wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 29

Przepraszam, że z lekką obsuwą. Myślałam, że dodam w niedzielę i wtedy napiszę też świąteczne życzenia. No, ale jak to w święta bywa pomagałam w kuchni i takie sprawy.
Dziękuję bardzo za tyle komentarzy pod 28 rozdziałem. Naprawdę jestem pod wrażeniem :')
Mam nadzieję, że teraz nie będę musiała żebrać o komentarze ;)
Dziś rozdział uczuciowy, wiele przemyśleń i tak dalej. Mam nadzieję, że nie wyszedł za bardzo ckliwie. Już tylko 6 rozdziałów! :o

Melanie

Wytarłam swoje mokre ciało białym ręcznikiem, po czym zaczęłam suszyć włosy. Dni leciały jak szalone. Już jutro miałam wystąpić w telewizji przed milionową publicznością. Mimo, że ta wizja wciąż mnie przerażała, teraz byłam przekonana, że godząc się na to, postąpiłam dobrze. Wiedziałam, że Harry nie chciał mnie obciążać, ale rozumiałam jego pozycje. Ludzie będą zadawać mnóstwo pytań, i łatwych, jak i trudnych. To nieuniknione. Dlatego ignorując swoje obawy, postawiłam na pierwszym miejscu uczucia chłopaka, którego kocham.
Uwielbiałam czwartki, bo miałam wtedy tylko jeden godzinny wykład z rana. Dlatego, dzisiaj umówiłam się z Harry'm w studiu, gdzie miał się odbyć wywiad. Po tym mieliśmy się gdzieś przejść i ''pogadać'', cokolwiek miał na myśli. Spięłam włosy w kucyka, po czym ubrałam się w przygotowany zestaw. Gdy byłam już gotowa do wyjścia, opuściłam mieszkanie. Na parkingu dostrzegłam samochód Harry'ego. Uśmiechnęłam się i zaczęłam kierować się w stronę auta. Chłopak widząc to, opuścił pojazd i podszedł do mnie. Złożył pocałunek na moich ustach i uśmiechnął się. W naszym zwyczaju, równało się to po prostu ze zwykłym 'cześć'. Otworzył drzwi czarnego range rover'a i po chwili siedziałam już w skórzanym fotelu. W radiu cicho leciała jakaś piosenka, której niestety nie znałam. Oparłam głowę na własnej dłoni i przyglądałam się mijającym obrazom. Nigdy, przenigdy nie występowałam w telewizji. Wiem, że strasznie dramatyzuje, ale po prostu nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi...Dlatego całe te flesze, gdy wychodzimy gdzieś z Harry'm są dość...Nietypowe, bynajmniej dla mnie. Gdyby kilka miesięcy temu ktoś powiedział mi, że będę spotykać się z jednym członków znanego na całym świecie boysbandu chyba umarłabym ze śmiechu. Żałuję, że nie poznaliśmy się w innych okolicznościach. Wiedziałam, że Harry próbuje żyć tak jak dawniej, ale to po prostu nie jest to do końca możliwe. Nigdy nie będzie tak jak dawniej i przerażała mnie myśl, że on doskonale o tym wie i musi o tym myśleć za każdym razem, gdy rano wstaje. Gdy pierwszy raz go zobaczyłam, było mi go naprawdę bardzo szkoda. Był na skraju wytrzymałości, widziałam to, inni to widzieli. Nie umiem nawet opisać jak bardzo imponuje mi tym, jak teraz żyje. Wciąż myśli pozytywnie, umie się uśmiechać. To co mu się stało, było niesprawiedliwie. Nigdy nie słyszałam o tym, żeby w wypadku samochodowym ktoś zniszczył sobie struny głosowe. Jak to jest w ogóle możliwe? Bardziej dołowało mnie jeszcze jedno 'ale'. Od kilku miesięcy starałam się o tym nie myśleć, jednak wiedziałam, że ten temat nie zniknie z mojej głowy. Co ja do cholery zrobię kiedy on wyjedzie? W końcu Anglia to jego dom. Nie wiem, co on zamierza zrobić, ale cokolwiek postanowi, ktoś będzie cierpiał. Jeśli postanowi zostać w Stanach, jego rodzina jak i europejskie fanki mnie znienawidzą, ja siebie z resztą też. Jednak jeśli postanowi wrócić do Anglii, moje serce tego nie wytrzyma. Nie wiem kiedy wpadłam w tą relację tak bardzo, ale nigdy takiego czegoś nie czułam. To było coś...niesamowitego.
Zobaczyłam, że samochód stanął na czerwonym świetle. Harry dotknął mojego uda, sprawiając bym na niego spojrzała.
-O czym myślisz?-spojrzał na mnie skoncentrowany.
-O nas-odparłam,ale nie zdążył nic odpowiedzieć, gdyż mój telefon zaczął dzwonić.-Przepraszam-wybełkotałam przykładając telefon do ucha.
-Halo?
-Mel, moglibyśmy się spotkać?-wszędzie poznałabym ten głos.
-Rush...-na wspomnienie tego imienia, poczułam na sobie wzrok Harry'ego, jednak postanowiłam kontynuować.-Ja nie wiem, czy to...
-Nie chcę niczego próbować, możesz być pewna. Chcę żebyś znów była moją przyjaciółką.
-Jestem nią-odparłam od razu. Mimo, że go nie widziałam, wiedziałam, że się uśmiecha.
-Więc mogłabyś ze mną porozmawiać, w cztery oczy?
-Może o 19.00 na naszym placu?-moje kąciki ust mimowolnie uniosły się ku górze na wspomnienia, które zaczęły napływać do mojej głowy.
-Będę czekał. Dziękuję, że się zgodziłaś.
-Nie ma sprawy. Do zobaczenia.
-Na razie, Mel.
Gdy się rozłączyłam, zobaczyłam, że stoimy na parkingu. Czułam na sobie intensywny wzrok chłopaka koło mnie. Odwróciłam się w jego stronę i gdy spotkałam się z jego tęczówkami poczułam lekkie ukłucie w sercu. Były smutne.
-Harry...-zaczęłam łagodnie, jednak nie pozwolił mi dokończyć. Objął moją twarz dłońmi i złączył nasze usta w pocałunku. Był pełen uczucia i delikatności. To było wręcz coś kojącego.
-Mam do ciebie prośbę-spojrzał w moje oczy.-Nie opuszczaj mnie, proszę.
Poczułam łzy w oczach. Objęłam go najmocniej jak potrafiłam. To ja chciałam to powiedzieć.
-Nigdy cię nie opuszczę. Kocham cię-szepnęłam w jego ucho, na co uścisnął mnie mocniej.
Odsunęliśmy się od siebie i nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku. To wszystko, co działo się w moim życiu odkąd on się w nim pojawił było takie nierealne.
-Rush to przyjaciel, zamknięty rozdział...
-Ufam ci.
Te dwa słowa spowodowały, że po moim policzku popłynęła pojedyncza łza. Harry widząc to otarł ją i pocałował moje czoło.
-Chyba musimy już iść-uśmiechnął się, po czym wysiadł z auta i pomógł mi wyjść. Widząc fotografów pędzących w naszą stronę, splótł nasze palce i skierował się w stronę budynku z napisem studio 14.

Harry

Po niecałych dwóch godzinach, Rebecca producentka wywiadu pozwoliła nam odejść. Nie puszczałem dłoni Mel. Wiedziałem, że takiej dziewczynie jak jej trudno będzie się odnaleźć i nie mam nic złego na myśli. Jest po prostu przyzwyczajona, że jest osobą drugoplanową. Poza tym spojrzenia tych gości z obsady strasznie mnie wkurzały. Wpatrywali się w nią tak bezczelnie, jakby zaraz mieli się na nią rzucić jak hieny na padlinę. To, że łatwo staję się zazdrosny, jest prawdą. Dlatego ten cały Calum mnie trochę niepokoi. Tacy mili zawsze i dla wszystkich są najgorsi, moja babcia zawsze powtarzała to Gemm. W większości ta teoria się sprawdzała. Oczywiście nie miała na myśli, że powinna spotykać się z jakimś frajerem bez szacunku, ale że trzeba uważać komu się ufa. Mel zawsze szybko ufała ludziom. Otaczali ją tacy, którzy zawsze mówili prawdę i chcieli jej dobra, ja natomiast chyba bym już zginął, gdybym mówił wszystko każdej napotkanej osobie. Dlatego zaufanie Melanie zajęło mi trochę czasu. Teraz byłem pewien, że nigdy by mnie nie zawiodła i mogę liczyć na nią w każdej sytuacji. Mogę znieść dla niej nawet tego złamasa, Rush'a czy jak mu tam.
Nie puszczając jej dłoni szliśmy w stronę auta, ignorując flesze i pytania pochodzące z ust paparazzich.
Gdy znaleźliśmy się w środku, spojrzałem na dziewczynę, która znów zaczęła intensywnie myśleć. Postanowiłem zrobić to samo. Oczywiście skupiając się równocześnie na drodze. To co Louis mi wtedy powiedział, wciąż zakrzątało moje myśli. Czy to możliwe? Nie wiedziałem, co myśleć, poza tym, że nie powinienem się tak nakręcać. Jechałem dobrze znaną mi drogą, wciąż zastanawiając czy w ogóle mam jej to powiedzieć. Może pomoże mi podjąć decyzje? Mimo godzinnej drogi, czas zleciał szybko.
Zajechałem na miejsce, wyrywając nas oboje z zamyśleń. Mel rozejrzała się wokół i chyba nie poznała okolicy. Uśmiechnąłem się pod nosem. Uwielbiałem to miejsce, jednak nigdy nikogo tu nie zabierałem. Opuściliśmy samochód, a na twarzy brunetki pojawił się szeroki uśmiech.
-Boże, jak ja dawno nie byłam na plaży!-spojrzała na mnie, a moje kąciki ust uniosły się ku górze. Wystawiłem w jej stronę dłoń, którą od razu przyjęła. Słońce świeciło nad naszymi głowami, gdy schodziliśmy coś przypominającego schody. Zaprowadziłem ją do małej wnęki, która przypominała niedużą jaskinię. Widok stamtąd był niesamowity. Usiedliśmy na piasku i przyglądaliśmy się lekkim falom.
-Ale tu pięknie, skąd znasz to miejsce?-zwróciła się w moją stronę z ogromnym uśmiechem.
-Przez przypadek. Musiałem się zatrzymać z potrzebą-zaśmiała się i oparła swoją głowę o moje ramię. Zamknąłem na chwilę oczy i wsłuchiwałem się w cudny dźwięk oceanu. Powiem jej. Złapałem jej podbródek tak aby na mnie spojrzała. Pogładziłem ją po policzku i pocałowałem.
-Znalazłem zabieg.
-Jaki zabieg?-spojrzała na mnie zdezorientowana. Spuściłem wzrok na moje dłonie.
-Louis pokazał mi niekonwencjonalny zabieg, który sprawi na 65%, że znów będę mógł mówić-spojrzałem na jej reakcje, a ona wyglądała jakby trawiła tą informację.-Nie mam pojęcia, co z tym zrobić...
-Na czym on polega?
Opowiedziałem jej to, co powiedział mi Louis. Dość długą i zawiłą historię tej operacji. Mel, co jakiś czas kiwała głową.
-Są jakieś powikłania, jeśli coś pójdzie nie tak?
-Nie zanotowane. Jakaś kobieta odzyskała głos i słuch po ponad 10 latach...Ale sam nie wiem, co mam zrobić. Co jeśli akurat u mnie coś się wydarzy? Ten zabieg nie jest jeszcze zaakceptowany przez wszystkie szpitale...
Trawiliśmy chwilę w ciszy. Wiedziałem, że analizuje wszystkie informacje.
-Zależy ci na tym?
Zastanowiłem się nad tym pytaniem. Niby było proste, bo komu nie zależy na tym, żeby mógł normalnie mówić? Ale z drugiej strony, przez te kilka miesięcy poznałem zupełne inne życie. Gdyby nie moja głupota, nie poznałbym Mel. Myślę o niej cholernie poważnie. Nigdy nie byłem z kimś tak blisko. Z nią wszystko było naturalne, niewymuszone. Była niesamowitą osobą i zasługuje na wszystko, co najlepsze. Wiem, że ona taka nie jest i nie przyznałaby się do tego, ale jestem przekonany, że zastanawiała się, co by było gdybym jednak mówił. Ja i mój brak głosu to defekt. Chciałbym jej dać to na, co zasługuje. Kogoś w kim będzie miała oparcie. Kogoś kto będzie jej mówił jak ja kocha, a nie pokazuje jedynie palcami umowne znaki. Chcę to zrobić. Dla niej.
-Zależy-odpowiedziałem, a moja odpowiedź miała ukryte dno.
Uśmiechnęła się lekko i złapała moją dłoń. Pocałowała mnie i spojrzała swoimi dużymi brązowymi oczami.
-Wiesz, że kocham cię takiego jakim jesteś? Jeśli chcesz to zrobić, w porządku. Wspieram cię i jestem dla ciebie, ale zrób to dla siebie, nie dla mnie-powiedziała jakby czytając mi w myślach, po czym wtuliła się we mnie. Czując jej ciepło, zapach i troskę zdałem sobie sprawę z jednej rzeczy-wpadłem tak głęboko, że nic mnie nie uratuje. Jeśli postanowi odejść, nie wytrzymam tego.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 28

Proszę nie olewajcie notek i przeczytajcie.
Okej, powiem tyle, jest mi strasznie przykro z powodu tego, że tak mało osób się udziela. Rozumiem, że każdy z was ma swoje życie, ale napisanie chociaż słowa ''czytam'' motywuje mnie do pisania i dodawania. Nie wiem czy nagły brak komentarzy spowodowany był zmianą nazwy na twitterze, wyglądu czy po prostu brakiem zainteresowania, ale to naprawdę mnie boli. Proszę napiszcie chociaż jedno słowo i dajcie oznakę, że ktoś jeszcze czyta.

Melanie

Dziękowałam Bogu, że jutrzejsze wykłady odbywają się po południu. Wyszłam z łazienki ubrana w piżamę i opadłam zmęczona na łóżko. Jest dopiero parę minut po 20.00, a ja czuję się jakby był środek nocy. W domu panowała zupełna cisza. Mama była na nocnej zmianie, a Toby wyjechał do sanatorium, by móc otrząsnąć się po śmierci taty. Poczułam ogromne przygnębienie na tą myśl. Wciąż miałam wrażenie, że jest na misji w Afganistanie i za kilka miesięcy wróci. Nie mogłam znieść tego, że tak się nie stanie. Mój mózg chyba nie przyswoił jeszcze tego, że jego już po prostu nie ma.
Zamknęłam na chwilę oczy, a w mojej głowie pojawił się obraz Calum'a. Zdawał się być naprawdę miłym gościem. Oczywiście na początku, wszyscy są tacy, ale on przykuł moją uwagę i sama nie wiedziałam dlaczego. Jego uśmiech był ciepły, a oczy szczere. Pomógł mi choć nie musiał. Wciąż jednak nie byłam przekonana, co do piątkowej imprezy. Nigdy nie byłam szczególnie imprezową osobą, w przeciwieństwie do Vic. Ona uwielbiała zabalować. Stwierdzenie, że przeciwieństwa się przeciągają jest jak najbardziej trafne w naszym przypadku. Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Gwałtownie otworzyłam oczy i ruszyłam w stronę wejścia. Banan nie mógł zejść z mojej twarzy, gdy w drzwiach ujrzałam Harry'ego. Miał z nieznanego mi powodu oczy pełne zmartwienia. Objął mnie w pasie i złączył nasze usta w pocałunku.
-Martwiłem się-oparł swoje czoło o moje.
-Czemu?-spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam.
-Nie odpisywałaś-odparł.
-Aa, tak przepraszam, upuściłam telefon na korytarzu i Cal zaproponował, że może mi go naprawić za połowę ceny-w głowie zdałam sobie sprawę, że właśnie skróciłam jego imię. Spojrzałam na Harry'ego, który wyglądał na lekko zmieszanego.-Wejdziesz? Nikogo nie ma w domu-przygryzłam dolną wargę i chyba przekonałam chłopaka, gdyż uśmiechnął się w ten swój charakterystyczny sposób. Wpuściłam go do środka i niemal natychmiast przywarł do mnie wargami. Odsunął się na chwilę, a w jego oczach widziałam czyste pożądanie.
-Wiesz, że łatwo staję się zazdrosny?-uniósł do góry jedną brew, na co się zaśmiałam.
-Nie masz o co, to tylko znajomy z roku-po tych słowach znów mnie pocałował, tylko tym razem o wiele dłużej i namiętniej. Pociągnęłam go za włosy, na co lekko jęknął w moje usta. Ściągnęłam jego kurtkę i oplotłam nogi wokół jego bioder. Wciąż się od siebie nie odrywając po omacku trafiliśmy na moje łóżko. Odsunęliśmy się od siebie i łapczywie łapaliśmy powietrze, którego bardzo nam brakowało. Czułam, że spodnie Harry'ego stają się ciasne. Objęłam jego twarz i przyciągnęłam do siebie. Gdy złączyliśmy nasze usta w kolejnym pocałunku usłyszałam dzwonek do drzwi. Oderwałam się lekko niezadowolona od mojego chłopaka i rzucając mu przepraszające spojrzenie, skierowałam się w kierunku drzwi. Zobaczyłam w nich nikogo innego niż Vic ubraną w swoje czerwone śpioszki. Miała zapłakane oczy i rozczochrany kucyk.
-Boże, co się stało?
Nic nie odpowiedziała, tylko zaczęła płakać. Nie miałam pojęcia co było powodem tego wybuchu, ale objęłam ją i przyciągnęłam do siebie. Po kilku minutach w korytarzu pojawił się Harry, który był w równym szoku, co ja. Wysłał mi pytające spojrzenie, na co odpowiedziałam lekkim wzruszeniem ramion. Tori podniosła głowę i spojrzała na chłopaka.
-O mój Boże, przepraszam! Przeszkodziłam Wam w czymś. Jestem beznadziejna...-przeraziła się.
-Vic, powiesz mi co się stało?-powiedziałam stanowczo.
-Josh ze mną zerwał i zostawił mnie dla tej dziwki Riley-powiedziała, po czym znowu się rozpłakała.
Godzinę później moja przyjaciółka zasnęła na moim łóżku. Po opowiedzeniu całej historii, była tak zmęczona  płaczem, że od razu odpłynęła. Nie mogłam uwierzyć, że Josh jej to zrobił. Dla Riley? Zamknęłam cicho drzwi i skierowałam się do salonu, w którym leżał Harry. On chyba również postanowił odpocząć. Uśmiechnęłam się do siebie. Wyglądał tak uroczo, kiedy spał. Wszystkie jego zmartwienia i problemy odlatywały. Wzięłam koc i chciałam go przykryć, jednak, gdy materiał dotknął jego ciała lekko otworzył oczy.
-Musimy pogadać-spojrzał na mnie wciąż zaspany.
-Śpij, jutro porozmawiamy-usiadłam koło niego i przykryłam nas kocem.
Pocałował mnie w czoło, po czym oboje zasnęliśmy.
Kilka dni później szłam właśnie w stronę uczelni. Muszę przyznać, że życie bez telefonu nie było łatwe. Mój nawyk słuchania muzyki,dzisiaj dawał się we znaki. Nuciłam sobie piosenkę Chloe Howl, gdy usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się i ujrzałam Calum'a. Podbiegł do mnie i się uśmiechnął.
-Hej-odpowiedziałam mu tym samym.
-Przepraszam, że tak długo, ale trochę źle się czułem i nie było mnie w ogóle na uczelni-podał mi telefon z nowiutką szybką.
-Nie ma sprawy, naprawdę ci dziękuję. Ile mam ci zapłacić?-sięgnęłam do torby po portfel, jednak powstrzymała mnie jego dłoń.
-Przyjacielska usługa-powiedział.
-Nie ma mowy, to musiało być drogie.
-Kolega miał na zbyciu taką szybkę, więc kosztowało to dosłownie kilka centów.
-Jakoś wciąż ci nie wierzę-spojrzałam na niego.-Ale dziękuję to naprawdę miłe. Mam u ciebie dług.
-Możesz go spłacić przychodząc na piątkową imprezę-uśmiechnął się.
-Sama nie wiem...
-No proszę, będzie fajnie. Wyślę ci wszystko sms'em i zadecydujesz, okej?
-Nie masz mojego numeru-zauważyłam.
-Jednak ma się te sposoby i go zdobyłem-uśmiechnął się łobuzersko.
-Czy ten sposób to włamanie się do mojego telefonu?-zaśmiałam się.
-Włamanie do takie mocne słowo-powiedział i zrobił taką minę, że nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.-Zapisałem też swój, wiesz tak na przyszłość-puścił do mnie oczko.
-Dziękuję.
-Wybacz ale muszę już lecieć na łacinę z kochaną profesor Rider.
-O do niej nie można się spóźniać, to zrozumiałe-powiedziałam udając jej ton, na co się zaśmiał.
-Do zobaczenia, Mel.
-Pa, Calcium-zaśmialiśmy się oboje, po czym schodami skierowałam się na zajęcia z panem Blackbow'em. Odblokowałam telefon i kliknęłam ikonkę 'kontakty'. Jako pierwszy i ulubiony pojawił się ''Super Calum''. Zaśmiałam się sama do siebie, po czym schowałam telefon do kieszeni spodni.
Cały wykład nie mogłam się skupić. Harry powiedział mi, że ma już ustalony pierwszy wywiad i poprosił mnie, żebym była tłumaczem. Nie widziałam tam siebie. Ja i telewizja to nie za dobre połączenie. Mam okropną tremę. Wiedziałam jednak, że powinnam wtedy z nim być. To pewnie wielkie nerwy i dla niego. W końcu ma wrócić do swojego normalnego życia, ale w dość nienormalnej dla show-biznesu sytuacji. Jako jego dziewczyna powinnam go wspierać, ale jako Melanie cholernie się boję. Rozmowa z Calum'em trochę odciągnęła mnie od tego, jednak teraz nie przestawałam o tym myśleć i to doprowadzało mnie do szaleństwa.

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 27

Hej :)
Dodaję szybciej, bo siedzę chora w domu i mam chęci do pisania, więc to wykorzystuję. I to w takim stopniu, że stworzyłam nowe opowiadanie, które będzie trochę inne od poprzednich. Będzie to thriller połączony z romansem i dramatem. W roli głównej Louis Tomlinson! Lakewood Fanfiction :) Naprawdę zaczynam się martwić, bo widzę, że co raz mnie osób komentuje :( Jednak jestem pod wrażeniem 80 tys. wejść, naprawdę wielkie wow! W tym rozdziale za dużo się nie dzieję, poza nowym bohaterem, którego możecie zobaczyć w zakładce bohaterowie (kocham go, jeju). Powiem tak, szykujcie się na bombę, dużo się będzie działo :) Jeszcze tylko 8 rozdziałów! :o
#muchlove
@hazzfaves

MUZYKA

Melanie

Oparłam się o ścianę i przyglądałam się Harry'emu bawiącego się z malutką Daisy i Faith. Wiedziałam, że jest czuły i kochany, ale nie wiedziałam, że ma tak ogromne serce. Witając się z Naną, okazało się, że Harry był tu już wcześniej na święta z zabawkami, i nawet w zeszłoroczne wakacje. Nigdy mi o tym nie mówił. Odwiedzał to miejsce częściej niż ja. Przygryzłam wargę, czego nie miałam w zwyczaju, ale na tak uroczy widok, nie mogłam się powstrzymać. Czułam ciepło w okolicy serca i wiedziałam, że to wszystko spowodowane jest tym cudownym chłopakiem przede mną. 
-Wiedziałem, że tak będzie-usłyszałam za sobą głos 23-latka.
-Nie mogłeś tego przewidzieć, sama tego nie planowałam-odparłam.
-Ale jednak to zrobiłem, znam cię od czasów kiedy nosiłaś jeszcze pieluchy i nie wiedziałaś, co to toaleta-Nash zaśmiał się, a ja uderzyłam go przyjacielsko w klatkę piersiową.
-Ale tak szczerze, cieszę się, że w końcu jesteś szczęśliwa...Szkoda, że akurat z nim, bo myślałem, że może jednak mam szansę, ale po przemyśleniu, mogę oddać ci jego i jego idealny tyłek-uśmiechnął się, a ja przewróciłam oczami.
-Dziękuję za tą uprzejmość-zaśmiałam się.
-Nie ma za co, Melanie Amelio McAvay.
-Ugh! Znowu to robisz!-parsknęłam i wymierzyłam delikatny cios w jego klatkę piersiową. Zaśmialiśmy się oboje, po czym podbiegł do nas Nate. Pociągnął mnie za dłoń i skierował do większej grupki dzieci. Wyjaśnił mi zasady gry ''Ja i ty'', po czym zaczęliśmy w nią grać. Po trzeciej turze, byłam wyczerpana. Ash zawołała wszystkich na kolacje, a ja zaczęłam rozglądać się za Harry'm, który zniknął z mojego pola widzenia.  Usiadłam na kanapie w kącie pokoju i na chwilę zamknęłam oczy. Poczułam, że ktoś siada na kanapie, na co lekko rozchyliłam powieki. Ujrzałam przed sobą uśmiechniętego Harry'ego.
-Powinnaś się wysypiać w nocy, a nie w dzień.
-Ile spałam?
-Dwie godziny.
-Przepraszam, zamknęłam na chwilę oczy i...
-Nie przepraszaj mnie za to, że zasnęłaś-uśmiechnął się szeroko.-Zbieramy się?-odwzajemniłam uśmiech, po czym przyjęłam dłoń, którą wystawił. Pożegnaliśmy się z wszystkimi, po czym skierowaliśmy się do wyjścia. To, co ujrzałam na zewnątrz było zupełnym szokiem. Przed budynkiem stało mnóstwo dziewczyn i fotografów. Widziałam, że szczęką Harry'ego się napięła. Ścisnęłam mocniej nasze dłonie. Przeciskaliśmy się przez tłum dziennikarzy i rozkrzyczanych fanek. Flesze raziły nasze twarze co kilka sekund.
Odetchnęliśmy głęboko, gdy znaleźliśmy się w aucie.
-Przepraszam.
-Przecież to nie twoja wina-powiedziałam, po czym zbliżył się do mnie i złożył krótki pocałunek na moich ustach.
-Kocham cię.
-Ja Ciebie też-uśmiechnęłam się, po czym znowu się pocałowaliśmy. Te słowa były dla mnie wciąż bardzo odległe. Kochałam Harry'ego, ale nie mogłam wyjść z podziwu, że ktoś taki jak on odwzajemniał moje uczucia.
-Czemu nie mówiłeś mi, że odwiedzałeś dom dziecka?-zapytałam, opierając o jego ramię. Leżeliśmy na kanapie, przykryci kocem oglądając powtórkę Sherlock'a Holmes'a.
-Nigdy nie pytałaś-uśmiechnął się łobuzersko, na co nie mogłam pozostać obojętna.
-Teraz pytam-odparłam.
-Sądzę, że bezinteresowna pomoc innym powinna być wrodzona w każdego człowieka, niestety nie zawsze tak jest. Lubię pomagać, ale nigdy o tym nikomu nie mówię, bo uważam to za normalne, tak jak zjedzenie śniadania czy coś podobnego. Rozumiesz?
Przeanalizowałam jego słowa w głowie. Miał stuprocentową rację. Skinęłam głową.
-Jesteś niesamowity-szepnęłam bardziej do siebie, jednak chłopak się uśmiechnął. Zbliżył się do mnie i złożył pocałunek na moich ustach.

Harry

Rano obudziłem się na kanapie. To był naprawdę zły pomysł, żeby tutaj zasypiać. Wstałem rozprostowując zbolałe mięśnie. Rozejrzałam się po pokoju, jednak nie dostrzegłem nigdzie Mel. Sięgnąłem po bokserki, które leżały na ziemi i szybko wsunąłem je na siebie. Rzuciłem okiem na hol, w którym były tylko moje buty i kurtka. Westchnąłem, po czym skierowałem się do kuchni. Na blacie zobaczyłem talerz z naleśnikami, na który zapach mój brzuch się odezwał. Zobaczyłem kartkę obok i uśmiechnąłem się szeroko.

Musiałam wyjść, mam zajęcia i trening. Dziękuję za wczoraj. Masz strasznie mocny sen, wiesz? Smacznego :) Kocham Cię, Mel xx

Spojrzałem na godzinę, którą wskazywał elektroniczny zegarek w piekarniku. 12.24. Zabrałem się za jedzenie naleśników, które swoją drogą były nieziemskie. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Cały czas mówiła mi jaki jestem niesamowity, a sama nie zdawała sobie sprawy, że nie jestem nawet w połowie tak dobry jak ona. Sięgnąłem po swój telefon i zalogowałem się na twittera. Dawno tego nie robiłem.

Naleśniki? Jestem na tak. Dziękuję x

Kliknąłem wyślij, a po chwili w moich interakcjach wszystko wybuchło. Przeglądałem tweety, gdy dostrzegłem coś, co mnie zainteresowało.

@Harry_Styles mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że teraz twoja kolej na robienie śniadania x

Uśmiechnąłem się do wyświetlacza jak głupek.

@melxmcavay nie ładnie tak na zajęciach używać telefonu x

Schowałem talerz do zmywarki, po czym skierowałem się do łazienki. Ten prysznic zdawał się teraz taki ogromny. Gorąca fala wody rozluźniła moje zmęczone mięśnie. Po szybkim prysznicu, ubrałem się i sięgnąłem po telefon, który pokazywał nową wiadomość.

Od: Louis
Jestem w LA, czy księżniczka chce po mnie przyjechać? Musimy się spotkać.

Melanie

Schowałam zeszyt do torby i przewieszając ją sobie przez ramię, niepewnie podeszłam do pani Donell, nauczycielki od anatomii.
-Przepraszam-kobieta w średnim wieku o ciemnej karnacji i czarnych , kręconych włosach odwróciła się w moją stronę.-Czy mogłaby pani...
-Na moich wykładach nie używa się telefonów-przerwała.
-Wiem, przepraszam i obiecuję, że to się nigdy nie powtórzy.
Kobieta przewróciła oczami i oddała mi urządzenie.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się.
-Byle mi się to więcej nie wydarzyło-ostrzegła, po czym opuściłam salę.
Czułam się jak nastolatka, która chowa telefon w piórniku, żeby wredna nauczycielka od chemii nie zauważyła, że go używam. Niestety mi nie wyszło. Jednak, gdy tylko dostałam urządzenie z powrotem, weszłam na twittera i przeczytałam wiadomość od Harry'ego. Na mojej twarzy pojawił się ogromny banan, którego nie umiałam się pozbyć. Szłam przed siebie wciąż wpatrzona w telefon, gdyż pisałam z Vic, gdy nagle poczułam coś twardego i upadłam.
-Cholera-usłyszałam męski głos. Zauważyłam przed sobą dobrze zbudowanego chłopaka z ciemnymi włosami i niebieskimi oczami.
-Przepraszam-wybełkotałam. Chłopak wstał i podał mi dłoń. Niepewnie się jej chwyciłam i wstałam.-Dzięki, naprawdę przepraszam.
-Spoko, to tylko małe zderzenie-uśmiechnął się.
Sięgnęłam po torbę, która leżała na ziemi, a on schylił się po mój telefon.
-Chyba zbiłaś ekran-podał mi urządzenie.
-Niech to szlag-przeklęłam cicho pod nosem.
-Znam gościa, który może ci to naprawić po niższej cenie-zaproponował.
-Nie będę się narzucać...-powiedziała, choć bardzo chętnie przyjęłaby tą propozycje, gdyż nie stać ją na nowy telefon.
-To żadne narzucanie, zwykła pomoc-nie byłam pewna czy powinnam oddawać mój telefon w ręce obcego faceta.
-Ej ja cię nawet nie znam, czemu mi pomagasz?-zapytałam.
-Znam cię, ale ty mnie najwyraźniej nie-uśmiechnął.-Jestem Calum, chodzimy na te same zajęcia do Blackbow'a.
Próbowałam wytężyć pamięć. Calum, Calum...Coś mi to mówi.
-Siedzisz w ostatnim rzędzie koło gościa od łupieżu-pstryknęłam palcami.
-Taa, spóźniłem się na pierwsze zajęcia i tylko to miejsce było wolne-uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Współczuję-zaśmiałam się.
Nawet nie wiem kiedy zaczęliśmy iść w kierunku pływalni.
-Masz już temat na pracę semestralną?-zapytał.
-Tak sądzę-odpowiedziałam. Wciąż nie byłam pewna czy mogę opisać przypadek Harry'ego.-A ty?
-Mam zamiar opisać kobietę o wielkich stopach. Jako jedyna na świecie ma to schorzenie. Nawet się już z nią umówiłem.
-O to dobry pomysł!
-A ty? Oczko w głowie Blackbow'a?
-Oczko?
-Jesteś jedyną studentką, której zna imię i nazwisko, to już coś.
-Nie, na pewno tak nie jest.
-Oj, zdziwiłabyś się. Na mnie mówi Calcium, bo powiedział, że przypominam wapno-nie mogłam powstrzymać śmiechu. Po chwili chłopak  dołączył do mnie.
-Zawsze coś-uśmiechnęłam się, gdy doszliśmy pod budynek pływalni.
-Pływasz?
-Kapitan drużyny-nie wiem czemu, ale pierwszy raz w życiu chciałam się tym pochwalić.
-To ogromny zaszczyt, że mogłem rozmawiać z kimś takiej rangi-zaśmialiśmy się.-To jak, już poznałaś mnie na tyle, żeby dać mi ten telefon?
Udawałam, że się zastanawiam.
-Hmm, myślę że tak. Naprawdę ci dziękuję, to mi bardzo pomoże-podałam Calum'owi komórkę, którą schował do swojej torby.
-Do usług. Myślę, że powinienem go przynieść za jakieś dwa dni-staliśmy jeszcze chwilę w miejscu patrząc się na siebie.-W ogóle w piątek mój kolega organizuje imprezę, chcesz może przyjść?
-Nie wiem, nie jestem raczej imprezową duszą jak moja przyjaciółka.
-Czuj się zaproszona i koleżanka też-uśmiechnął się.-Powodzenia na treningu.
-Dziękuję-odpowiedziałam po czym pchnęłam drzwi od szatni. 

wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 26

ZMIENIŁAM USERNAME NA TWITTERZE! @hazzfaves!

Melanie

Między nami zapanowała cisza. Słychać było tylko nasze głośne i szybkie oddechy. Spojrzałam na Rush'a, który nie odrywał wzroku od ziemi. Nie wiedząc, co powiedzieć, podeszłam do niego i zarzuciłam swoje ramiona wokół szyi. Objęłam go i ciasno przycisnęłam do siebie. Moja głowa opierała na jego klatce piersiowej. Poczułam jego ramiona wokół mnie, po czym na chwilę zamknęłam oczy. Nie wiedziałam, że jego ojciec znów pije i na samą tą myśl, poczułam nagłe wyrzuty sumienia. Tylko ja wiedziałam o jego tacie. Nie miał z kim porozmawiać czy chociaż się wyżalić. Tłumił to w sobie i w końcu wybuchł. Od razu do głowy przyszedł mi Harry. Robił dokładnie to samo.
-Przepraszam, że mnie z tobą nie było-szepnęłam, wciąż nie rozluźniając uścisku.
-To ja przepraszam, że tak cię potraktowałem... Gdybym tylko mógł cofnąć czas...
Odsunęliśmy się od siebie, po czym od razu spojrzałam na jego twarz.
-Myślę...Myślę, że powinieneś pójść do swojej mamy-wybełkotałam, przerywając panującą ciszę.
-Chyba masz rację-pierwszy raz spojrzał na mnie. W jego oczach widziałam bezbronnego 8-latka, który nie wie co się dzieję, a nie prawie 20-letniego chłopaka. To wszystko, to dla mnie wciąż szok.
-Dzwoń do mnie, jak coś. Kiedy chcesz-powiedziałam, po czym podszedł i jeszcze raz mnie przytulił.
-Dziękuję.
Opuściłam mieszkanie Rush'a, w którym nie było już jego taty i skierowałam się w stronę przystanku. Czułam się okropnie. Z jednej strony to on mnie zostawił, ale mogłam go chociaż wysłuchać. Musiał przechodzić przez to sam. Przed oczami pojawił mi się jego obraz leżący na swoim ojcu i wymierzający cios.  Mój ojciec nie żyje, jego jest agresywnym alkoholikiem. Nie wiem, co gorsze. Był moim przyjacielem odkąd pamiętam. Rozdzieliły nas różne szkoły, a w liceum znowu się spotkaliśmy i jakoś wyszło tak, że zostaliśmy parą. Szczerze, to poza Vic i Rush'em nikt nie był mi tak bliski.
Moje myśli nagle zaprzątał chłopak z tymi cholernie zielonymi tęczówkami. Mimo krótkiej znajomości, zdążyłam go pokochać i zaufać. Nigdy nie sądziłam, że coś takiego spotka mnie w tak wczesnym wieku. To uczucie jest tak mocne, że te trzy dni bez widzenia jego uśmiechu, naprawdę sprawiały, że moje serce bolało. Chyba nie jestem dobrą dziewczyną. Czy my w ogóle...? Westchnęłam głęboko. Przez ostatnie dni strasznie denerwowałam się tym niedzielnym obiadem. Nie chciałam go widzieć, gdyż czułam poczucie winy z powodu tej wizyty. Bałam się trochę jak Harry zareaguje. Może nie zrozumieć mojej relacji z Rush'em...Nie chcę jednak kłamać. Wyciągnęłam telefon i szybko wystukałam wiadomość.

Harry

Otworzyłem drzwi, w których stała Mel. Ubrana była w spódniczkę w kratę, białą koszulkę i jasnobrązowy płaszcz. Wyglądała jak anioł, choć tak naprawdę nie musi nic robić, żeby go przypominać. Boże tak bardzo się za nią stęskniłem, a minęły zaledwie 72 godziny. Całując ją w policzek, wpuściłem ją do środka. Miała w rękach szarą papierową torbę. Muszę przyznać, że trochę przeraził mnie jej sms ''Musimy się spotkać''.
-Pomyślałam, że może jesteś głodny?
W sumie nie byłem, ale gdy otworzyła papierowe opakowanie i poczułem cudny zapach najlepszego chińczyka w LA w moim brzuchu zaburczało. Uśmiechnąłem się i skinąłem głową.
-Coś mało jak na 2 osoby-odpakowałem biały kartonik.
-Bo to tylko dla ciebie-powiedziała i uśmiechnęła się lekko.
-Ty nigdy nic nie jesz-spojrzałem na nią i zobaczyłem nagłą zmianę jej mimiki.
-Byłam na obiedzie i o tym chciałam z tobą pogadać.
-O obiedzie?-zmarszczyłem brwi i posłałem jej pytające spojrzenie.
-Właściwie byłem na obiedzie u Rush'a-powiedziała powoli, spoglądając na swoje paznokcie, po czym znowu na mnie próbując wyczytać moje emocje. Usłyszałem to imię i poczułem ukłucie zazdrości...Ale i bólu. Nie widzieliśmy się 3 dni, a ona spędziła je ze swoim BYŁYM chłopakiem. Nagle straciłem apetyt. Nie wiedziałem, co mam myśleć, więc spojrzałem na nią czekając aż kontynuuje.
-Pewnie myślisz, że to dziwne... Ale ja i Rush... To coś innego-wybełkotała, a ja złapałem ją za dłonie, by dać jej znać by na mnie spojrzała.
-Jeśli chcesz powiedzieć, że wolisz jego, to po prostu powiedz-spojrzałem w ziemię. Nie chciałem żeby to powiedziała. Cholernie nie chciałem.Mógł jej dać to czego ja jej nie mogę. Wyglądała na strasznie rozdartą i to mnie właściwie strasznie przerażało.-Złamiesz mi tym serce, ale powiedz.
Spojrzałem na nią niepewnie, a ona się zaśmiała. Co to może oznaczać? Boże, ktoś powinien napisać książkę ''Jak zrozumieć kobiety?''. To najbardziej zagmatwane istoty na świecie.
-Nigdzie się na razie nie wybieram-powiedziała i złapała mnie za rękę.Poczułem ulgę, jednak wciąż byłem lekko zaniepokojony jej spotkaniem.-Chciałam, żebyś po prostu wiedział, że ja i Rush...Tak jakby...Się przyjaźnimy.
Oh. Spojrzałem na nasze splecione palce, po czym w jej orzechowe oczy. Niech Bóg mi świadkiem, że nigdy nie widziałem piękniejszych i bardziej szczerych od tych przede mną.
-Wyjaśnię ci wszystko. Nie chcę mieć przed tobą żadnych tajemnic-szepnęła, a ja poczułem przyjemne ciepło, którego nigdy wcześniej nie doznałem.
-Ja też-poruszyłem ustami, gdyż nasze dłonie wciąż były splecione.
-Kocham cię-powiedziała niemal niesłyszalnym głosem.
-Ja ciebie też.
Te słowa, mimo, że już wcześniej przez nas wypowiedziane, wciąż sprawiały, że przez moje ciało przelatywał gorący dreszcz. Nie wiem czy to kiedyś minie, ale jak na razie się nie zapowiada. Zbliżyłem się i objąłem jej twarz. Ta dziewczyna jest po prostu chodzącym ideałem. Wiem, że one nie istnieją, ale Mel jest 100% wyjątkiem. Nasze usta się zetknęły, a ja poczułem się jakbym zatrzymał się w niebie na kilka sekund.
-Chcę ci coś pokazać-uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za rękę.
Zatrzymaliśmy się pod dość sporym budynkiem. Nie miałem pojęcia dokąd ta dziewczyna mnie zaprowadziła, ale po prostu zdając się na nią kierowałem się jej wskazówkami, jak dojechać na miejsce.
Uśmiechnęła się do mnie i złapała mnie za dłoń.
-Ja i Rush poznaliśmy się tutaj-powiedziała, a ja zacząłem zastanawiać się czemu mnie tu przyprowadziła. Spojrzałem na tabliczkę z napisem ''Dom Dziecka''. Po czym mój wzrok przeniosłem na Mel.-Nie byłam adoptowana, ale on tak. Przychodziłam tu od dziecka wraz z moją mamą, gdyż sama była wychowanką tego domu. Miał rok, kiedy jego rodzice zginęli w wypadku. Kiedy 3 lata później spotkałam go stojącego w kącie i płaczącym, podeszłam do niego i tak to się wszystko zaczęło. Wysłuchałam go, a on mnie. To niesamowite ile mieliśmy zrozumienia mając zaledwie 4 lata. Opiekowaliśmy się sobą i przychodziłam tam o wiele częściej niż zazwyczaj. Kiedy Rush miał 5 lat, adoptowała go pani Miller. Strasznie się cieszył, gdyż jego mama to cudowna kobieta, cieszyłam się z resztą razem z nim. Niestety długo to nie potrwało, bo Rush został posłany przez rodziców do szkoły prywatnej, na którą mnie nie było stać. Tak nasz kontakt się urwał. Spotkaliśmy się znowu w liceum. Pracowałam bardzo ciężko, żeby dostać stypendium w tej szkole, a potem okazało się, że on też tam chodzi. Jego ojciec jest alkoholikiem, niby nie pił przez 10 lat, ale znowu do tego wrócił i on...Jest naprawdę agresywny, gdy zbyt dużo wypije. Czuję po prostu, że powinnam mu pomóc, poza tym znamy się od zawsze i nie chcę zostawiać go samego. Kochałam go, przyznaję, ale nie po tym, co mi zrobił...
Wciąż trzymając ją za dłoń spojrzałem w jej oczy. Były mokre i czułem, że zaraz się popłacze. Nienawidziłem tego widoku.
-Ale wciąż jest dla mnie ważny. Jako przyjaciel oczywiście. Wiem, że to pogmatwane, ale...
-To nie jest pogmatwane. Rozumiem cię-stwierdziłem zupełnie szczerze.
-Rozumiesz?-zdawała się być w zupełnym szoku. W pewnym sensie tak. Nie byłem jednak pewny, co powinienem jej powiedzieć.
-Byliście przyjaciółmi przez prawie całe życie, trudno nagle zapomnieć.
Uśmiechnęła się szeroko i już wiedziałem, że podjąłem dobrą decyzję. Nie chcę jej stracić. Poza tym ufam jej i wiem, że nigdy nie byłaby wstanie skrzywdzić nawet muchy.
-Wiesz, to niesamowite jak bardzo niesamowity jesteś-powiedziała, a ja chciałem się roześmiać na jej słowa.
-Powiedziała pani idealna-uśmiechnąłem się.
-Ja? Oj daleko mi do ideału-zauważyłem jak się rumieni i spuszcza wzrok.
Nigdy nie rozumiałem jak to jest, że dziewczyny mają aż tak ogromne kompleksy. To chyba po prostu kobieca natura.
-Masz rację, nie ma ideałów, ale ty jesteś najbliżej tego, żeby to się zmieniło.
Zaśmiała się i delikatnie walnęła mnie w ramię.
-Nie podlizuj się-''pogroziła'' mi i odpięła pasy.
-Gdzie idziesz?-spojrzałem na nią.
-Do środka i ty idziesz ze mną-odpowiedziała z zadziornym uśmieszkiem, który ostatni raz widziałem w nocy. Uśmiechnąłem się, po czym dołączyłem do brunetki.