniu.
Anthony Mark McAvay
Wspaniały żołnierz, kochający mąż i ojciec
14.03.1969-10.01.2013 †
♥
Siedziałem przy stoliku przyglądając się cicho siedzącej obok mnie Mel. Nie powiedziała ani słowa odkąd wyszła z mojego auta. Rozmawiałem z jej mamą i powiedziała mi, że bardzo się o nią martwi, tak samo jak i o Toby'ego. Spojrzałem na kobietę ubraną całą na czarną rozmawiającą z jakimś facetem. Sama przeżywa tragedię...Ktoś jej musi pomóc. Dotknąłem ramienia Mel, na co podskoczyła i wróciła do naszego świata.
-Możemy pogadać?-spytałem.
Skinęła tylko głową. Wziąłem ją za rękę wyprowadzając ją z sali.
-Co się dzieję?
-Mój tata umarł, to się stało-odpowiedziała chłodno.
-Dobrze wiem, że nie tylko o to chodzi.
-A skąd ty to może niby wiedzieć?-prychnęła.
-Nie mogę mówić, ale nie jestem ślepy.
Spojrzała na sufit, po czym przejechała dłońmi po twarzy.
-Zamiast siedzieć z moim tatą, który dopiero, co wrócił...Byłam w tym pieprzonym Londynie. Gdybym wtedy została...Może to wszystko by się nie stało... Mogłabym temu zapobiec...
Po chwili dopiero dotarły do mnie jej słowa.
-Uważasz, że to moja wina?
Nie odpowiedziała, tylko spojrzała w ziemię. Nie mogę uwierzyć, w to co przed chwilą powiedziała.
-Gdybym wiedział, że to się stanie, w życiu bym cię nie zabierał ze sobą.
Cisza.
-Twój tata miał zawał serca, tak? Jak niby chciałaś temu zapobiec? Zamieniłaś się w Boga?-wiedziałem, że nie powinienem był się teraz złościć, ale nie mogłem opanować negatywnych emocji w moim ciele.
-Powinnam była zostać w domu-odpowiedziała zupełnie bez uczuć. Jej odpowiedź była dwuznaczna. Żałuje tego, co stało się w Londynie i to bolało mnie najbardziej. Gdyby została w domu nic by się nie wydarzyło.
Odwróciła się i po prostu odeszła. Zacisnąłem dłonie w pięści i z całej siły walnąłem w ścianę. Chciałem krzyczeć, a nie mogłem. Chciałem przeklinać, ale nie mogłem. Chciałem za nią pobiec, ale jakaś dziwna siła sprawiła, że po prostu opuściłem lokal, wsiadłem do auta i odjechałem.